poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rozdział 70+

>>Klara<<
Nie jestem laską, która wierzy w jakieś bajki o miłości od pierwszego wejrzenia ani taką, która leci na umięśnioną klatę czy coś, ale do żużlowców zdecydowanie mam słabość. Nie rzadko się takich spotyka w klubie nad morzem. Najpierw Sajfutdinow jak wracałam z łazienki. Narąbany w trzy dupy. Przecież nie zostawię chłopaka, tym bardziej że strasznie rozpaczał. Zrobiło mi się go żal. W pewnym momencie nawet zaczął płakać. Mówił jakim jest złym bratem i w ogóle. I nagle zjawił się on. Dudek. Słynący ze zbuntowanego charakteru i skutecznej jazdy na torze. Jakiś czas temu to bym odpłynęła gdzieś w marzenia, teraz nie. Bo heloł! Podtrzymuje pijanego gościa.
Żużlowcy poszli, a ja wróciłam do brata. Usiadłam na wolnym krzesełku przy barze.
-Zgadnij kogo widziałam? -powiedziałam podekscytowana.
-To nie zgadniesz kogo ja widziałem. -krzyknął, żebym usłyszała mimo głośnej muzyki.
-Grzegorza Dudka pewnie?
-Skąd wiesz? Pytał o Sajfutdinowa.
-A ja byłam w łazience i się z nimi mijałam.- rzucił mi klucze od mieszkania.
-Idź, bo dzisiaj siedzę dłużej. -uśmiechnęłam się do niego. Nie był zadowolony, że musi na nas zarabiać. Ale jak to babcia mówi, życie wymusza czasami na nas rzeczy, których nie chcemy robić. Szłam uważnie się rozglądając. Przyzwyczajenie ze "złych" lat.
-Ej, mała! Zaczekaj! -zdezorientowana zaczęłam biec. Jeżeli to był jakiś gość z klubu, to nie trudził się żeby mnie dogonić. -Czemu uciekasz?!
Przyspieszyłam. Przez podejrzanych kolegów ojca nauczyłam się dość szybko biegać, ale ten gość był wyjątkowo szybszy. Poczułam jego rękę zaciskającą się na moim przedramieniu.
-Zostaw! -odepchnęłam go, ale był silniejszy.
-Co Ty robisz?! -był zdezorientowany. Oddychał ciężko.
-Jezu. To Ty. - usiadłam na krawężniku. -Przepraszam. Nie poznałam Cię po głosie, a życie nauczyło mnie spierdzielać jak ktoś krzyczy zaczekaj lub stój.
Próbowałam złapać oddech.
-Spoko. -zaśmiał się i usiadł koło mnie. -Choć nie spodziewałem się, że będę taki maraton dzisiaj robić.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
-Szybko odprowadziłeś kolegę.
-Pawlicki z Loktaev'em wyszli nam na przeciw i po prostu im go przekazałem i powiedziałem, że muszę jeszcze gdzieś iść. Na szczęście są na tyle dobrzy, że nie zadawali stu pytań do
-To Pawlicki i Loktaev też są z Wami?!
-Są, ale zajęci.
-Wiem, że są zajęci. Miałam przyjemność poznać siostrę Mateusza. W sumie to chodziłam z nią do klasy i była jedyną osobą, która się ze mnie nie śmiała.
-Czyli się pewnie ucieszy jak Cię zobaczy.
-Teraz?
-Nie. Spokojnie. Może jutro.
-A dlaczego właściwie wróciłeś?
-Żeby Ci podziękować. Że tak ładnie się zajęłaś naszym "nieszczęściem".
-A tak naprawdę?
-A tak naprawdę to mam wolny wieczór i chciałbym go spędzić w towarzystwie miłej i ładnej dziewczyny, bo w domu wiem że będzie atmosfera napięta. Nachlany Krzysiek. Wyjazd Liliany itd.
-To może idźmy nad morze?
-Gdzie sobie życzysz.
Szliśmy piaszczystą plażą, słuchając sszumu morza i skrzeczenia mew.
-Mogę się o coś zapytać? -przerwał ciszę Dudek.
-Oczywiście
-Czemu tak uciekłaś jak Cię zawołałem?
-Wystraszyłam się.
-Czego? Nawet się nie obejrzałaś. Przecież twój brat też mógł Cię wołać.
-Głos mojego brata znam na pamięć. Po za tym już mówiłam. Nauczyłam się spieprzać jak ktoś bardzo chce mnie zatrzymać.
-Dlaczego w ogóle miałaś powód, żeby uciekać?
-Mój ojciec nie należał do tych, którzy pracują i spokojnie wychowują dzieci. Zawsze znalazł się ktoś komu zalazł za skórę. Pod szkołę przychodziło pełno dziwnych gości. W sumie żyliśmy z bratem w ciągłym strachu od kiedy mamy nie ma. Ojca zabrali następni ludzie z którymi zadarł, a my z Frankiem jesteśmy tak wypróci z miłości do niego, że nawet się cieszymy, że mamy spokój.
Milczał. Nie zdziwiłam się. Każdy kto tak bardzo chciał znać prawdę później milczał.
-Odprowadzisz mnie? Mam ochotę tylko położyć się do łóżka i spać.
- Nie ma problemu.
Złapał mnie za rękę, jakby bał się, że ktoś mnie porwie. Nie odepchnęłam tego gestu. Było mi miło, że ktoś jeszcze się o mnie martwi.

>>Grzesiek<<
Wróciłem do mieszkania. Zastałem tylko Oliwie z Leonem w kuchni.
-Jak się czujesz?- zapytała Pawlicka.
-Dobrze. Dlaczego miałoby być inaczej?
-Do kogo tak pędziłeś? -odezwał się Loktaev.
-Poznałem fajną dziewczynę, jak podtrzymywała pijanego Krzysia.
-No idealna okazja. -zarechotał Leon.
-Chciałem wrócić jej podziękować i w ogóle pogadać. - opowiedziałem im jak uciekła i co mi potem na plaży powiedziała.
-U mnie w klasie była taka dziewczyna. Miała tak powalonego ojca, że masakra. Często u nas przesiadywała, bo jacyś dziwni goście za nią łazili.
-Mówiła, że Cię zna. Że tylko Ty się z niej nie śmiałaś.
-Jak ma na imię?
-Klara.
-To ta sama. Biedna dziewczyna. Mogła liczyć tylko na brata.
-Wiesz coś więcej? Dlaczego nie ma mamy? Czemu ich ojciec tak się stoczył?
- Chyba nie powinnam Ci tego mówić. To jej sprawa. Jak będzie chciała to sama Ci powie.
-W sumie racja. -ziewnąłem głośno.
-Może idźmy spać. Dość wrażeń na dzisiaj. -
***

piątek, 11 marca 2016

Rozdział +70

>>Nick<<
Nie mogę wciąż pozbyć się wrażenia, że brat Liliany ma mi za złe, że jej pomogłem. W ogóle dziwnie się czuje w ich towarzystwie. Jej przyjaciół, osób które okłamała. Wydaje mi się jakbym ja też im coś zrobił. Tym bardziej się tak czuję teraz, gdy siedzie z nimi sam czekając, aż Liliana wróci po rozmowie z Grzegorzem.
-Powiedz mi jak -odezwał się jej brat.
-Krzysiek odpuść -przerwała mu Nicole.
-Czemu pomogłeś Lilianie? Masz w tym jakiś interes? -drążył temat.
-A Ty byś nie pomógł płaczącej dziewczynie?
-Przecież ona udawała, żebyś się nabrał.
-Wtedy tego nie wiedziałem. Wyglądała wiarygodnie. Jakby naprawdę rzucił ją chłopak.
-Tak Ci powiedziała?!- do rozmowy włączyła się Oliwia.
-Tak. Zaufała mi, więc nie mogłem też od razu zadzwonić do któregoś z Was, żeby powiedzieć, że jest u mnie.
-Nie ma już do niej siły. Nie wiem czy nie ona wraca do Ciebie czy jedzie do domu. W sumie to mi wszystko jedno. Po prostu chcę, żeby dała nam spokój.
-Przecież to twoja siostra- zareagowała Nicole.
-Nie chcę siostry, przez którą ciągle muszę się wstydzić.
-Przecież my wiemy, że to nie twoja wina. -odezwał się Mateusz.
Krzysiek rzucił wściekłe spojrzenie Pawlickiemu.
-Co ty nie powiesz? Tylko że to na mnie zazwyczaj krzywo patrzycie jak coś zrobi.
-Aż tak źle o mnie myślisz braciszku?
Stała w drzwiach od dłuższego czasu, ale nikt jej nie zauważył.
-Jeżeli liczysz że będę teraz udawał, że tego wszystkiego nie powiedziałem.
-Czyli tak myślisz?
-Tak.-odparł stanowczo.
-Nie powiem. Przykro mi.
-Dziwisz się, że tak myślę? Narobiłaś zamieszania. Musiałem się za Ciebie wstydzić, bo odwalałaś jakieś głupie afery. I nie mów mi, że to twoje życie czy coś, bo ja też jestem częścią twojego życia, bo jestem twoim bratem. Jeżeli pamiętasz. Ale teraz nie mam ochoty Cię oglądać dzisiaj. Sorry.-wstał i wyszedł.
Liliana popatrzyła jak odchodzi.
-Chyba czas się pożegnać. -uśmiechnęła się do dziewczyn.
Gdy one ściskały się pół godziny ja zszedłem na dół do samochodu.
-Masz pecha, stary.-Grzesiek stał przy drzwiach wejściowych.
-Bo będę musiał teraz słuchać jacy jesteście niedobrzy?
-Mhm. I nie tylko, bo też: jak to jej źle, jaką jest beznadziejna, brzydka i nikt jej nie lubi.
-Myślę, że to sobie odpuści bo już mi to mówiła i wie że nie mam ochoty tego słuchać.
-To ona coś nowego wymyśli, spokojnie.-uśmiechnął się do mnie. -Mogłaby zmienić swoje myślenie. Myśli tylko o sobie i to w tym wszystkim najgorsze.
Powiedział tak jakby nie do mnie.
-Dobra wracam na górę. Miło było poznać Cię, kuzynie. Nara!
-Nara
Podbiegł do bloku.

>>Grzesiek<<
-Grześ, zadzwoń do Krzyśka- powiedziała Nicole.
-Już mi kazałaś. Z dziesięć razy chyba dzwoniłem. Nie odbiera.-usiadła zdenerwowana na łóżku.
-Poszedł tylko się przejść- Oliwia próbowała ją uspokoić.
-Przejść?! Nie ma go pół dnia. Przejść, na pewno.
Paulina poszła z nią do pokoju, żeby się położyła i odpoczęła.
-Idę go poszukać- zaproponowałem.
-Może pójdziemy z Tobą? -zapytał Mateusz z nadzieją, że odmówie.
-Nie. Pójdę sam. W sumie mam ochotę na spacer.
Zabrałem kurtkę i wyszedłem. Słońce schowało się już za horyzont i powoli robiło się chłodno. W wieczornej ciszy słuchać było tylko niedaleko szum morza. Nie miałem pojęcia, gdzie on może być, więc najpierw zdecydowałem pójść do klubu, w którym byliśmy wczoraj. Kilka metrów wcześniej było słychać muzykę. Wszedłem i zacząłem się rozglądać. Przy stolikach siedziało mnóstwo ludzi, tak samo przy barze, ale nigdzie nie mogłem zlokalizować blond czupryny Krzyśka. Podszedłem do baru, żeby się zapytać o niego
-Co podać?- zapytał barman.
-Dzięki, ale nic.-próbowałem przekrzyczeć muzykę.-Widziałeś może...
-Ty jesteś ten żużlowiec z Wrocławia? Dudek tak?
-Tak.
-Ale super. Siostra mi nie uwierzy, że Cię spotkałem w pracy.
Zdenerwowało mnie jego podekscytowanie, ale w sumie nie będę musiał mu tłumaczyć jak wygląda osoba, której szukam.
-Chętnie bym z Tobą pogadał, ale szukam kolegi. Krzysiek Sajfutdinow?
-Przed chwilą poszedł do łazienki. Chciałem autograf, ale nie w ogóle nie kontaktował.
-Zapłacił?
-Tak.
Z łazienek dobiegł krzyk.
-Ja sobie poradzę!
-Ale jesteś kompletnie pijany, stary. -odezwała się dziewczyna.
-Nie jestem pijany!
Dobiegłem do niego, uwalniając dziewczynę.
-Krzysiek! Przestań!- wyprowadziłem go na dwór. -Dzięki za pomoc.
Zwróciłem się do dziewczyny. Teraz mogłem jej się przyjrzeć. Miała potargane włosy, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Przepraszam, że musiałaś się z nim szarpać.
-Nie ma sprawy. Podtrzymywać pijanego żużlowca to sama przyjemność -zaśmiała się.
-Rozumiem, że jesteś siostrą barmana?
-Skąd wiesz?
-Ty sobie tutaj romansuj, a ja idę do domu, bo moja dziewczyna chyba się troszkę wkurzy.- wymamrował Krzyś.
-Dobra to ja też lecę.
-Jak będziesz miał czas to ja jestem tu codziennie wieczorem, bo brat ma nocną zmianę.
-Dla Ciebie znajdę. Pa- machnąłem i pobiegłem za Sajfutdinow'em.

piątek, 12 lutego 2016

70 rozdział -CZY TO JUŻ KONIEC???

Witam Was moi czytelniczki  ❤
Jak widzicie moja regularność jest przerażająca. Więc postanowiłam, że skończę to opowiadanie. Jest wiele powodów. Nauka, brak czasu, brak weny, brak pomysłu, brak chęci, a przede wszystkim chyba brak miłości do opowiadania. Tak, więc miłego czytania ostatniego 70-ego rozdziału. Dziękuję, że byłyście ❤
*************************************************
>>Krzysiek<<
-I nareszcie wolny weekend!- krzyknąłem, kładąc się na leżaku.
-Ty się bracie tak nie ciesz, bo będziesz po nim tak zmęczony, że -powiedział Mateusz.
-Ee tam. Przeżyjemy
-Mateusz ma racje, braciszku. -podniosłem głowę, rzucając spojrzenie mojej "kochanej" siostrze. -Będziesz tak marudził, że Cię Nicole z domu wyrzuci.
-Kto Ci powiedział, że
-Że macie zjazd? -przerwała mi. -Mam swoje źródła.- już otworzyłem usta, żeby jej odpowiedzieć- Nie bój się, nie zostaje. Poczekam aż przyjadą wszyscy. Powiem co mam powiedzieć i sobie pojadę.
- To nie ode mnie zależy czy będziesz mogła zostać -powiedziałem.
-Okej. Ja nie wiem czy chcę z Wami zostać. - położyła się na leżaku obok. -Chcę wrócić do kogoś na kim mi zależy i mnie rozumie.
- Czyli przyjaciół masz gdzieś? - usiadłem dokładnie się jej przyglądając.
-Tak jak oni mieli mnie gdzieś, gdy wybuchła kłótnia z Grzegorzem.
-Czy Ty się słyszysz?! Przecież uciekłaś sobie. Nawet nie wiedzieliśmy gdzie jesteś. Jak mieliśmy Ci pomóc jak nie odbierałaś od nikogo?! -odwróciła głowę i milczała. Wiedziała, że mam rację. Na taras wbiegła Oliwia.
-Lili!! -pisnęła i przytuliła ją, jakby chciała ją udusić. Wstałem i poszedłem do domu.
-No wchodź. Kogo się boisz? -usłyszałem głos Grześka z przedpokoju, wepchnął do salonu Nick'a. Obleciał pokój wzrok, po czym zatrzymał go na mnie i stanął. -Krzysia? Krzysia się, stary, boisz?!-Dudek wybuchł śmiechem.
-Cześć -mruknął.
-No cześć. Czego się boisz? Przecież nic nie zrobiłeś. Chowałeś moją siostrę, ale pewnie się wkurzyłeś jak się dowiedziałeś, że Ciebie też na starcie okłamała.-kiwnął głową i usiadł koło mnie na kanapie.- Wcale się nie dziwię.
-A gdzie reszta? -zapytał Grzesiek.
-Dziewczyny z Lilianą, a Mati z Leonem w kuchni. Zawołaj wszytskich i przypomnij Lili, że chciała nam coś powiedzieć.
-Wolałbym się z nią nie widzieć.-poszedł po chłopaków, a wstałem zawołać dziewczyny.
-Liliana. Są wszyscy. Chciałaś nam coś powiedzieć.

>>Liliana<<
Stałam jak skazany przed sądem, przyglądając się moim przyjaciołom. Na każdej twarzy małowały się inne emocje. Dziewczyny niby cieszyły się, że mnie widzą, ale dało się wyczuć w ich oczach dezaprobate. Leonowi i Mateuszowi było wszystko jedno. Nick jakby się bał, że spanikuje. Mój brat był zły i w ogóle tego nie krył, ale w pomieszczeniu znajdowała się osoba, której najbardziej należały się moje przeprosiny. Stał oparty o furtyne w drzwiach, ale na mnie nie patrzył. Próbowałam bezsłownie zmusić go, żeby to zrobił, ale mi się nie udało. Wzięłam głęboki oddech.
-Chciałabym Wam wytłumaczyć na początku czemu tak się zachowałam.-nikt się nie odezwał. Nie wiedziałam czy uznać to za zły czy dobry znak.- Grzegorz zawsze się ze wszytstkimi wygłupiał, czym zwracał na siebie Waszą uwagę. No ze mną też, ale mnie się to tak nie podobało jak Wam.Wymyśliłam, więc plan, w którym zwróciłabym na siebie przynajmniej uwagę dziewczyn i nie powiem podziałało bardzo dobrze. Jak Wam powiedziałam, że Grzegorz mi się podoba i chyba się w nim zakochałam. Było logiczne, że na to czekałyście. Na początku było fajnie. Musiałam się tylko do niego wdzięczyć, co jakoś specjalnie mu chyba nie przeszkadzało albo tego nie pokazywał. W sumie teraz nie ważne. Poczułam się dobrze, bo ktoś zwracał na mnie uwagę. Zaczęły się sprzeczki z Grzegorzem. Myślałam, że chyba mu się podobam, dlatego tak mi dokucza. Ale sprzeczki przerodziły się w coraz to ostrzejsze kłótnie, które niespecjalnie Wam się podobały. Raz mi dopiekał, a raz podchodził i się przytulał. Zgłupiałam i tak się wczułam w to kłamstwo, że straciłam nad nim panowanie. Jak się ocknęłam, to się domyśliłam, że on tak robi, bo wie. Wie, że sobie to wymyśliłam. Próbował mi pomóc z tym skończyć. Choć nie powiedział tego wprost. Wtedy miał okres nadmiernego picia, czym również próbował mnie zbrzydzić do siebie. Byłam zbyt zajęta tym udawaniem, że tego nie zauważyłam. No, więc gdy wyczułam, że to zaszło za daleko, wywołałam tą kłótnie. Próbowałam wkurzyć Grzegorza, jak tylko się dało, żeby powiedział coś po czym będziecie na niego źli, a nie na mnie. Znów stałam się ofiarą, ale uciekłam, bo się bałam. Wiedziałam, że nie wiecie, ale się bałam. Bałam się, że mi nigdy nie wybaczysz. -spojrzałam na Grześka i wytarłam szybko łzę. Rzucił mi spojrzenie. -Bałam się, że im powiesz.-parsknął.
-Zaczynasz być śmieszna. -odezwał się.
-Nie przerywaj jej -zganiła go Nicole.-To co dotyczy tylko Was wyjaśnicie sobie na osobności.-odwrócił z powrotem wzrok.
-Cieszyłam się, że to skończyłam, ale było mi głupio, że w taki sposób. Więc kończąc mój wywód. Bardzo Was przepraszam. Nie musicie mnie rozumieć, bo sama do końca nie rozumiem, po co to wszystko było, ale chciałabym po prostu, żebyście wiedzieli, że jest mi bardzo przykro, że się tak zachowałam. Przepraszam.- znów obrzuciłam ich wzrokiem. Nic.
-My się cieszymy, że dojrzałaś do decyzji, żeby nam to wyjaśnić i nas przeprosić -powiedziała Paulina w imieniu dziewczyn -I myślę, że chłopcy też tak myślą, ale Krzyśkowi i Grześkowi musisz dać czas, bo ich to uderzyło najbardziej. -gdy skończyła Grzegorz wyszedł z pokoju i po chwili było słychać trzask drzwi wyjściowych. -No na co czekasz? Chce z Tobą pogadać. -wyszłam za nim.

>>Grzesiek<<
Jezu, co ta dziewczyna ma we łbie?! Zbiegłem po schodach. Mam nadzieję, że zrozumiała mój ruch.
-Grzegorz!-krzyknęła.- Zaczekaj!
Nie zatrzymałem się, ale zwolniłem. Dobiegła do mnie.
-Przepraszam -powiedziała półszeptem.
-Po co? Po co mnie do cholery przepraszasz?! Zjebałaś mi rok życia. Nie mogłem spojrzeć się na inną dziewczynę, bo dziewczyny zaraz gadały, że Cię zdradzam, a przecież nawet nie byłem Twoim chłopakiem. Przecież zanim się nie odezwałaś po ucieczce, to wszystko to była moja wina.
-Mogłeś nie wywoływać kłótni.
-AAAAA!!! -wydarłem się. -Kurwa, czy ty serio nie słyszysz co gadasz?! Ja je wywoływałem, żebyś przestała ich okłamywać. Próbowałem Ci pomóc. Przecież nie tylko mnie okłamywałaś, idiotko!
-Wiem-mruknęła pod nosem.
-Nie licz, że Ci wybaczę. Będziemy musieli się spotykać, ale nigdy nie będzie tak jak było. Ani przez moment nie liczyłaś się z moimi uczuciami. Nawet nie pomyślałaś, że ja też czuje! -wykrzyczałem jej w twarz. Miałem nadzieję, że dotarło.
-Czyli, że Ty...
-Chyba miałem prawo. Wdzięczyłaś się. Przymilałaś. Przytulałaś.
-Przepraszam. Nie chciałam. Nie miałam pojęcia, że to tak daleko się posunie. -złapała mnie za rękę.
-Mogłaś dobrze przemyśleć, zanim w ogóle coś zrobiłaś. Teraz już nie odczarujesz tego wszystkiego. Za dłygo to trwało. Przykro mi, ale ode mnie nie masz co liczyć na przebaczenie. Bo jak mocno Cię kocham, tak dwa razy bardziej Cię nienawidzę. -puściłem jej ręke i ruszyłem w stronę plaży.
Życzę jej w życiu jak najlepiej tylko, żeby już nikogo tak nie okłamywała jak nas. Kocham ją, ale chyba raczej już jak siostrę.
No, więc żyjmy wszyscy długo i szczęśliwie, w miłości, itd.