środa, 30 października 2013

25 rozdział




Wybiła godzina 00:00.
Na sale wjechał tort. Nie dość, że ślicznie wyglądał to jeszcze bosko smakował. Gdy wszyscy goście zjedli przyszedł czas na oczepiny. Najpierw Młoda Para wręczyła podziękowania dla rodziców. A nasz stary zespół wykonał piosenkę ,,Cudownych rodziców mam”. Oczywiście tradycyjnie odbyło się rzucanie kwiatów (bo Ola nie miała welonu) i muchy. Nie zgadniecie kto złapał bukiet.  JA.  Hehe. A muche mój przyszły mąż. Jak się zgraliśmy. Po łapaniu mieliśmy razem zatańczyć. Gdy piosenka się skończyła Ola z Kamilem zaczęli krzyczeć ,,Gorzko, gorzko”. W co wtórowała cała reszta gości. Zawiesiłam swoje ręce na szyi Patryka i wpiłam się w jego usta. Rozległy się oklaski.
Następną oczepinową zabawą był test zgodności. Usadziliśmy Parę Młodą na krzesłach postawionych tyłem do siebie, aby się nie widzieli i nie mogli się ze sobą komunikować. Daliśmy im  po 2 kartki z napisem "ja" i "on" (dla Panny Młodej) i "ja" i "ona" (dla Pana Młodego). Prowadzący zadawał pytania a Para Młoda podnosiła karteczki odpowiadając tym samym na pytania. Oto pytania, które im zadał i ich odpowiedzi:
 Kto pierwszy nawiązał znajomość? (Ola: Ja, Kamil: Ja)
Kto częściej mówi "Kocham Cię" ? (Ola: On, Kamil: Ja)
 Kto w małżeństwie będzie rządził pieniędzmi ? (O: Ja, K:Ja)
Kto dłużej śpi ? (O:JA, K: Ona)
Kto częściej wywołuje kłótnię ? (O: On, K: Ona)
 Kto lepiej prowadzi samochód? (O:On, K:Ja)
 Kto będzie wstawał do małego dziecka w nocy jak będzie płakało ? (O:Ja, K:Ona, przy tym pytaniu Ola się na mnie spojrzała i uśmiechnęła)
Kto nie będzie pił na imprezie aby prowadzić auto ? (O: On, K:Ona)
 Kto będzie rządził w sypialni? (O:On, K:Ja)
Kto pierwszy zasypia w łóżku? (O:On, K: Ona)
Kto ma fajniejszych teściów? (O:Ja, K: Ja).
W następnej zabawie uczestniczyli goście. Zadaniem Oli i Kamila było wybranie po 7 chętnych osób ze swoich rodzin (pełnoletnich). Zabawa polegała na tym, że prowadzący zabawę ma za zadanie czytać tekst, a uczestnicy zabawy powinni go uważnie słuchać i stosować się do wskazówek. W momencie gdy usłyszą imię, które zostało przyporządkowane im w zabawie wstają ze swojego krzesła i biegną tak, aby jak najszybciej okrążyć wszystkich z własnej drużyny. Jeżeli tego nie zrobi musi wypić przygotowany przez pana młodego lub świadka kieliszek wódki. Im więcej pomyłek tym więcej kieliszków. Na słowo RODZINA wstają wszyscy uczestnicy zabawy i  okrążają krzesła ze swojej drużyny. Na słowo DZIECI wstają JACEK, WITEK i ZOSIA, a na słowo ZWIERZĘTA - AZOR i SŁOŃ. Oto czytany tekst:
" Pewnego razu TATA powiedział, że do naszego miasta przyjechał cyrk. WSZYSCY bardzo się ucieszyli, ponieważ TATA obiecał, że jutro całą RODZINĄ pójdą na przedstawienie. Świetnie! Zawołał WITUŚ. Bardzo chciałbym zobaczyć SŁONIA. E tam SŁOŃ, małpy są o wiele ciekawsze powiedział JACUŚ. Ja tam najbardziej lubię naszego AZORA, powiedziała ZOSIA, ale to tylko kundel. Pójdziemy WSZYSCY powiedział TATA, a MAMA go poparła. Następnego dnia MAMA kupiła bilety i WSZYSCY poszli do cyrku. Przedstawienie się zaczęło. Występowały małpy, tygrysy, potem konie, a na końcu pocieszny klaun. Lecz DZIECI zaczęły się bardzo niepokoić, bo wciąż nie było SŁONIA. Ja chcę SŁONIA! - zaczął wołać WITUŚ, a ja chcę lody zmienił temat TATA i kupił lody. RODZICE spojrzeli na siebie, a DZIECI nadal czekały na SŁONIA, a SŁONIA wciąż nie było. Po paru innych występach wreszcie na arenie pojawił się SŁOŃ. DZIECI bardzo się ucieszyły. Czas szybko mijał, przedstawienie dobiegało końca. Cała RODZINA dobrze się bawiła, a najbardziej DZIECI WSZYSCY zadowoleni wrócili do domu. Nawet AZOR szczekał z radości. Przy kolacji TATA obiecał DZIECIOM , a MAMA potwierdziła, że jutro z AZOREM, jak będą grzeczne, to znowu WSZYSCY pójdą do cyrku, aby zobaczyć jeszcze raz SŁONIA i inne ZWIERZĘTA. I tak zakończył się dzień."
Było jeszcze więcej śmiechu niż wcześniej. Przedostatnia zabawa polegała na tym, że świadkowie (czyli ja i Michał) siedzieliśmy z miskami, do których każdy kto chciał zatańczyć z Panną lub Panem Młodym musiał wnieść opłatę. Zebrane pieniądze Para Młoda ma przeznaczyć na symboliczny wózek dla nienarodzonego niemowlaka. I znów to spojrzenie. Ostatnia zabawa. Bardzo przydatna w tej sytuacji. Posadziliśmy pare młodą do siebie placami na krzesełkach, w tym czasie orkiestra przygrywała krótką melodie. Po zakończeniu utworu Nowożeńcy odwrócili się do siebie,  jeżeli obydwoje obejrzą się w tą samą stronę, to znaczy, że będzie chłopiec jeśli w przeciwne to dziewczynka. Obejrzeli się w tą samą. Kamil uradowany, bo będzie mieć następce, ale Ola już zaczęła się z nim kłócić, że synek nie będzie żużlowcem. Śmiesznie to wyglądało. Zanim orkiestra zaczęła grać Ola weszła na scene i wzięła mikrofon.
-Przepraszam. Poczekajcie. –zaczęła i spojrzała na mnie. Posłałam jej dodające otuchy spojrzenie i uśmiechnęłam się. Plan był taki, że jeżeli sama nie będzie w stanie tego powiedzieć to jej pomogę, więc musiałam czuwać. –Chciałabym Wam coś powiedzieć. – wzięła głęboki oddech. – Jestem w ciąży. – powiedziała i spojrzała na gości oczekując reakcji. Na początku nikt się nie odezwał, a potem wszyscy zaczęli krzyczeć i klaskać. Kamil ze łzami w oczach podszedł do swojej żony i mocno ją przytulił.
Wesele było super. Jak to polskie wesele skończyło się około 5 nad ranem. Na poprawinach nic szczególnego się nie wydarzyło. No może oprócz tego, że upity Kamil i Patryk to nie jest dobra rzecz.
***********************************************************************************************
Prosze następny :) Czytacie-Komentujecie. Słyszeliście, że Dudek podobno idzie do Torunia. Jak to zrobi to wznosze pozew o rozwód :P Żartuje, ale i tak nie podoba mi się to, że Falubaz tak kombinuje i jeszcze nie podpisali kontraktu z Patrykiem. 
Pamiętajcie. Dwa pierwsze komentarze życzą sobie zdjęcie :) Dziś pozostawiam Was z Dudusiem dla Myszki Miki z Falubazu
i z Emilem dla Emilii Brown :)

niedziela, 27 października 2013

24 rozdział




-Ola! Rusz się.– krzyczałam. Jesteśmy u Oli i Kamila od kilku dni. Pomagałam (głównie ja bo Patryk miał z Puczasem jakieś mecze za granicą) w przygotowaniach do ślubu. Jest dzień do ślubu i jest jedna wielka masakra. Nie wiadomo w co ręce włożyć. Niby wszystko jest już załatwione, ale i tak jest wielkie zamieszanie. 
–Jestem. Możemy jechać. – wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do jej samochodu. Prowadze ja, bo ona tak się denerwuje, że bałabym się z nią jechać. Jedziemy na sale sprawdzić czy wszystko jest. Było by fajnie, gdyby pan młody był na miejscu. Ale taki los żużlowca. Mi się udało załatwić, że nie musze jechać dzisiaj w żadnym meczu.
-Boże jak mnie boli brzuch.  – powiedziała jak wysiadłyśmy z auta.
-Od dwóch dni już tak narzekasz. Musisz iść do lekarza. – stwierdziłam.
-No pójde, ale w poniedziałek. Boże- westchnęła. – Nie polecam ślubu. A tak w ogóle to Patryk postawił jakiś nowy krok?
-Nom. Oświadczył mi się. – uśmiechnęłam się.
-To czemu się nie pochwaliłaś?! Gratulacje! – przytuliła mnie. Nawet nie wiecie jak dobrze mieć taką przyjaciółkę, która niby mieszka daleko, ale zawsze znajdzie dla ciebie czas.
Ogarnęłyśmy mniej więcej sale i wróciłyśmy do domu. Wiem, że to bez sensu, ale Ola się tak denerwuje i woli sprawdzić wszystko sto razy i mieć pewność, że wszystko jest ok. niż później mieć zamieszanie. Chłopaki przyjechali w nocy. Obudziłam się jak usłyszałam wjeżdżające samochody. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że ktoś jest w łazience. Drzwi otwarte. Przeszłam i zaraz się wróciłam. Nad toaletą wisiała Ola.
-No nie mów, że aż tak się denerwujesz? – zapytałam.
-Nie wiem. Obudziłam się i poczułam, że zaraz zwróce. – obmyła sobie twarz.
-Mnie obudzili chłopcy, bo właśnie przyjechali. – wyszłyśmy z łazienki i zeszłyśmy na dół. Do domu akurat weszli nasi żużlowcy.
-Czemu nie śpicie? – zapytał Kamil witając się z przyszłą żoną całusem.
-Obudziliście nas – odpowiedziała.
-To sorki. Nie chcieliśmy – powiedział Patryk podchodząc do mnie.
-Nic się nie stało. Ale ja idę się jeszcze położyć. – weszłam na góre i do ,,naszego pokoju”. Za mną wszedł Patryk. Położyliśmy się. Nawet udało mi się zasnąć. Obudził mnie Emil.
-Spadaj głupku. – krzyknęłam rzucając w niego poduszką. Naprawdę nie mogli nikogo innego przysłać tylko jego. Musze przyznać, że bliźniaki nie zawsze są takie same. I tak jest w przypadku Pulczasów. Kamil jest spoko, a Emil to taki tuman, że masakra. Wkurza mnie na każdym kroku.
-Ola każe Ci wstawać – powiedział i wyszedł. Na szczęście, bo już chciałam go udusić. Powoli podniosłam się z łóżka. Wzięłam jakieś ciuchy i udałam się do łazienki. Następnie poszłam do kuchni, zjadłam jakieś śniadanie i wypiłam kawe. W domu panował jeszcze większy zamęt niż wczoraj. Jakby zaraz miał być koniec świata. Nie wiem po co ten pośpiech. Fryzjera mamy za dwie godziny, a kosmetyczke zaraz po nim. Znów złapałam Ole na wymiotowaniu i na wspomnieniu z bolącym brzuchem. I w pewnym momencie mnie olśniło. W czwartek wspominała coś, że spóźnia jej się okres, ale stwierdziła, że to przez stres. Dziwne zbiegi okoliczności. Co nie? Wymioty, ból brzucha, spóźniony okres.  Racja są to oznaki stresu, ale także ciąży. Nie chciałam jej jeszcze bardziej denerwować, więc ubrałam buty i poszłam do apteki sama. Zakupiłam na wszelki wypadek dwa testy ciążowe. Po powrocie do domu schowałam je do torebki, którą miałam zabrać na wesele. Zebrałyśmy się i pojechałyśmy do fryzjera. Na miejscu spotkałyśmy się z mamami i żoną brata Oli. Z zakładu wyszłyśmy uczesane i pomalowane (Moja fryzura i makijaż  i sukienka ). Ola wyglądała ślicznie. Po powrocie do domu wystarczyło tylko ją ubrać. Nie obyło się bez napoju do rozładowania stresu. Dobrze, że Ola nie lubi wódki, bo jeżeli jest w ciąży to nie powinna pić. Po za Olą najbardziej denerwował się Kamil. Chodził tylko w tą i z powrotem. Para młoda jest już ubrana. Błogosławieństwo i jedziemy do kościoła. Samochód pary młodej prowadzi Michał (brat Oli) i przy okazji świadek. Bosz ja też zaczynam się denerwować. Jak tak stałam w kościele uważnie przyglądałam się Oli i Kamilowi. Tak ładnie wyglądali i tak idealnie do siebie pasowali.
Po godzinnej mszy ruszyliśmy na sale. No i zaczęło się wesele. Przyznam, że najlepiej tańczyło mi się z zalanym Emilem. Hehe. No co wywijał nieźle. Tak jakoś po 22 Ola mnie zawołała, żebym poszła z nią do toalety.
-Coś się stało? –zapytałam.
-Nic. A czemu pytasz? – weszłyśmy do pomieszczenia.
-Bo… - zaczęłam – wymiotowałaś, bolał cię brzuch i spóźnia Ci się okres. Mówi Ci to coś? – powiedziałam jednym tchem.
-Natalia! Proszę Cię! To przez stres! – podniosła ton.
-Ale sprawdź na wszelki wypadek. Proszę.
-A skąd mam Ci wziąć test tutaj?
-Przygotowałam się. – podałam jej dwa testy. Wywróciła tylko oczami i weszła do toalety.
-Masz, bo nie chce sama tego sprawdzać. – podała mi obydwa testy. Zrobiłam wielkie oczy, bo pokazywały dwie kreski. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Gratulacje. Będziesz mamą. –odwróciła się w moją stronę i wyrwała mi z rąk testy.
-Żartujesz?! Boże będę mamą.
-Cieszysz się?
-Jasne, że tak. –do oczu napłynęły jej zły.
-Nie płacz, bo się rozpłyniesz. –przytuliłam ją. Obgadałyśmy jak powie Kamilowi i wróciłyśmy na wesele jakby nic się nie wydarzyło.
***********************************************************************************************
Macie następny. Czytacie-Komentujecie. Chyba Wam musze przypomnieć, że możecie sobie życzyć żużlowców. Znaczy się pierwsze DWIE osoby. Kto pierwszy ten lepszy :) Właśnie dlatego, że żadna z Was nikogo sobie nie życzyła zostawiam Was z Dudusiem :D
 

środa, 23 października 2013

23 rozdział



>>Natalia<<
Dzisiaj są urodziny Patryka, a ja nic nie mam. Boże. Czemu kupowanie facetom prezentów jest takie trudne?! Nie mam pojęcia co mu dać. Pomocy!!! Dobrze, że jest na treningu. Niby ja też miałam być, ale się zwolniłam. Zrobię romantyczną kolacje. Potem możemy sobie zrobić kino domowe, a potem kto wie….
Naszykowałam już wszystko tylko muszę się przebrać.
-Jestem- krzyknął Patryk. Czemu jesteś tak wcześnie? Nie zdążyłam się przebrać. Nawet żal mówić jak ja wyglądam. Szorty i jakaś koszulka Patryka, czyli za duża.
-W kuchni. – krzyknęłam, a w drzwiach pojawił się mój chłopak.
-O kolacja. Padam z głodu. – powiedział i usiadł do stołu. Wspominałam, że żużlowcy jedzą za dziesięciu. No oprócz mnie, bo jem nawet mniej niż połowa ich porcji.
-Właśnie widać. – stwierdziłam i sama zaczęłam jeść. Po zjedzeniu kolacji Patryk poszedł się umyć, a ja posprzątałam talerze. Stałam wpatrując się w okno. Zastanawiałam się nawet nie wiem nad czym. Nad wszystkim. Nas moim życiem. Zawsze było pokręcone, a teraz jest takie spokojne. Aż czasami za bardzo. Gdy weszłam do salonu pojawił się tam także Patryk. Jak nigdy był w samych bokserkach. Po jego klatce spływały jeszcze pojedyncze krople wody. Miał mokre włosy. Podeszłam do niego i wplotłam swoje palce w jego włosy. On objął mnie w talii. – Kocham Cię wiesz?
-Wiem. Ja Ciebie też – pocałował mnie.
-Nie ma dla Ciebie prezentu, bo nie miałam zielonego pojęcia co Ci kupić – przyznałam się – Ale uważam, że nie ma niczego co by wyraziło moją miłość do Ciebie. – zamiast mi odpowiedzieć wpił się w moje usta. Gdy doszliśmy do sypialni popchnęłam go na łóżko. Położył się. Usiadłam na jego brzuchu i zaczęłam go znów całować. Co później robiliśmy nie muszę Wam tłumaczyć.
Obudziłam się wtulona w mojego księcia. Tak słodko spał. Podniosłam się powoli. Wzięłam majtki  i jakąś koszulkę i poszłam do łazienki. Umyłam się i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kawe. Mój telefon zabrzęczał.
-Tak słucham.
-Hej Natka. Co tam u Was słychać? – zapytała Ola.
-A nic. Obchodziliśmy wczoraj urodziny Patryka, ale ty najlepiej wiesz jak się obchodzi urodziny. – uśmiechnęłam się.
-No,  a jak. – stwierdziła. – A tak w ogóle dzwonie w sprawie ślubu.
-Czyjego?
-No mojego.
-A ty ślub będziesz brać?! – zapytałam zdziwiona – Czemu ja nic o tym nie wiem.
-No przecież Ci mówiłam, że Kamil mi się oświadczył. I w sierpniu mamy zamiar zorganizować ślub.
-Najgorszy miesiąc sobie wybraliście. On o tym wie najlepiej. Nie lepszy byłby wrzesień?
-A jak Zielona albo Toruń będą w play-offach to tym bardziej będzie zamieszanie.
-No tak. To wybierzcie weekend bez żużla.
-Wybraliśmy. Zaproszenie dostaniecie jak wyślemy. Ale dzwonie wcześniej, bo chciałabym, żebyś była świadkową.
-Będę zaszczycona.
-To dzięki. Resztę obgadamy jak będzie bliżej ślubu.
>>Połowa lipca<<
Dzisiaj mamy mecz w Zielonej Górze z Unią Leszno. Są dwie godziny do meczu. Nigdzie nie mogę znaleźć chłopaków. Znaczy się Przemka, Piotrka i Patryka. Unikają mnie od kiedy przyjechaliśmy na stadion. Foch idę do siebie. Mówiłam Wam, że Remik jest moim mechanikiem. Nie mówiłam. To już wiecie. Spisuje się superowo wraz z moim braciszkiem, który zrobił dla mnie wyjątek i zajął się motorami. Wpatrywałam się jak grzebią przy moim motorze i wsłuchiwałam w ich dźwięk.
-Heloł. Ziemia do Natalii. – mówił Przemek.
-O Przemuś. Sory zamyśliłam się. Gdzie Patryk i Piotrek?
-Chyba poszli do siebie. Co tam? Jak Wam się układa? – wypytywał.
-Super. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa.
-Na pewno?
-Na pewno – porozmawialiśmy jeszcze trochę i Pawlicki poszedł do siebie. Zadawał mi dziwne pytania.  Później rozmawiałam jeszcze z Piotrkiem, Aleksem i Tobiaszem. Miałam wrażenie, że oni o czymś wiedzą i ukrywają to przede mną. Zaczęłam się martwić, że ma to związek z dziwnym zachowaniem Patryka. Na oględziny toru wyszłam sama. Patryk szedł za mną i nad czymś bardzo rozmyślał. Spojrzałam w stronę parkingu. Trójka leszczyniaków stała przy bandzie i bacznie obserwowała co robimy. Gdy Patryk w końcu do mnie podszedł na ich twarzach pojawił się szeroki uśmiech.
-Natalia. Możemy pogadać?
-Nie mów mi tylko, że mnie zostawiasz albo masz inną. – wystraszyłam się, bo miał bardzo poważny wyraz twarzy.
-Nie! – krzyknął i się uśmiechnął.
-To dobrze, bo już się wystraszyłam
-Natalia, znamy się już dość długo, kochamy się, tak sądzę. – zmierzyłam go wzrokiem. -  Przy Tobie każda moja minuta życia wydłuża się o kolejną i kolejną. Uwielbiam patrzeć na Ciebie kiedy się uśmiechasz, moja mała żużluweczko. Wiesz że nie jestem dobry w wygłaszaniu przemówień ale proszę zostań moją żoną! Proszę.- spojrzałam chłopakowi prosto w oczy, było w nich widać że się denerwuje, że nie może doczekać się aż powiem jedno słowo tak lub nie. Ukląkł i wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko.  Mi w gardle powstała wielka gula, której przez pewien czas nie mogłam przełknąć. Rozejrzałam się po stadionie. Wszyscy. Co do jednej osoby się na nas gapili. Aż w końcu zaczęli krzyczeć ,,Natalia, Natalia” Rozpłakałam się,  spojrzałam na chłopaka i powiedziałam.
-Tak, Yes, Si, Ja – mówiłam. Wtuliłam się w niego. Wstał i nałożył mi na palec pierścionek.  Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam. Cały stadion zaczął krzyczeć i klaskać. Powinnam go udusić, że zrobił to przy 15 tysięcznej ludności. Masakra. Ale to jaka jestem szczęśliwa nic nie określi. Zeszliśmy do parku maszyn. Wszyscy nam gratulowali. Już wiedziałam co przede mną ukrywali. Oni wszyscy wiedzieli co się wydarzy. Mecz wygrała oczywiście Zielonka. 50-40. Miałam dzisiaj Powera. 13 punktów. 
***********************************************************************************************
 Taki tam następny rozdział. Czytacie-Komentujcie. Nie mam co napisać, więc pozostawiam Wam Macieja dla The Kate :)                                                ~~Natka :*

niedziela, 20 października 2013

22 rozdział




Postanowiłam powrócić do żużla. Z małą pomocą Patryka wymieniłam motory na lepsze i pokupywałam wszystko co mi było potrzebne. Kupiłam nowego busa, bo stary zaczął szwankować. Niestety kontrakt z ,,Bollem” zerwałam po tym niby zakończeniu kariery. Lecz tym razem dostałam propozycje od dwóch innych sponsorów. Monstera i RedBulla. I teraz pytanie. Kogo wybrać? Ale ostatecznie oby dwie firmy są moimi sponsorami. Czapeczke nosze z RedBulla, koszulke z Monstera, a pije albo to albo to. Tak jak pan Rafał obiecał jeżdżę w składzie Falubazu. W parze z Patrykiem, bo to on jeździ z juniorami. Fajnie wrócić do czegoś co kiedyś było moim hobby, ale teraz stało się także zawodem.
Tak jak już Patrykowi obiecałam. Czas, żeby poznał moich rodziców.
-No chyba nie – krzyknął
-Jak ja musiałam twoich to Ty moich – stwierdziłam.
-Ale dla mnie to za wcześnie
-Ty się mnie o zdanie nie pytałeś, a dla mnie też było za wcześnie. A tak w ogóle nie masz nic do gadania, bo ja już się z mamą umówiłam.
-Niech ci będzie – skrzyżował ręce  i poszedł. Po co on się tak denerwuje przecież to nic strasznego?! A przecież zapoznał się już moimi rodzicami (patrz 1 rozdział). Beze mnie, ale zapoznał. Będę go teraz denerwować tak jak on mnie. – Na kiedy się umówiłaś z mamą ? – wrócił
-Na za tydzień jak będziemy w Danii – uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i pocałowałam go. –Dalej się fochasz?
-Jak jeszcze raz tak zrobisz to nie będę – wpiłam się w jego usta. Kilka lat temu nawet zdawałam sobie sprawy z tego, że mogę z nim być. Że w ogóle go poznam. A teraz?! Teraz jest mój. Nikomu go nie oddam. Kocham go i wiem, że z nim chce być.  – Kocham cię – wyszeptałam
-Ja cb też.
***
-Czemu Ty się zawsze musisz tak długo szykować?! – krzyczał z dołu Patryk.
-A czemu Ty musisz zawsze na mnie krzyczeć?! Bez spiny stary. – pocałowałam go i wyszłam z domu. – Ostatni zamyka dom.
-Ci dam młoda – wsiadł do auta i ruszyliśmy. Jedziemy do nich na kilka dni, bo w czwartek musimy być w Berlinie na meczu, potem w sobote kierunek Togliatti, a potem do Tarnowa na mecz ligowy. Tak wiem. Życie żużlowca nie jest łatwe. Moja mama niestety nie przyzwyczaiła się do tego i twierdzi, że się przemęczam. To moja wina. To ja sobie wybrałam taki zawód. Ale mi się to podoba. Kocham żużel i tyle.
-I co denerwujesz się? – spytałam z ciekawości.
-A wiesz nie. Masz racje. Przecież to nie jest nic strasznego. – robił mi na złość. Ale ja wiedziałam, że najbardziej się boi rozmowy z tatą.
-Jasne –mruknęłam.
-Radziłbym Ci się bać, bo Natalia to taka córusia tatusia i wiesz on może jeszcze uważać, że ona jest jego – odezwał się Dawid, który postanowił wybrać się z nami w odwiedziny do rodziców.
-Nie no aż tak źle nie jest – powiedziałam. Patryk zmierzył nas wzrokiem i się uśmiechnął.
-Jestem żużlowcem i mam się bać takich rzeczy? – zapytał retorycznie. - Dam sobie rade. – był pewny siebie, ale zobaczymy później. – Jesteśmy – powiedział i zgasił silnik. Ledwo wysiedliśmy i mama nas zaatakowała. Pocałunkami i pytaniami. Po przywitaniu weszliśmy do domu. Był to dość duży dom. Ładnie urządzony. Mama podała obiado-kolacje. Po posiłku wyszliśmy z Patrykiem na spacer. Næstved to dość spora miejscowość. Z pięknym zamkiem i rzeką.
-Na prawdę w ogóle nie boisz się rozmowy z tatą? – zapytałam.
-No może trochę, ale niby czego się bać?
-No taty
- Chyba nie taki diabeł straszny jak go malują
-No nie wiem – uniosłam brwi.
-Pożyjemy zobaczymy – pocałował mnie. Doszliśmy do domu. Poszłam do łazienki, a Patryk do naszego pokoju. Po wyjściu z łazienki zeszłam na dół.
-Córcia mogę Cię prosić? – zapytał tata.
-O co chodzi? – usiadłam koło niego na sofie.
-Chciałbym jutro porozmawiać z Patrykiem. Tak wiesz w cztery oczy po męsku.
-Tatuś – przerwałam – Jak mi go przestraszysz to Ci coś zrobie.
-Ale ja chce tylko z nim pogadać.
-Ale ja wiem jak ty rozmawiasz. Z Mikkelem gadałeś tak, że się z nim później pokłóciłam i zerwałam.
-No Oki. Będę łagodny – zaczęliśmy się śmiać.
-Kocham Cię. – przytuliłam się do niego.
-Ja Ciebie też.
-A tak w ogóle. Zapomniałabym się pochwalić. Zrobiłam sobie drugi tatuaż. –uśmiechnęłam się. Do pokoju wszedł Patryk i mama.
-A miałaś pierwszy??- zapytała zdziwiona.
-Nie pokazywałam Wam?! Dziwne, bo mam go już rok. – podniosłam koszulke. Miałam tam wytatuowany napis ,,Never Give Up”. Wiem, że może się Wam wydawać, że do osoby, która już tyle razy się poddała nie pasuje ten tatuaż. Ale zrobiłam go sobie po kłótniach z Patrykiem i Piotrkiem i od tamtego czasu zmieniło się bardzo dużo, a ja już coraz mniej się poddaje. – A drugi mam tu – pokazałam nadgarstek z tatuażem. W oczach taty pojawiły się łzy. – Tatuś nie płacz, bo ja też będę – przytuliłam się do niego.
-Potraktuje go łagodnie – szepnął mi na ucho. Uśmiechnęłam się. Wzięłam Patryka za rękę i poszliśmy do pokoju. Położyłam się koło niego i  mocno wtuliłam w nagi tors. Zasnęłam.
Na następny dzień nie mieliśmy jakiegoś konkretnego planu. Oprócz rozmowy taty z Patrykiem. Mama wyciągnęła mnie na zakupy, żeby mogli na spokojnie porozmawiać.
>>Oczami Dudka<<
Trochę się boje. Siedzie na kanapie, a pan Tomek chodzi w tą i powrotem.
-No to tak. – zaczął – Wiesz ja jej nic nie zabronie, bo jest dorosła. Ale głównie mi chodzi o to, żebyś jej nie skrzywdził, bo Ci nogi z dupy powyrywam. – zrobiłem wielkie oczy. – Nie bój się. Przecież to przenośnia. Po prostu dbaj o nią. Wiem, że to jest trudne, bo jeździcie na żużlu, ale wiesz o co mi chodzi.
-Rozumiem – odezwałem się.
-Nie bój się ja nie gryze – uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach. – To co piwko?
-Mogę wypić – odpowiedziałem. Nie było tak źle. A Natalia tak mnie straszyła. 
************************************************************************************************
Czytacie- Komentujecie.  Nie wytrzymam do kwietnia bez żużla i bez mojego Dudusia!!! Takie niedziele będą nuudne!! JA CHCE ŻUŻEL!!
Dzisiaj zostawiam Was z Magiciem dla The Kate :)                              ~~Natka :*