poniedziałek, 15 grudnia 2014

63 rozdział



To może na początek trochę słów ode mnie. 
Bardzo Was przepraszam za tą długą nieobecność, ale niedawno postanowiłam, że z szacunku do osób, które czytają moje opowiadania, po prostu je skończę. W dużym skrócie powstanie jeszcze kilka nowych rozdziałów do tego opowiadania i na "Skoku...". I jeżeli starczy mi jeszcze weny to może powstanie coś nowego, ale o innej tematyce i myślę, że będziecie chcieli to czytać. Ale pożyjemy zobaczymy. Jeszcze niczego nie jestem pewna. 
Przez okres świąt może mi się uda to skończyć. Przyznam, że zatęskniłam trochę za tymi opowiadaniami, bohaterami i za Wami oczywiście ;)
Pozdrawiam, Natalia.
P.S. Poniżej nowy rozdzialik xD 
*******************************************************************************************

>>Nicole<< 
Obudziłam się gwałtownie. Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko wyglądało tak jak wczoraj. Po chwili usłyszałam, że mój telefon prosi się o odebranie. Wzięłam go i nacisnęłam „odbierz”.
-Tak słucham.
-Nicole?- usłyszałam cichy kobiecy głos.
-Tak. Kto mówi?
-Mama Karola.- usiadłam i nasłuchiwałam.
-Stało się coś? Dzwoni pani z jego telefonu.
-Tak, bo Karol jest na sali operacyjnej.
-Jak? Po co? Co się stało?- zaczęłam się denerwować.
-Jechał ze swoją dziewczyną z imprezy i mieli wypadek. –słysząc z jej ust „swoją dziewczyną” po prostu mnie zamurowało. Z oczu zaczęły mi płynąć łzy. – Pomyślałam, że Ty jako jego przyjaciółka chcesz o tym wiedzieć.- PRZYJACIÓŁKA?! –Kamila czuje się dobrze, ale z nim jest dużo gorzej. –milczałam.- Halo? Jesteś?
-Nie mam ochoty rozmawiać z panią, a z pani synem tym bardziej. Za to co zrobił to nawet mu dobrze. Niech cierpi tak samo jak ja. Przyjaciółka?! Od kiedy ja jestem jego przyjaciółką?! Nie ważne. Niech panie powie Kamili, że ich żart udał się wspaniale. A! I proszę przekazać Karolowi, żeby do mnie nie dzwonił, nie pisał i w ogóle się ze mną nie kontaktował. Nie chcę go znać. Do widzenia. –rzuciłam telefonem w głąb pokoju i udałam się do łazienki. Obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam na siebie w lustrze. No tak. Wszystko już rozumiałam. Kamila jest starsza, ładniejsza, szczuplejsza. O tyle lepsza ode mnie. Przez myśl przemknęła mi jedna rzecz, ale nie. Nie jestem na tyle zdesperowana by się krzywdzić jeszcze bardziej. Zeszłam na dół, gdzie reszta rodzinki szykowała śniadanie. Mama przyjrzała mi się dokładnie, ale nic nie powiedziała. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść.
Do końca dnia byłam jakaś nieobecna. Myślałam o Karolu i Kamili. Nie potrafiłam przestać bić się z myślami „co zrobiłam źle?”. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Lili.
-Cześć Piękna! Już myślałam, że o mnie zapomniałaś. Kiedy wpadasz?- usłyszałam uradowany głos młodszej siostry Krisa.
-Hej Młoda. No miałam zamiar, ale wiesz trochę kłopotów miałam. Dzwonie, bo chciałam z Wami trochę pobyć. Co powiesz na wypad nad morze, co?
-Nie wiem jak chłopaki, bo coś kombinują ostatnio, ale ja bardzo chętnie.
-No myślałam o babskim wypadzie. Bez tych pijaków.
-Co Ty. Oni ostatnio jak byli u Grześka to podobno nic nie pili i jak mówie coś kombinują, ale nikomu nie chcą nic powiedzieć.
-Nie wierzę? Oni? Wolna chata i zero alkoholu? Chorzy są czy co? –uśmiechnęłam się.
-A nie wiem. Ja od Krzyśka nie mogę nic wyciągnąć. Ty zawsze potrafiłaś się wszystkiego dowiedzieć.
-No to jak po Ciebie przyjade to z nim pogadam.
-Dobra. To co na weekend?- zapytała.
-Tak. Na razie młoda.
-Pa. –rozłączyła się. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że ich zobacze. Tylko przeżyć do piątku.
>>Krzysiek<<
-Kto dzwonił?- zapytałem Lili, widząc, że odkłada telefon.
-A co się tak interesujesz?- spojrzała na mnie.
-Po prostu pytam. –usiadłem na skraju jej łóżka.
-Ja też. Od kiedy przyjechałeś z Wrocławia. Powiesz mi w końcu co się stało?
-Nie mogę. Obiecałem chłopakom.- odwróciłem głowe, żebym nie mógł ugiąć się pod jej wzrokiem.
-Krzysiek, czyli naprawdę coś się stało? –złapała mnie za podbródek i odwróciła moją głowę w swoją strone.
-Nie powiem Ci. Nie mogę.
-Tylko powiedz, że to nie związane z Grześkiem?
-Nie. To nie dotyczy Grześka.- wyrwałem głowe i wstałem, kierując się do ogrodu. Usiadłem na hamaku w głębi podwórka. Wybrałem numer do Grega.
-Cześć stary. –powiedział Dudek.
-No hej. Gadałeś z Leonem?
-Tak. Był na jakiś badaniach wczoraj. Lekarz podobno powiedział, że znalezienie dawcy szpiku nie będzie strasznie trudne, bo ma często pojawiającą się grupę krwi.
-Przynajmniej tyle ulgi. Mamy tylko jeszcze jeden problem.
-Jaki znowu?
-Dziewczyny.
-Mam pogadać z Lili?
-Nie. Znaczy się nie wiem, bo wypytuje mnie przynajmniej dziesięć razy na dzień „co się stało?”. Domyśla się, ale na razie nie będzie dopytywać. Czekam tylko jak poskarży się Nicole i będę musiał robić wszystko, żeby się nie wygadać. A w tym przypadku to będzie strasznie trudne.
-No wiem. Mateusz do mnie dzwonił dzisiaj i mówi, że z Oliwią nie wytrzymuje. To może wymyślmy jakąś wersje.
-Nie wiem. Jakoś nie jestem za okłamywaniem wszystkich.
-Ja też, ale wiesz. Siła wyższa.
-To lepiej, żebyśmy pojechali gdzieś. Przecież i tak mamy ligi zagraniczne normalnie, więc trochę się uwolnimy od gadania.
-Aa! No tak. Zapomniałem. To przez ten wolny weekend. Już za bardzo się pocieszyłem tym nicnierobieniem.
-No do roboty, młody, wracamy. Tylko się nie zapłacz.
-Spróbuje.- zaśmiał się. –Dobra. Kończę, bo mnie Mańka za chwile udusi.
-Krzysiu!!- usłyszałem krzyk Mani.
-Włącz na głośnik. Pogadam z nią.
-Już. –powiedział.- Maryśka, puszczaj.
-Niee- zaśmiała się głośno.
-Mania. Zostaw Grega.- odezwałem się do najmłodszej Janowskiej.
-A przyjedziesz? –zapytała.
-Przyjade. Jak będziemy z Anglii wracać, okey? –zaproponowałem.
-Na pewno?- dopytywała.
-Na sto procent.
-No nie wiem. Może kłamiesz tylko po to, żebym puściła Grzesia.
-Grzesia?- zaśmiałem się.
-Cicho tam! –odezwał się Dudek. –Pomóż mi, no!
-Mania. Na paluszek obiecuje.
-Na paluszek?
-Tak. Na paluszek. Na pewno przyjade.
-No dobra, ale pamiętaj, że obiecałeś na paluszek. Jak złamiesz obietnice, to się obraże.
-Tak jest psze pani!
-Dobra kończymy Mańka. Powiedz Krisowi cześć.
-Cześć Krzysiu!- krzyknęła.
-Poszła sobie. –Greg odetchnął. –Chyba żeśmy wszystko omówili.
-Tak. Widzimy się na meczu. Pa.
-No pa. – rozłączył się. No i znowu zostałem sam ze swoimi myślami…