piątek, 25 kwietnia 2014

53 rozdział



-Mamo. Pojedź z nami. – prosił Grześ.
-Nie mogę. –odpowiedziałam całując go w czubek noska. Zawsze lubił jak tak robiłam.
-Ale czemu?
-Bo musze coś do pracy zrobić.
-Proszę, mamo. Będzie fajnie.
-Przepraszam.
-Chodź coś Ci powiem. – machnął na mnie ręką. Zbliżyłam się do niego, a on zaczął mówić do mnie na ucho.- Bo wiesz, ja taty prawie nie znam. Będę się dziwnie czuł. A w Tobą będzie lepiej. – mówił tak cicho, że prawie nic nie słyszałam, ale co najważniejsze to wiem. Westchnęłam.
-No dobra. – uśmiechnął się, a usiadłam na siedzeniu obok. Dudek usiadł na miejscu kierowcy i ruszyliśmy spod W69. Gdy stanęliśmy na podjeździe, mały spojrzał na mnie. Wydawało mi się, że miał w oczach strach. Ciekawe co by było, jakbym z nim nie pojechała?! Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Grześ kulturalnie zdjął buty i zażądał swoich kapci. – No poczekaj. Ja też muszę zdjąć buty. – wyciągnęłam z torby jego kapcie. – Masz.
-Teraz mi zawiąż. – powiedział, gdy nałożył obuwie.
-Ja Ci zawiąże. – wyrwał się Patryk. Spojrzał na małego i się do niego uśmiechnął. Zaczął wiązać mu buty.
-Mogę iść na podwórko? –zapytał, gdy wstał.
-Przecież założyłeś… - spojrzałam na buty, które założył. Znaczy się nie kapcie, a z powrotem trampki na dwór. – Możesz. –westchnęłam ciężko. Poszedł z Patrykiem na ogród. Mały co chwile krzyczał i głośno się śmiał. Gdy zrobiłam kolacje wyszłam z nią na taras. Ojciec z synem leżeli na trawie i się śmiali. Usiadłam na krześle i zamknęłam oczy. Po co ja tu przyjechałam?! Nikomu nie jestem potrzebna, a nie potrzebnie przebywam z Patrykiem. To tak strasznie boli. Przebywamy razem, z naszym dzieckiem, ale jednak jest ten dystans. No logiczne. Boże moje rozumowanie jest takie głupie i dziecinne. – Chłopaki kolacja! – krzyknęłam, a dwa głodomory za chwile były przy stole. 
-Pyszne, mamusiu – powiedział Grzegorz, wycierając buźke, po zjedzonym posiłku.
-Potwierdzam – spojrzał mi w oczy. Spadaj!! Nie patrz się tak!! –krzyczałam w myślach. Odwróciłam wzrok.
-Co teraz będziecie robić? – zapytałam syna.
-Jestem zmęczony.  –ziewnął ciężko.
-To tato Cię wykąpie, a potem uśpi. Może być? – spojrzałam na Dudka.
-Tak – kiwnął głową. Gdy chłopcy poszli do łazienki, ja posprzątałam po kolacji.
-Mamo! –przybiegł w piżamie. – Goni mnie kołdrowy potwór! Aaa – piszczał. Wskoczył na kanape i schował się za mną. Za chwile z przedpokoju wyłonił się ‘’potwór”.
-Łar! Gdzie jesteś?! – mówił, zbliżając się do sofy. Oczywiście nie wiedział, gdzie idzie. Zaczęłam się śmiać. Patryk na chwile wyłonił się z przebrania. Uśmiechnął się łobuzersko i się schował. Zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać.
-Aaaa. Dudek! Przestań! – krzyczałam przez śmiech. Młody skorzystał z nieuwagi potwora i uciekł na góre. –Patryk! –przestał. Usiadł koło mnie i wyłonił się z kołdry. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Pamiętasz, jak napadłem na ciebie w Anglii, jak pojechaliśmy na GP.
-Napadłeś?! Ty mnie wtedy zgniotłeś! – zaczęliśmy się śmiać. –Udawałam wtedy twoją sekretarke.
-Dobra. Trzeba iść młodego uśpić. Zaraz wracam. – poczłapał, ciągnąc za sobą kołdre, na góre. Musze z nim porozmawiać. Poważnie. Oddychałam głęboko, gdy usłyszałam, że schodzi po schodach.
-Co tak szybko? – zapytałam.
-Sam zasnął. – usiadł koło mnie. Patrzyłam ślepo w ściane. –O czym myślisz?- spytał. Teraz przez moją głowę przepłynęły wszystkie wspomnienia z nim. Wspominałam jak było cudownie, jak we śnie, że chciałam mieć Go na zawsze. Jak uwielbiam słyszeć bicie jego serca, jego dotyk, kochałam to wszystko. Kochałam Go.
-O niczym – odpowiedziałam i wstałam. Podeszłam do okna. Ten czas przeszły. Przeszłość. Była i już nie ma. Trzeba zapomnieć. Podszedł i objął mnie od tyłu. Chciałam go odepchnąć, ale nie potrafiłam. Nie miałam w sobie tylu sił, żeby odepchnąć osobę, którą tak mocno kiedyś kochałam. Położył swoją głowe na moim ramieniu.
-Wywaliłem Patrycje z domu, bo zrozumiałem, że żeby zbudować nowy związek trzeba zakończyć stary. – odezwał się, ale ja nic nie powiedziałam. – Nie chodzi mi o to, że masz do mnie wrócić, bo to na pewno się nie stanie. Niby chcemy, ale coś nas odpycha. Wiem, że czujesz to co ja. – czytał ze mnie jak z otwartej książki. – Wiem, że jeszcze się kochamy, ale powrót do siebie ze względu na Grzesia jest bez sensu. Zasługujesz na kogoś porządnego. Na pewno nie na mnie. Musimy zapomnieć. –pocałował mnie w policzek i się oddalił. Odwróciłam się i złapałam go za ręke. Podeszłam do niego i wzięłam jego twarz w dłonie. Wpiłam się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Przepraszam. Chciałam ostatni raz. Przywieź jutro młodego do mnie. – wyszłam z pokoju. Założyłam buty i na odchodne rzuciłam:- Pa.
-Trzymaj się, mała – powiedział i się uśmiechnął. Wyszłam z domu. To była dość dziwna chwila, ale dała mi dużo do zrozumienia. Po pierwsze, że już nie kocham Patryka. A po drugie, że to koniec i nic już nie będzie. Że łączy nas tylko wspólne dziecko. Przy tym pocałunku nic nie poczułam. Kompletnie nic! To była taka ulga. Wzięłam głęboki oddech. Gdy doszłam do domu, od razu zmierzyłam do kuchni. Wyciągnęłam butelke wina i poszłam do siebie. Wypiłam z gwinta pół butelki. Nie cierpiałam. Piłam, bo kończyłam stary rozdział mojego życia i zaczynałam nowy. Piłam za nowość.
>>Maciek<<
Po ciężkim dniu rzuciłem się zmęczony na łóżko. Miałem zamiar zasnąć, ale ktoś sprytnie mi to uniemożliwił. Natalia.
-Tak słucham. – powiedziałem do słuchawki.
-Siedze sobie i myślę o Tobie, o nas. Wiem, że nie mogę zagwarantować Ci, że zawsze będzie idealnie, że obejdzie się bez kłótni i nerwów. Ale obiecuję, że będę dbać o Ciebie, o to co jest między nami. Będę starać się o Twoje szczęście, bo to właśnie Tobie zawdzięczam to co mam teraz; spokój i to poczucie, że jest jeszcze ktoś komu na mnie zależy. –milczałem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Nie żartujesz? –chciałem się upewnić.
-Kocham Cię – szepnęła, jakby nie była pewna. Zerwałem się z łóżka i zacząłem się ubierać.
-Natalia. Ja… -przerwała mi.
-Nic nie musisz. Ja tylko chciałam Ci powiedzieć, że poukładałam sobie przeszłość i że nic mnie z nią już nie łączy. Tylko Grześ. – zbiegłem po schodach –Że świętuje rozpoczęcie nowego rozdziału. Szkoda, że nie możesz wypić ze mną – zaśmiała się nerwowo. Uśmiechnąłem się pod nosem. Próbowałem sobie wyobrazić, Natalie siedzącą na łóżku z butelką wina w ręku i telefonem przy uchu.
-Mów dalej. – poprosiłem. Odpaliłem samochód. Opowiedziała mi cały dzisiejszy dzień. Jej rozważania na temat zachowania Patryka. Cały czas mówiła ona, a ja miałem wrażenie, że droga z Wrocławia do Zielonej jakby się skróciła. W mieście wina byłem po półtorej godziny. Natalia już nic nie mówiła, bo usnęła. Gdy stanąłem na podjeździe jej domu nie wiedziałem czy mam zapukać czy nie? Wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem. Nikt nie otworzył, więc nacisnąłem klamke. Drzwi były otwarte. Wszedłem powoli. Zamknąłem drzwi na klucz i wszedłem bez głośnie na góre. Obudziła się.
-Kurwa! Zasnęłam! –spojrzała na telefon –Fuck! Rozłączył się! –wypiła resztki wina. Robiłem wszystko, żeby nie wybuchnąć śmiechem. –Ciekawe czy w ogóle mnie słuchał. – westchnęła. Spojrzała z strone drzwi. Zobaczyła mnie. Wyszczerzyła swoje białe ząbki i podbiegła do mnie. Rzuciła mi się na szyje. Już nic nie mówiła, tylko była. Wdychałem jej zapach. Tak mi jej brakowało, ale przeze mnie nie rozmawialiśmy. Teraz już jest i to tylko moja.
**********************************************************************************

Czytacie - Komentujecie
5 komentarzy - next
To wracam po takiej przedłużonej przewie świątecznej.Przepraszam, że nie wstawiałam nic, ale po prostu nie było mnie w domu i nie miałam ze sobą moich opowiadań :/ Lecz się zrehabilituje ;)
Rozdział wyjątkowo mi się podoba, nawet nie wiem dlaczego, ale mi się podoba :P
Miłego czytania. Pozdrawiam, Natalia :***
Pozostawiam Wam Macieja ^^

 

niedziela, 13 kwietnia 2014

52 rozdział



Obudziły mnie promienie rannego słońca, łaskoczące w nos. Kichnęłam głośno i podniosłam się do pozycji siedzącej. Wzięłam głęboki oddech. Wstałam powoli i skierowałam się do pokoju Grzesia. Stanęłam w drzwiach. Mały podejrzanie przewracał się z boku na bok. Podeszłam do jego łóżeczka.
-Hej, Misiu. Co się dzieje? – szepnęłam.
-Mama – wyciągnął ręce. Wzięłam go, a on mocno się do mnie przytulił. Po chwili spojrzał na mnie.
-Co się dzieje? –zapytałam. On znów wtulił się we mnie. – Pamiętasz, że jedziemy dzisiaj do wujka Aleksa i do Leona? – uśmiechnęłam się.
-Pamiętam – powiedział dumnie i zwinnie wysmyknął się z moich objęć. Wybiegł z pokoju i zjechał po schodach, jak to miał w zwyczaju. Ja zaś powoli i normalnie zeszłam po schodach. Drzwi od łazienki były otwarte na oścież. Grześ stał na stołku i przeglądał się w lustrze. –Mamo, jestem ładny? – zapytał. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
-Oczywiście. Mój kochany przystojniaku. – pocałowałam go w główke.
-A do kogo jestem podobny? Do Ciebie czy do taty?
-No oczywiście, że do mnie. – powiedziałam dumnie.
-Ale Ty nie masz brązowych oczu. – zauważył, odwracając się do mnie i spoglądając mi prosto w oczy.
-Niech Ci będzie. Jesteś podobny do taty.
-A mamo. – odwrócił się w strone lustra i patrzył na moje odbicie.
-Tak?
-Gdzie jest mój tatuś? –odwróciłam wzrok. Jak ja mam mu to powiedzieć? Przecież to moja wina, że go nie poznał. To ja ukrywałam go przed Dudkiem.
-Mieszka w Zielonej Górze. Jest żużlowcem i w niedziele go poznasz. Jak będziesz chciał to u niego zostaniesz. –odwróciłam się i wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni i zaczęłam szykować śniadanie dla mnie i małego. Po chwili usłyszałam kroki małego człowieka i poczułam jak wtula się w moje nogi.
-Mamo. –przerwał cisze. Odwróciłam się w jego strone i kucnęłam.
-Słucham?
-Jeżeli ty nie chcesz to ja nie ziośtane u taty.
-Synuś, ale chcę, żebyś go poznał.
-To ciemu zrobiło Ci się śmutno?
-Bo to przeze mnie nie znasz go od urodzenia i zrobiło mi się smutno, że Cię skrzywdziłam. –nic nie powiedział, tylko się we mnie wtulił. Zdziwiło mnie to ile on rozumie. – To co jemy śniadanie?
-Tak –krzyknął i usiadł przy stole. Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy się ubrać, a następnie pojechaliśmy do Saszki.
-Ja ma dzisiaj trening. Sory, że Ci mówie dopiero teraz, ale sam się dowiedziałem rano. Zajmiesz się Leonem? – wrzucał do torby potrzebne rzeczy.
-Oczywiście – uśmiechnęłam się.- Z wielką przyjemnością.
W niedziele rano obudził mnie Grzesiek.
-Mamo! Mamo! Wstawaj, bo prześpisz! – skakał po łóżku i krzyczał. Podniosłam się.
-Co prześpie? –spojrzałam na niego.
-Jak to cio?! No mecz!!! – zaczął wrzeszczeć jak opętany.
-Grzegorz. Przestań. – pociągnęłam go za ręce. Położył się zmęczony koło mnie.
-Mamo. Wiesz co?
-Co?
-Ciesze się, że poźniam tate.- uśmiechnęłam się. Poleżeliśmy jeszcze chwile i poszliśmy zjeść śniadanie. Potem poszliśmy się ubrać. Oczywiście w Falubazowe koszulki (moja i Grzesia). –Mamo ile jeszcze musimy siedzieć? –niecierpliwił się maluch.
-Młody jest 14. A mecz o 17. Masz zamiar tyle tam siedzieć?
-A tato?
-Co tato?
-O której tam będzie?
-Około 15. Ale on musi być wcześniej, bo jest żużlowcem.
-No właśnie. Wujek Alex też jest. To znaczy, że z Leonem będzie wcześniej i Leon się będzie nudził, a jakbyśmy byli wcześniej to by był ze mną. Noo mamooo. Prooosie. –zrobił maślane oczka. Dobrze to sobie wykombinował.
-No dobra. Zbieraj się. – podskoczył z radości i pobiegł po buty. Założyłam mu obuwie i wyszliśmy z domu. Po 10 minutach byliśmy na stadionie. Gdy zatrzymaliśmy się na parkingu, mały wyskoczył jak poparzony. Ku mojemu zaskoczeniu bus Duzersa już stał. Mały biegnąc w strone parku maszyn, wpadł na Dudka.
-Uważaj mały. – Patryk uśmiechnął się do młodego. Grześ spojrzał na niego zdziwiony.
-Mamo? –odwrócił się w moją strone.
-Patryk Dudek. Twój tata. – wiem, że nie o taką odpowiedź mu chodziło, ale co miałam powiedzieć. Obydwaj spojrzeli się na mnie zdziwieni.
-Myślałem, że zrobisz to inaczej – odezwał się starszy Dudek.
-Tak wyszło. –mały teraz wpatrywał się w Patryka.
-Pokażesz mi motory? –zapytał, a ja odetchnęłam z ulgą. Myślałam, że ucieknie od niego.
-Oczywiście – uśmiechnął się, wziął syna za rączke i poszli do parku maszyn. Ja stałam jak wryta na środku parkingu. Przewidywałam, że inaczej to się potoczy, ale tak też mi pasuje. Na ramieniu poczułam czyjąś dłoń. Odwróciłam się.
-To naprawdę jest syn Patryka? –zapytała patrząc mi prosto w oczy, jakby chciała wypatrzeć kłamstwo.
-Tak- powiedziałam pewnie.
-Czyli, że jestem babcią? –uśmiechnęłam się, a ona to odwzajemniłam.
-No tak. – przytuliła mnie.
-Ja nie wymagam od Was tego, żebyście byli razem, bo wiem, że Patryk postąpił nie fair, ale dla małego… -przerwała.
-Wiem o co pani chodzi. Przepraszam. –odwróciłam się i poszłam do parku maszyn. Grzegorz siedział, podtrzymywany przez Patryka, na motorze. Był taki szczęśliwy. Nie podeszłam wystarczył mi widok z daleka.
-Cześć – zza moich pleców wyłonił się Emil.
-Sajfudinow nie strasz. – uśmiechnęłam się. Koło niego stał Krzyś. –Cześć młody.
-Hej ciociu. Gdzie Grzesiek?
-Z Patrykiem. – młody poleciał do boksu Dudka. – Gdzie masz Ole?
-Źle się czuła i została w domu.
-Na początku to normalnie. –ruszył lekko kącikami ust.
-No wiem. Też tak mówiła. Idę do siebie – odszedł do swojego boksu. Zaczęłam wzrokiem szukać Patryka i chłopców, którzy zniknęli z boksu. Krzyś z Grzesiem siedzieli na schodach.
-Grzesiek, gdzie tato? –zapytałam.
-Zostawił nas na chwile, ale nie krzycz na niego. –spojrzałam na niego zdziwiona. No ładnie się spisuje jak na pierwszy dzień tatusiowania. Raczej pierwszą godzine.
-Poszedł pogonić jakąś laske. – dodał Krzyś. Zaśmiałam się nerwowo. Pogonić. Kogo?
-Załatwione – podszedł do nas Dudek.
-Kogo poganiałeś? –ugryzłam się w język. Boże, moja ciekawość jest silniejsza ode mnie.
-Patrycje – odpowiedział. O nic więcej nie pytałam.
-Ciociu!! – usłyszałam głos młodszego Loktaeva.
-Co się stało? – biegł sam.
-Tato. –łapał oddech – Tato. Kłóci się z jakąś panią. – westchnęłam. Nie ma to jak mówić na swoją mame pani i nie wiedzieć, że nią jest. Patryk szybko pobiegł w strone bramy. Posadziłam Leona koło chłopców, dałam im mój telefon i pobiegłam za Dudkiem. Alex bardzo głośno rozmawiał z jakąś kobietą.
-Mówiłem Ci, że masz stąd iść – powiedział stanowczo Patryk. Jego głos był oschły, bez krzty uczucia. Stałam oddalona od nich.
-Ale ja nie chce! – krzyknęła.
-Ale masz iść, bo siejesz zamęt. – dopowiedział Loktaev.
-Nie! – wydarła mu się prosto w twarz. Podeszłam do nich.
-Chłopaki zostawcie nas same. – powiedział spokojnie. Patrycja zmierzyła mnie wzrokiem, a żużlowcy posłusznie się oddalili.  –Nie wiem co zaszło między Tobą, a Patrykiem i  nie chce wiedzieć, ale z tego co widze to on nie chce z Tobą oni rozmawiać ani być. Po drugie. Saszka. Zostawiłaś go, więc teraz nie wpieprzaj się, za przeproszeniem, do jego życia ani do życia Leona. Nie jesteś tu mile widziana, więc do widzenia. – pokazałam jej ręką brame. Nic nie mówiąc wyszła. Poszło łatwiej niż mi się zdawało. Chłopaki stali przy młodych. Fajne to wyglądało. Patryk, Alex, Emil. Grześ, Leon, Krzyś. Tak słodko. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w ich strone. Za kilkanaście lat to młodzi wkroczą na żużlowe tory. Nie potrafie sobie teraz wyobrazić te trzy maluchy na motorach.
*******************************************************************************
Czytacie-Komentujecie
5 komentarzy - następny rozdział
Postanowiłam zrobić zwiastuny do blogów, ale nigdzie nie moge znaleźć gifów z żużlowcami. Więc jeżeli ktokolwiek ma jakieś gify z Patrykiem Dudkiem, Maćkiem Janowskim, Przemkiem Pawlickim, Grzegorzem Zengotą to prosiłabym, żeby mi przesłał na maila: natalahnatek@gmail.com. Z góry dziękuję :)
Pozostawiam Wam małych, przyszłych żużlowców.
Grześ (syn Natalii i Patryka)

Krzyś (syn Oli i Kamila)

Leoś (syn Alexa i Patrycji)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

51 rozdział


-I jak zareagował? –zapytała Ola.
-No mów, szybko. – pospieszała mnie Tusia.
-Na początku był zaskoczony, ale później wszystko zrozumiał. Dlaczego mu nie powiedziałam i w ogóle. Byłam zaskoczona jego reakcją. Jak nie Dudek.
-Natalia. Proszę Cię tylko nie daj się…- zaczęła Ola.
-Nawet nie zaczynaj. Dobrze wiesz, że nie łatwo jest zapomnieć o kimś kogo się bardzo kochało. Było się z nim przez długi czas. Planowało przyszłość. Ma się z nim dziecko. Więc nie pouczaj mnie, bo sama byłaś w takiej sytuacji! – zdenerwowałam się, zalałam się łzami.
-Przepraszam. Misiek. Ja nie chciałam. – powiedziała skruszona.
-Natalia my nie chcemy dla Ciebie źle, ale zrozum, że się martwimy. Jeżeli Patryk był zdolny raz Cię skrzywdzić to może to zrobić i drugi raz – sytuacje zaspokoiła jak zawsze Natalia.
-Tylko, że ja nic nie wspominałam o powrocie do Patryka. – uśmiechnęłam się.
-No ale wiesz o co mi chodzi. Stara, a Ty co się nie odzywasz? –Natalia zwróciła się do Oli.
-Musze Wam coś powiedzieć.
-No wal
-Jestem w ciąży z Emilem.
-Aaaaaa- zaczęłyśmy krzyczeć.
-Uspokójcie się – przebiła się przez nasz krzyk.
-My się tak cieszymy – powiedziałam.
-To nie musicie tak głośno. – zaczęłyśmy się śmiać.
-Ja jade gdzieś nie wiadomo gdzie. I chyba zgłosze porwanie. – powiedziała Tusia.
-Uuu. Coś się kroi? –powiedziałam przez śmiech.
-To nie jest śmieszne.
-No oczywiście, że miłość nie jest śmieszna, ale Natalia ma dzisiaj dobry humor. – wtórowała Ola.
-Ale ja nie wiem czy to miłość. Na pewno zauroczenie.
-A gdzie jedziesz? – zapytałam.
-No właśnie nie wiem. Olek po prostu mnie porwał i gdzieś wywozi, bo jeszcze nie dojechaliśmy do celu.
-No to może my nie przeszkadzamy – powiedziałam.
-Miłego pobytu nie wiadomo gdzie. – zakończyła Ola. Rozłączyłam się i uśmiechnęłam do ekranu.
>>Patryk<<
Nie mogę uwierzyć w to, jak Natalia ukryła przede mną ciąże i to do tego bliźniaczą. Nawet nie zauważyłem, że nie pojawiała się na meczach. Tak bardzo byłem zapatrzony w siebie.
-Kotku, co się stało? Od kiedy przyszedłeś nie odzywasz się, nie jesz.- Patrycja położyła swoje ręce na moich ramionach.
-Nic. – burknąłem – Mogłabyś w końcu przestać mnie męczyć. – podniosłem się z sofy.
-Ja się tylko martwie. Czy coś w tym dziwnego?!
-Mogłabyś się dzisiaj wyprowadzić?- powiedziałem spokojnie.
-Że co?!
-Czy mogłabyś się wyprowadzić? –powtórzyłem.
-Co ona z Tobą zrobiła?! Pogodziliście się? Wiedziałam, że wymiękniesz! Wiedziałam! – podeszła do mnie. –Jesteś słaby.
-To Ty jesteś słaba. Bo to Ty zostawiłaś swojego chłopaka z dzieckiem. Ty jesteś słaba, bo wykorzystałaś mnie, żeby tylko nie być sama. Twoje zachowanie jest żałosne. I wiesz może zrozumiałem to za późno, ale to Natalia była najlepszą dziewczyną, którą miałem, a Ty na pewno nią nie jesteś. Więc powtórze jeszcze raz. Masz się dzisiaj wyprowadzić.
-Ty ją nadal kochasz. – poszła na góre, a ja za nią. – Tylko nie rozumiem po co poświęcasz związek, jak ona i tak do Ciebie nie wróci.
-Wiem, ale nie mam zamiaru trwać w toksycznym związku, jeżeli mogę zbudować nowy na zasadach fair play. – widać było, że denerwuje ją to, że na wszystko mam odpowiedź.
-Toksyczny powiadasz?! A od kiedy tak sądzisz?! – krzyknęła, wrzucając swoje ciuchy do torby.
-Od dzisiaj. –odpowiedziałem spokojnie. Wstała i stanęła tak blisko mnie, że prawie stykaliśmy się nosami. Wpiła się w moje usta i po chwili oderwała.
-Nic?! – pokiwałem przecząco głową. Wróciła jeszcze bardziej zdenerwowana do pakowania się. Gdy skończyła wyszła z domu trzaskając drzwiami. Od samego początku wiedziałem, że robie źle. Gdybym nie skrzywdził Natalii nasza córka by żyła. Wszystko byłoby tak idealne. Wziąłbym z nią ślub. Wychowywalibyśmy nasze dzieci razem. A nie oddzielnie i to tylko jedno. Otworzyłem szafe i z głębi wyciągnąłem niebieską sukienke. Natalia ochrzaniła by mnie, że „to nie jest niebieskie, tylko turkusowe” Uwielbiałem ją denerwować, a potem przepraszać. Tak słodko się denerwowała. Pamiętam, że po każdej kłótni lądowaliśmy w łóżku, tam łagodząc do końca nasze spory. Skłamał bym gdybym powiedział, że już jej nie kocham. Nie jestem z nią rok, ale i tak nigdy nie powadze się z tym, że w tak paskudny sposób się rozstaliśmy i jak mogłem ją skrzywdzić. Położyłem się na łóżku. Wciągnąłem zapach perfum, które jeszcze zostały na sukience. Zawsze używała takich samych. Gdy bardziej skupiłem się na zapachu wyczułem także swoje perfumy. Wyszedłem na balkon, zostawiając ciuch na łóżku. Wziąłem z parapetu zapalniczke i paczke papierosów. Wyciągnąłem jednego i zapaliłem. Zawsze mnie uspakajały, dlatego zostawiam je na specjalne okazje. Nie wiem czy warto próbować, ale…
>>Natalia<<
Czemu ja o nim non stop myśle?! To jest takie głupie! Przecież on Cie skrzywdził! –mówi rozsądek. Ale Ty go kochasz! -krzyczało serce.  Nie mogę zrozumieć zachowania mojego serca i reszty organizmu. Za uczucia przecież nie odpowiada serce, choć to ona bije jak szalone przy tej osobie, a mózg stoi w miejscu. Nie rozumiem. Wyciągnęłam z szafy bluze Patryka. Skąd ona wzięła się u mnie?! Nie wiem. Ubrałam się w nią i wciągałam jego zapach. Teraz dopiero zauważyłam, jak mi go brakuje. Wiem, że nie mogę do niego wrócić. Za bardzo mnie skrzywdził. Wtulając się w bluze Duzersa zasnęłam.
************************************************************************
Czytacie-Komentujecie
4 komentarze - następny rozdział
Następny rozdział tak szybko zawdzięczacie Weronice, której dedykuję ten rozdział. Jest krótki, ale mnie się jakoś tak podoba. Na pewno jest uczuciowy. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.