poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rozdział 70+

>>Klara<<
Nie jestem laską, która wierzy w jakieś bajki o miłości od pierwszego wejrzenia ani taką, która leci na umięśnioną klatę czy coś, ale do żużlowców zdecydowanie mam słabość. Nie rzadko się takich spotyka w klubie nad morzem. Najpierw Sajfutdinow jak wracałam z łazienki. Narąbany w trzy dupy. Przecież nie zostawię chłopaka, tym bardziej że strasznie rozpaczał. Zrobiło mi się go żal. W pewnym momencie nawet zaczął płakać. Mówił jakim jest złym bratem i w ogóle. I nagle zjawił się on. Dudek. Słynący ze zbuntowanego charakteru i skutecznej jazdy na torze. Jakiś czas temu to bym odpłynęła gdzieś w marzenia, teraz nie. Bo heloł! Podtrzymuje pijanego gościa.
Żużlowcy poszli, a ja wróciłam do brata. Usiadłam na wolnym krzesełku przy barze.
-Zgadnij kogo widziałam? -powiedziałam podekscytowana.
-To nie zgadniesz kogo ja widziałem. -krzyknął, żebym usłyszała mimo głośnej muzyki.
-Grzegorza Dudka pewnie?
-Skąd wiesz? Pytał o Sajfutdinowa.
-A ja byłam w łazience i się z nimi mijałam.- rzucił mi klucze od mieszkania.
-Idź, bo dzisiaj siedzę dłużej. -uśmiechnęłam się do niego. Nie był zadowolony, że musi na nas zarabiać. Ale jak to babcia mówi, życie wymusza czasami na nas rzeczy, których nie chcemy robić. Szłam uważnie się rozglądając. Przyzwyczajenie ze "złych" lat.
-Ej, mała! Zaczekaj! -zdezorientowana zaczęłam biec. Jeżeli to był jakiś gość z klubu, to nie trudził się żeby mnie dogonić. -Czemu uciekasz?!
Przyspieszyłam. Przez podejrzanych kolegów ojca nauczyłam się dość szybko biegać, ale ten gość był wyjątkowo szybszy. Poczułam jego rękę zaciskającą się na moim przedramieniu.
-Zostaw! -odepchnęłam go, ale był silniejszy.
-Co Ty robisz?! -był zdezorientowany. Oddychał ciężko.
-Jezu. To Ty. - usiadłam na krawężniku. -Przepraszam. Nie poznałam Cię po głosie, a życie nauczyło mnie spierdzielać jak ktoś krzyczy zaczekaj lub stój.
Próbowałam złapać oddech.
-Spoko. -zaśmiał się i usiadł koło mnie. -Choć nie spodziewałem się, że będę taki maraton dzisiaj robić.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
-Szybko odprowadziłeś kolegę.
-Pawlicki z Loktaev'em wyszli nam na przeciw i po prostu im go przekazałem i powiedziałem, że muszę jeszcze gdzieś iść. Na szczęście są na tyle dobrzy, że nie zadawali stu pytań do
-To Pawlicki i Loktaev też są z Wami?!
-Są, ale zajęci.
-Wiem, że są zajęci. Miałam przyjemność poznać siostrę Mateusza. W sumie to chodziłam z nią do klasy i była jedyną osobą, która się ze mnie nie śmiała.
-Czyli się pewnie ucieszy jak Cię zobaczy.
-Teraz?
-Nie. Spokojnie. Może jutro.
-A dlaczego właściwie wróciłeś?
-Żeby Ci podziękować. Że tak ładnie się zajęłaś naszym "nieszczęściem".
-A tak naprawdę?
-A tak naprawdę to mam wolny wieczór i chciałbym go spędzić w towarzystwie miłej i ładnej dziewczyny, bo w domu wiem że będzie atmosfera napięta. Nachlany Krzysiek. Wyjazd Liliany itd.
-To może idźmy nad morze?
-Gdzie sobie życzysz.
Szliśmy piaszczystą plażą, słuchając sszumu morza i skrzeczenia mew.
-Mogę się o coś zapytać? -przerwał ciszę Dudek.
-Oczywiście
-Czemu tak uciekłaś jak Cię zawołałem?
-Wystraszyłam się.
-Czego? Nawet się nie obejrzałaś. Przecież twój brat też mógł Cię wołać.
-Głos mojego brata znam na pamięć. Po za tym już mówiłam. Nauczyłam się spieprzać jak ktoś bardzo chce mnie zatrzymać.
-Dlaczego w ogóle miałaś powód, żeby uciekać?
-Mój ojciec nie należał do tych, którzy pracują i spokojnie wychowują dzieci. Zawsze znalazł się ktoś komu zalazł za skórę. Pod szkołę przychodziło pełno dziwnych gości. W sumie żyliśmy z bratem w ciągłym strachu od kiedy mamy nie ma. Ojca zabrali następni ludzie z którymi zadarł, a my z Frankiem jesteśmy tak wypróci z miłości do niego, że nawet się cieszymy, że mamy spokój.
Milczał. Nie zdziwiłam się. Każdy kto tak bardzo chciał znać prawdę później milczał.
-Odprowadzisz mnie? Mam ochotę tylko położyć się do łóżka i spać.
- Nie ma problemu.
Złapał mnie za rękę, jakby bał się, że ktoś mnie porwie. Nie odepchnęłam tego gestu. Było mi miło, że ktoś jeszcze się o mnie martwi.

>>Grzesiek<<
Wróciłem do mieszkania. Zastałem tylko Oliwie z Leonem w kuchni.
-Jak się czujesz?- zapytała Pawlicka.
-Dobrze. Dlaczego miałoby być inaczej?
-Do kogo tak pędziłeś? -odezwał się Loktaev.
-Poznałem fajną dziewczynę, jak podtrzymywała pijanego Krzysia.
-No idealna okazja. -zarechotał Leon.
-Chciałem wrócić jej podziękować i w ogóle pogadać. - opowiedziałem im jak uciekła i co mi potem na plaży powiedziała.
-U mnie w klasie była taka dziewczyna. Miała tak powalonego ojca, że masakra. Często u nas przesiadywała, bo jacyś dziwni goście za nią łazili.
-Mówiła, że Cię zna. Że tylko Ty się z niej nie śmiałaś.
-Jak ma na imię?
-Klara.
-To ta sama. Biedna dziewczyna. Mogła liczyć tylko na brata.
-Wiesz coś więcej? Dlaczego nie ma mamy? Czemu ich ojciec tak się stoczył?
- Chyba nie powinnam Ci tego mówić. To jej sprawa. Jak będzie chciała to sama Ci powie.
-W sumie racja. -ziewnąłem głośno.
-Może idźmy spać. Dość wrażeń na dzisiaj. -
***

piątek, 11 marca 2016

Rozdział +70

>>Nick<<
Nie mogę wciąż pozbyć się wrażenia, że brat Liliany ma mi za złe, że jej pomogłem. W ogóle dziwnie się czuje w ich towarzystwie. Jej przyjaciół, osób które okłamała. Wydaje mi się jakbym ja też im coś zrobił. Tym bardziej się tak czuję teraz, gdy siedzie z nimi sam czekając, aż Liliana wróci po rozmowie z Grzegorzem.
-Powiedz mi jak -odezwał się jej brat.
-Krzysiek odpuść -przerwała mu Nicole.
-Czemu pomogłeś Lilianie? Masz w tym jakiś interes? -drążył temat.
-A Ty byś nie pomógł płaczącej dziewczynie?
-Przecież ona udawała, żebyś się nabrał.
-Wtedy tego nie wiedziałem. Wyglądała wiarygodnie. Jakby naprawdę rzucił ją chłopak.
-Tak Ci powiedziała?!- do rozmowy włączyła się Oliwia.
-Tak. Zaufała mi, więc nie mogłem też od razu zadzwonić do któregoś z Was, żeby powiedzieć, że jest u mnie.
-Nie ma już do niej siły. Nie wiem czy nie ona wraca do Ciebie czy jedzie do domu. W sumie to mi wszystko jedno. Po prostu chcę, żeby dała nam spokój.
-Przecież to twoja siostra- zareagowała Nicole.
-Nie chcę siostry, przez którą ciągle muszę się wstydzić.
-Przecież my wiemy, że to nie twoja wina. -odezwał się Mateusz.
Krzysiek rzucił wściekłe spojrzenie Pawlickiemu.
-Co ty nie powiesz? Tylko że to na mnie zazwyczaj krzywo patrzycie jak coś zrobi.
-Aż tak źle o mnie myślisz braciszku?
Stała w drzwiach od dłuższego czasu, ale nikt jej nie zauważył.
-Jeżeli liczysz że będę teraz udawał, że tego wszystkiego nie powiedziałem.
-Czyli tak myślisz?
-Tak.-odparł stanowczo.
-Nie powiem. Przykro mi.
-Dziwisz się, że tak myślę? Narobiłaś zamieszania. Musiałem się za Ciebie wstydzić, bo odwalałaś jakieś głupie afery. I nie mów mi, że to twoje życie czy coś, bo ja też jestem częścią twojego życia, bo jestem twoim bratem. Jeżeli pamiętasz. Ale teraz nie mam ochoty Cię oglądać dzisiaj. Sorry.-wstał i wyszedł.
Liliana popatrzyła jak odchodzi.
-Chyba czas się pożegnać. -uśmiechnęła się do dziewczyn.
Gdy one ściskały się pół godziny ja zszedłem na dół do samochodu.
-Masz pecha, stary.-Grzesiek stał przy drzwiach wejściowych.
-Bo będę musiał teraz słuchać jacy jesteście niedobrzy?
-Mhm. I nie tylko, bo też: jak to jej źle, jaką jest beznadziejna, brzydka i nikt jej nie lubi.
-Myślę, że to sobie odpuści bo już mi to mówiła i wie że nie mam ochoty tego słuchać.
-To ona coś nowego wymyśli, spokojnie.-uśmiechnął się do mnie. -Mogłaby zmienić swoje myślenie. Myśli tylko o sobie i to w tym wszystkim najgorsze.
Powiedział tak jakby nie do mnie.
-Dobra wracam na górę. Miło było poznać Cię, kuzynie. Nara!
-Nara
Podbiegł do bloku.

>>Grzesiek<<
-Grześ, zadzwoń do Krzyśka- powiedziała Nicole.
-Już mi kazałaś. Z dziesięć razy chyba dzwoniłem. Nie odbiera.-usiadła zdenerwowana na łóżku.
-Poszedł tylko się przejść- Oliwia próbowała ją uspokoić.
-Przejść?! Nie ma go pół dnia. Przejść, na pewno.
Paulina poszła z nią do pokoju, żeby się położyła i odpoczęła.
-Idę go poszukać- zaproponowałem.
-Może pójdziemy z Tobą? -zapytał Mateusz z nadzieją, że odmówie.
-Nie. Pójdę sam. W sumie mam ochotę na spacer.
Zabrałem kurtkę i wyszedłem. Słońce schowało się już za horyzont i powoli robiło się chłodno. W wieczornej ciszy słuchać było tylko niedaleko szum morza. Nie miałem pojęcia, gdzie on może być, więc najpierw zdecydowałem pójść do klubu, w którym byliśmy wczoraj. Kilka metrów wcześniej było słychać muzykę. Wszedłem i zacząłem się rozglądać. Przy stolikach siedziało mnóstwo ludzi, tak samo przy barze, ale nigdzie nie mogłem zlokalizować blond czupryny Krzyśka. Podszedłem do baru, żeby się zapytać o niego
-Co podać?- zapytał barman.
-Dzięki, ale nic.-próbowałem przekrzyczeć muzykę.-Widziałeś może...
-Ty jesteś ten żużlowiec z Wrocławia? Dudek tak?
-Tak.
-Ale super. Siostra mi nie uwierzy, że Cię spotkałem w pracy.
Zdenerwowało mnie jego podekscytowanie, ale w sumie nie będę musiał mu tłumaczyć jak wygląda osoba, której szukam.
-Chętnie bym z Tobą pogadał, ale szukam kolegi. Krzysiek Sajfutdinow?
-Przed chwilą poszedł do łazienki. Chciałem autograf, ale nie w ogóle nie kontaktował.
-Zapłacił?
-Tak.
Z łazienek dobiegł krzyk.
-Ja sobie poradzę!
-Ale jesteś kompletnie pijany, stary. -odezwała się dziewczyna.
-Nie jestem pijany!
Dobiegłem do niego, uwalniając dziewczynę.
-Krzysiek! Przestań!- wyprowadziłem go na dwór. -Dzięki za pomoc.
Zwróciłem się do dziewczyny. Teraz mogłem jej się przyjrzeć. Miała potargane włosy, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Przepraszam, że musiałaś się z nim szarpać.
-Nie ma sprawy. Podtrzymywać pijanego żużlowca to sama przyjemność -zaśmiała się.
-Rozumiem, że jesteś siostrą barmana?
-Skąd wiesz?
-Ty sobie tutaj romansuj, a ja idę do domu, bo moja dziewczyna chyba się troszkę wkurzy.- wymamrował Krzyś.
-Dobra to ja też lecę.
-Jak będziesz miał czas to ja jestem tu codziennie wieczorem, bo brat ma nocną zmianę.
-Dla Ciebie znajdę. Pa- machnąłem i pobiegłem za Sajfutdinow'em.

piątek, 12 lutego 2016

70 rozdział -CZY TO JUŻ KONIEC???

Witam Was moi czytelniczki  ❤
Jak widzicie moja regularność jest przerażająca. Więc postanowiłam, że skończę to opowiadanie. Jest wiele powodów. Nauka, brak czasu, brak weny, brak pomysłu, brak chęci, a przede wszystkim chyba brak miłości do opowiadania. Tak, więc miłego czytania ostatniego 70-ego rozdziału. Dziękuję, że byłyście ❤
*************************************************
>>Krzysiek<<
-I nareszcie wolny weekend!- krzyknąłem, kładąc się na leżaku.
-Ty się bracie tak nie ciesz, bo będziesz po nim tak zmęczony, że -powiedział Mateusz.
-Ee tam. Przeżyjemy
-Mateusz ma racje, braciszku. -podniosłem głowę, rzucając spojrzenie mojej "kochanej" siostrze. -Będziesz tak marudził, że Cię Nicole z domu wyrzuci.
-Kto Ci powiedział, że
-Że macie zjazd? -przerwała mi. -Mam swoje źródła.- już otworzyłem usta, żeby jej odpowiedzieć- Nie bój się, nie zostaje. Poczekam aż przyjadą wszyscy. Powiem co mam powiedzieć i sobie pojadę.
- To nie ode mnie zależy czy będziesz mogła zostać -powiedziałem.
-Okej. Ja nie wiem czy chcę z Wami zostać. - położyła się na leżaku obok. -Chcę wrócić do kogoś na kim mi zależy i mnie rozumie.
- Czyli przyjaciół masz gdzieś? - usiadłem dokładnie się jej przyglądając.
-Tak jak oni mieli mnie gdzieś, gdy wybuchła kłótnia z Grzegorzem.
-Czy Ty się słyszysz?! Przecież uciekłaś sobie. Nawet nie wiedzieliśmy gdzie jesteś. Jak mieliśmy Ci pomóc jak nie odbierałaś od nikogo?! -odwróciła głowę i milczała. Wiedziała, że mam rację. Na taras wbiegła Oliwia.
-Lili!! -pisnęła i przytuliła ją, jakby chciała ją udusić. Wstałem i poszedłem do domu.
-No wchodź. Kogo się boisz? -usłyszałem głos Grześka z przedpokoju, wepchnął do salonu Nick'a. Obleciał pokój wzrok, po czym zatrzymał go na mnie i stanął. -Krzysia? Krzysia się, stary, boisz?!-Dudek wybuchł śmiechem.
-Cześć -mruknął.
-No cześć. Czego się boisz? Przecież nic nie zrobiłeś. Chowałeś moją siostrę, ale pewnie się wkurzyłeś jak się dowiedziałeś, że Ciebie też na starcie okłamała.-kiwnął głową i usiadł koło mnie na kanapie.- Wcale się nie dziwię.
-A gdzie reszta? -zapytał Grzesiek.
-Dziewczyny z Lilianą, a Mati z Leonem w kuchni. Zawołaj wszytskich i przypomnij Lili, że chciała nam coś powiedzieć.
-Wolałbym się z nią nie widzieć.-poszedł po chłopaków, a wstałem zawołać dziewczyny.
-Liliana. Są wszyscy. Chciałaś nam coś powiedzieć.

>>Liliana<<
Stałam jak skazany przed sądem, przyglądając się moim przyjaciołom. Na każdej twarzy małowały się inne emocje. Dziewczyny niby cieszyły się, że mnie widzą, ale dało się wyczuć w ich oczach dezaprobate. Leonowi i Mateuszowi było wszystko jedno. Nick jakby się bał, że spanikuje. Mój brat był zły i w ogóle tego nie krył, ale w pomieszczeniu znajdowała się osoba, której najbardziej należały się moje przeprosiny. Stał oparty o furtyne w drzwiach, ale na mnie nie patrzył. Próbowałam bezsłownie zmusić go, żeby to zrobił, ale mi się nie udało. Wzięłam głęboki oddech.
-Chciałabym Wam wytłumaczyć na początku czemu tak się zachowałam.-nikt się nie odezwał. Nie wiedziałam czy uznać to za zły czy dobry znak.- Grzegorz zawsze się ze wszytstkimi wygłupiał, czym zwracał na siebie Waszą uwagę. No ze mną też, ale mnie się to tak nie podobało jak Wam.Wymyśliłam, więc plan, w którym zwróciłabym na siebie przynajmniej uwagę dziewczyn i nie powiem podziałało bardzo dobrze. Jak Wam powiedziałam, że Grzegorz mi się podoba i chyba się w nim zakochałam. Było logiczne, że na to czekałyście. Na początku było fajnie. Musiałam się tylko do niego wdzięczyć, co jakoś specjalnie mu chyba nie przeszkadzało albo tego nie pokazywał. W sumie teraz nie ważne. Poczułam się dobrze, bo ktoś zwracał na mnie uwagę. Zaczęły się sprzeczki z Grzegorzem. Myślałam, że chyba mu się podobam, dlatego tak mi dokucza. Ale sprzeczki przerodziły się w coraz to ostrzejsze kłótnie, które niespecjalnie Wam się podobały. Raz mi dopiekał, a raz podchodził i się przytulał. Zgłupiałam i tak się wczułam w to kłamstwo, że straciłam nad nim panowanie. Jak się ocknęłam, to się domyśliłam, że on tak robi, bo wie. Wie, że sobie to wymyśliłam. Próbował mi pomóc z tym skończyć. Choć nie powiedział tego wprost. Wtedy miał okres nadmiernego picia, czym również próbował mnie zbrzydzić do siebie. Byłam zbyt zajęta tym udawaniem, że tego nie zauważyłam. No, więc gdy wyczułam, że to zaszło za daleko, wywołałam tą kłótnie. Próbowałam wkurzyć Grzegorza, jak tylko się dało, żeby powiedział coś po czym będziecie na niego źli, a nie na mnie. Znów stałam się ofiarą, ale uciekłam, bo się bałam. Wiedziałam, że nie wiecie, ale się bałam. Bałam się, że mi nigdy nie wybaczysz. -spojrzałam na Grześka i wytarłam szybko łzę. Rzucił mi spojrzenie. -Bałam się, że im powiesz.-parsknął.
-Zaczynasz być śmieszna. -odezwał się.
-Nie przerywaj jej -zganiła go Nicole.-To co dotyczy tylko Was wyjaśnicie sobie na osobności.-odwrócił z powrotem wzrok.
-Cieszyłam się, że to skończyłam, ale było mi głupio, że w taki sposób. Więc kończąc mój wywód. Bardzo Was przepraszam. Nie musicie mnie rozumieć, bo sama do końca nie rozumiem, po co to wszystko było, ale chciałabym po prostu, żebyście wiedzieli, że jest mi bardzo przykro, że się tak zachowałam. Przepraszam.- znów obrzuciłam ich wzrokiem. Nic.
-My się cieszymy, że dojrzałaś do decyzji, żeby nam to wyjaśnić i nas przeprosić -powiedziała Paulina w imieniu dziewczyn -I myślę, że chłopcy też tak myślą, ale Krzyśkowi i Grześkowi musisz dać czas, bo ich to uderzyło najbardziej. -gdy skończyła Grzegorz wyszedł z pokoju i po chwili było słychać trzask drzwi wyjściowych. -No na co czekasz? Chce z Tobą pogadać. -wyszłam za nim.

>>Grzesiek<<
Jezu, co ta dziewczyna ma we łbie?! Zbiegłem po schodach. Mam nadzieję, że zrozumiała mój ruch.
-Grzegorz!-krzyknęła.- Zaczekaj!
Nie zatrzymałem się, ale zwolniłem. Dobiegła do mnie.
-Przepraszam -powiedziała półszeptem.
-Po co? Po co mnie do cholery przepraszasz?! Zjebałaś mi rok życia. Nie mogłem spojrzeć się na inną dziewczynę, bo dziewczyny zaraz gadały, że Cię zdradzam, a przecież nawet nie byłem Twoim chłopakiem. Przecież zanim się nie odezwałaś po ucieczce, to wszystko to była moja wina.
-Mogłeś nie wywoływać kłótni.
-AAAAA!!! -wydarłem się. -Kurwa, czy ty serio nie słyszysz co gadasz?! Ja je wywoływałem, żebyś przestała ich okłamywać. Próbowałem Ci pomóc. Przecież nie tylko mnie okłamywałaś, idiotko!
-Wiem-mruknęła pod nosem.
-Nie licz, że Ci wybaczę. Będziemy musieli się spotykać, ale nigdy nie będzie tak jak było. Ani przez moment nie liczyłaś się z moimi uczuciami. Nawet nie pomyślałaś, że ja też czuje! -wykrzyczałem jej w twarz. Miałem nadzieję, że dotarło.
-Czyli, że Ty...
-Chyba miałem prawo. Wdzięczyłaś się. Przymilałaś. Przytulałaś.
-Przepraszam. Nie chciałam. Nie miałam pojęcia, że to tak daleko się posunie. -złapała mnie za rękę.
-Mogłaś dobrze przemyśleć, zanim w ogóle coś zrobiłaś. Teraz już nie odczarujesz tego wszystkiego. Za dłygo to trwało. Przykro mi, ale ode mnie nie masz co liczyć na przebaczenie. Bo jak mocno Cię kocham, tak dwa razy bardziej Cię nienawidzę. -puściłem jej ręke i ruszyłem w stronę plaży.
Życzę jej w życiu jak najlepiej tylko, żeby już nikogo tak nie okłamywała jak nas. Kocham ją, ale chyba raczej już jak siostrę.
No, więc żyjmy wszyscy długo i szczęśliwie, w miłości, itd.

czwartek, 22 października 2015

MINIATURKA 1 część 3

 Gdy obudziła się rano, poczuła ciężar na swoim brzuchu. Uchyliła oczy. Oczywiście Paweł potraktował ją jak swojego misia. Powoli zaczęła ściagac jego rękę, co pogorszyło sprawe, bo przytulił sie do niej jeszcze mocniej. Odetchnęła ciężko.
-Myślałaś, że tak łatwo dam ci wyjśc z łóżka? -mruknął jej do ucha. Uśmiechnęła się odruchowo.
-Przecież nie będziemy leżec cały dzień w łóżku.-stwierdziła.
-A czemu nie?! Z tego co wiem to lubisz długo spac.
-Ale jak jestem w domu i nie muszę nic zrobic.
-Teraz też nie musisz nic robic.
-Jak to nie? Mieliśmy iśc na narty. -zaczęła się podnosic, ale Przedpełski był zbyt silny. -Paweł, no!
-Olka, no! Po co? Myślisz, że Natalia z Piotrkiem już wstali? Jest 8 rano. -zabrał ręke, a Ola wykorzystała moment.
-Ola, jestem. Przedpełski.- zniknęła za drzwiami łazienki. Paweł rozłożył sie na całym łóżku.
-Nie to nie! Ja śpię dalej! -w momencie kiedy zamknęła drzwi, zadzwonił jego telefon.
-To żeś sobie pospał! -krzyknęła Ola przy tym śmiejąc się głośno.
-Czemu nie dajesz mi spac? -zapytał Paweł do telefonu.
-Bo wiedziałem, że nie wstaniesz na 9? -odparł Piter. -Stary, znam Cię nie od dziś.
-Dobra, dobra! Wstaje już. -rozłączył się. -Pogrzało wszystkich od samego rana.
***
-Jak tam z Pawełkiem? -zapytała Natalia. Szli na kolacje po dniu spędzonym na nartach. Chłopcy wyrwali do przodu, a zmęczone dziewczyny stwierdziły, że nie będą ich gonic.
-A jak ma byc? -Ola udała, że nie wie o co chodzi.
-No dzieje się coś między Wami. -wtrąciła Klaudia, dziewczyna Przemka.
-Nawet jeżeli to ja na pewno nie będę robic pierwszych kroków. Nie chcę znów się sparzyc.-odpowiedziała Ola. Podbiegł do nich Piotruś.
-No to dziewczęta, co dzisiaj robimy?
-Przecież idziemy na kolacje. -powiedziała Natalia.
-Chodziło mi, że po kolacji. -odparł jakby to było oczywiste.
-Wy pewnie idziecie do jakiegoś klubu, co? -zapytała Ola.
-Ja z Kacprem i Mackiem sobie nie odpuścimy na pewno.- Torunianka zerknęła na przyjaciółkę. Nie była z pomysłu zadowolona.
-A Przemo z Pawłem? -dopytała Klaudia.
-Mój brat powiedział, że jego decyzja zależy od Twojej. A Paweł -zawiesił głos.- stwierdził, że jest zmęczony i pójdzie do hotelu. A Wasza decyzja too?
-Ja się przyłączę do Pawła. -odpowiedziała Ola.
-Przedyskutuję to z Przemkiem. -odparła Klaudia. Obie oddaliły się do chłopców.
-A Ty?
-Pójdę do hotelu i się położę. Jestem zmęczona i nie mam ochoty na imprezy. - Pawlickiemu niekoniecznie spodobała sie odpowiedź Natalii, ale stwierdził, że nie będzie jej zmuszac i pójdzie z chłopakami.
-Może z Tobą zostanę?- Natalię zaskoczyło jego pytanie. Spojrzała na niego zdziwiona- No co?
-Czym mam Ci zapłacić?
-Niczym. O co Ci chodzi?
-Nie wierzę, że tak po prostu dla mnie chcesz odpuścić sobie chlanie i balowanie.
-No jak widzisz potrafię. Dla Ciebie tym bardziej.
-Zaskoczyłeś mnie Pawlicki.
-Bo ja taki surprise'owy chłopak jestem.
-Jakie słowotwórstwo. -zaśmiała się.
-Potrafię trochę więcej rzeczy niż jazda na motocyklu żużlowym.
-Jak na przykład jazda na nartach?
-To również, ale umiem jeszcze- zawiesił się i udawał, że myśli- Umiem zaskoczyć dziewczynę.
-Jak na przykład? - stanął przed nią i pocałował. - No jesteś surprise'owy chłopak.

***

-Paweł! Spóźnimy się!- krzyczała Ola.
**********************************************************************************************
Czytacie-Komentujecie
Hej. Jak myślicie na co spóźnią się Ola i Paweł??
Obstawiajcie w komentarzach.
Pozdrawiam, Natalia.

piątek, 25 września 2015

MINIATURKA 1 część 2



***
-No zdradzisz mi w końcu, gdzie jedziemy? –zapytała, gdy udało jej się zapiąć torbę. Ściągnęła bagaż z łóżka i przeciągnęła go do przedpokoju.
-Nie powiem i przestań mnie męczyć. –oparł się o ścianę. Spojrzała na niego spod byka. – I nawet się nie próbuj obrażać, bo tym razem nie dam się złamać.
-Oluś. Nie będziesz miała niespodzianki, jak Pawełek Ci powie. –wtrąciła babcia Oli, wychylając się z kuchni.
-Ale chciałabym chociaż wiedzieć, gdzie on mnie wywozi. –udała obrażoną.
-Przecież to nie porwanie. Nie zawiąże Ci oczu. –podszedł do niej. –Ubieraj się i jedziemy. –sięgnął swoją kurtke i zaczął się zbierać. Zabrał torbe i wyszedł z mieszkania jej dziadków.
-Bawcie się dobrze. –babcia pocałowała ją w policzek. –Tu masz coś na droge, bo tak pewnie, byście nic nie zjedli. –podała jej reklamówke z kanapkami.
-Oj babciu.-wyszła z domu i szybko zbiegła po schodach. Był to jej pierwszy taki wyjazd z Pawłem. W sumie od lata dużo się nie pozmieniało. Choć bardzo się z żużlowcem zaprzyjaźniła. Tak, zaprzyjaźniła. On powoli leczył się z byłej dziewczyny, a ona z chłopaka, który nie mógł się na nią zdecydować. I tak nawzajem sobie pomagając, bardzo się ze sobą zżyli.
-Obraziłaś się?- rzucił jej szybkie spojrzenie. Wybuchła śmiechem.
-Oczywiście, że nie, ale łap następny punkt o mnie na listę. Nie przepadam za niespodziankami.
-Rozumieć. Ja w sumie też. Na przyszłość wiem.
-Wolałabym sama z Tobą coś planować. Bo tak Ci mogłabym podsunąć, że ktoś inny jeszcze chciałby pojechać z nami.-powiedziała, bo pomyślała, że mogliby się źle czuć sami, ale z drugiej strony miała nadzieję, że dzięki temu się do siebie zbliżą.
-No mogłabyś. Następnym razem Ci powiem. –uśmiechnął się szeroko.
***
-Ile jeszcze mamy stać na tym mrozie?!- powiedziała zirytowana Natalia, łażąc w tą i z powrotem. –Jak już chciał, żebyśmy na niego czekali, to mógł konkretniej obliczyć czas swojego dojazdu do hotelu.
-Przestań narzekać!- krzyknął Piter. –Ginger. –Rudy spojrzał na niego –Czy Wy rudzi, wszyscy musicie tak marudzić?
-Wypraszam sobie. Ja nie marudze –obronił się Gomólski.
-No w ogóle. „A musze tam iść??” „A ja chce jeszcze spać” –naśladował przyjaciela. Ginger zmierzył go tylko i nic nie odpowiedział.
-Bo Ty Pawlicki to święty jesteś, co nie? –odezwała się nabuzowana dziewczyna.
-Nie jestem. Mnie też denerwuje, że Przemek z Maćkiem tak kombinują. Ale jak widzisz, próbuje nie narzekać jak mnie to wkurza. –zaczęła się rozglądać. –Co jest? –Piotrek zauważył jak ucieka wzrokiem.
-Nic. –odpowiedziała już spokojniejszym tonem.  Usiadła na ławce koło Kacpra.- Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Rozumiem, czemu się denerwujesz, bo mnie cholera też jest zimno –zaśmiał się Piter i usiadł koło dziewczyny.
-Jadą chyba- odezwał się Ginger. Pod hotel zajechał samochód należący do Maćka.
-Sory, że musieliście tyle czekać.- powiedział Przemek z udawanym współczuciem.
-W dupe sobie wsadź to sory. Wszystkie palce nam pozamarzały –burknął Piotrek i puścił oczko do Natalii. Dziewczyna ruszyła do hotelu i wyjęła telefon z kieszeni. Wybrała numer Pawła.
-Możesz gadać?
-Tak. Mamy postój. Ola w toalecie.- zameldował.
-Daleko macie jeszcze?
-Może godzina jazdy. –zanim zdążyła zadać następne pytanie, on jej odpowiedział- Nie wygadałem się. –uśmiechnęła się mimo woli.
-No to na razie.
-No pa. –rozłączyła się i otworzyła drzwi pokoju, do którego w trakcie rozmowy zdążyła dojść. Położyła się na łóżku, ale jej spokój musiał ktoś zakłócić.
-Mogę wejść –zza drzwi wychylił się Piter.
-Mama Cię nie nauczyła pukać? –zapytała, a Pawlicki wtoczył się do pokoju.
-No nauczyła, ale Ty to Ty i stwierdziłem, że nie musze –wyszczerzył zęby. Zamknął za sobą drzwi i usiadł koło niej na łóżku.
-A gdybym była naga?
-Raczej nie, bo przecież było Ci zimno. –westchnęła ciężko.- A jest Ci zimno jeszcze?
-No jest, ale wejdę sobie pod kołderke i się przykryje i będzie mi ciepło –zaczęła gramolić się na łóżku.
-To ja też wejdę z Tobą i będzie nam jeszcze cieplej.- poczuła jak jej serce zaczyna przyspieszać.
-No okej, ale aż tak zimno mi nie jest. –„Co Ty gadasz, głupia? Przecież chcesz”
-I tak się wcisnę. –położył się koło niej. –Od razu cieplej. –zachichotała pod nosem.
***
-Dojechaliśmy- oznajmił Paweł stając pod hotelem.
-Jesteśmy w górach. –powiedziała Ola, wysiadając z samochodu.
-Bardzo odkrywcze, zważając na fakt, że przed nosem jej mamy.
-Ale jesteś śmieszny. Mówię co zakodowałam w czasie jazdy. –zaczęli wypakowywać bagaże- I nie jesteśmy w Polsce.
-Tak.  
-Będziemy tu…- zaczęła, ale z hotelu wyleciał Ginger.
-Witojcie przybysze! –krzyknął.
-sami –dokończyła pod nosem. –Witaj rudy człowieku.
-Świeże plotki Rudzielcu.- poprosił Paweł. –Nasz wierny tabloid –zwrócił się do mnie.
-No, więc. Przemek zadzwonił do Pitera, żebyśmy po nich wyszli na dwór. Jak się okazało staliśmy na tym mrozie prawie godzine, bo Maciek źle obliczył czas. W tym czasie Natalia z Piotrkiem się troche posprzeczali, ale już im przeszło, bo teraz się razem grzeją w pokoju Natalii.
-Co?! –zareagowała Ola.
-No leżą razem w jej łóżku i się chichrają nie wiadomo z czego. –wytłumaczył. –W ubraniach.
-I nic więcej? –wtrącił Paweł.
-Hmm. –zaczął myśleć. –Otworzyć drzwi! –krzyknął w stronę wejścia. Drzwi się rozsunęły. Paweł podszedł do recepcji.
-Na pewno Natalia z Piotrkiem nic więcej? -zwróciła się do Kacpra.
-No ja nic nie widziałem. Serio. Tylko leżeli jak byłem u nich. I wiesz nie było jakiegoś szybkiego odsuwania się, bo wszedłem czy coś. Czemu Cię to tak interesuje?
-Bo to moja przyjaciółka.
-Czemu Przemo wziął nam dwuosobowy?- zapytał Paweł Kacpra.
-A co nie chcesz być ze mną w pokoju?- trąciła go łokciem. Ruszyli do schodów.
-Nie o to mi chodzi. Ja tam bardzo chętnie z Tobą, ale mamy z łóżkiem małżeńskim. –spojrzał na buty. Poczuła się dziwnie. „No to chce czy nie??”
-Jeżeli Ci to przeszkadza to- zaczęła.
-Nie przeszkadza.- powiedział stanowczo. –Nie. Po prostu –zrobił przerwe- chyba wiesz czemu wziął taki.
-Bo pomyślał, że jesteście razem? –odezwał się Kacper. –Tak szczerze to nie tylko on tak myślał.
-Plotki mówią, że jesteśmy razem? –zapytała.
-Tak. –odpowiedział krótko. –Idę do Maćka, bo tu do mnie pisze. –ewakuował się. Paweł otworzył ich pokój. Przepuścił Ole w drzwiach. Odstawiła torbę obok szafki i położyła się na jednej połówce łóżka. Paweł zrobił to samo zaraz po niej.
-Nie będzie tak źle. –powiedziała.
-Tak naprawdę to z Tobą wszędzie byłoby dobrze. –podniosła się na łokciach i odwróciła w jego stronę. –Przede wszystkim na pewno będzie nam dużo cieplej. –uśmiechnął się szeroko.
****************************************************************
Czytamy- Komentujemy
Dalszy ciąg Miniaturki, czyli Natala jeszcze pamięta o opowiadaniach!

wtorek, 8 września 2015

69 rozdział



>>Leon<<
Od kiedy się dowiedziałem, że jestem chory kilka razy przez myśl przeleciał mi pomysł o samobójstwie. Jeżeli i tak było mało prawdopodobne, że przeżyje, to co mi tam. Próbowałem wymyślić sposób, w który udało by mi się to zrobić jak najszybciej, żeby pominąć cierpienie. Moje cierpienie, bo moi bliscy cierpieli by i tak. Ale jak mam się zabić, żeby ta mała i delikatna dziewczyna, leżąca koło mnie nie cierpiała? Przecież nie mógłbym jej tego zrobić. No, ale jak mi się nie uda przeżyć. Jak nie znajdą dawcy szpiku, który się przyjmie. Wstałem powoli, żeby jej nie obudzić i poszedłem do łazienki. Obmyłem twarz zimną wodą. Nigdy bym jej nie zostawił. Będę walczyć, choćby mnie to kosztowało resztki sił. Słyszę swój telefon, który rozdzwonił się w salonie. Biegnę szybko, żeby nie obudził Oliwi.
-Tak słucham –powiedziałem do słuchawki.
-Witam. Pan Leon Loktaew?- pyta kobieta po drugiej stronie.
-Tak to ja. O co chodzi?
-Dzwonie ze szpitala. To ze mną pan rozmawiał, po pobraniu krwi. Ja chciałabym –zawiesiła głos- chciałabym pana bardzo przeprosić, ale zaszła straszna pomyłka. Pomyliłam pana wyniki z wynikami innego pacjenta. –usiadłem z wrażenia.
-To znaczy, że nie jestem chory, że jestem zdrowy? –zapytałem, nie dowierzając.
-Tak. Jest pan zdrowy. Ja naprawdę przepraszam. Nie wiem, jak to mogło się stać.
-Dziękuję. Do widzenia. –rozłączyłem się i zacząłem płakać. Po chwili usłyszałem ciche kroki.
-Leon. Co się dzieje? –usiadła koło mnie. Wtuliłem się w nią. Objęła mnie swoimi rękami i czekała, kiedy sam będę chciał powiedzieć, co się stało. Podniosłem głowę i wziąłem głęboki oddech.
-W szpitalu się pomylili.-wydukałem
-Jak się pomylili? –zrobiła wielkie oczy.
-No nie jestem chory. Pielęgniarka, która pobierała mi krew, pomyliła wyniki z wynikami innego pacjenta.
-Japierdziele. Żarty jakieś. To ten koleś tyle czasu nie wiedział, że jest śmiertelnie chory, a Ty tu zmierzałeś do samobójstwa?! –powiedziała oburzona.
-Skąd wiedziałaś, że…
-A chciałeś? Tak pomyślałam jakoś, ale nie wierzyłam w to naprawdę.
-Myślałem. Nawet przed tym telefonem, ale i tak bym tego nie zrobił, bo nie potrafiłbym Cię zostawić.
-Nie przeżyłabym Twojej śmierci, którą sam byś sobie spowodował. –chyba ta rozmowa zapisze się do najważniejszych rozmów w naszym związku. Znów wtuliłem się w nią. Nie wiem w jaki sposób miałbym jej na to odpowiedzieć. Dlatego lepiej, żebym milczał. Współczuje człowiekowi, który pewnie się właśnie dowiedział, że jest chory. Dobrze, że ta kobieta znalazła swój błąd.

 >>Grzesiek<<
-Krzysiek! –zawołałem wychodząc ze swojego pokoju. Usłyszałem go gdzieś, ale nie mogłem zidentyfikować gdzie. –Kris!- wyszedłem na taras.
-Na huśtawce! –odkrzyknął, więc ruszyłem w tamtą stronę.
-Zgadnij kto dzwonił –powiedzieliśmy jednocześnie.
-Ty pierwszy –powiedziałem.
-Okey. Lili dzwoniła i no młody masz czuja. Jest u Nicka i powiedziała, że jest jej bardzo dobrze i nie ma zamiaru ze mną wracać po meczu. –przewrócił oczami. Zauważyłem, że Nicole nie za bardzo pasuje, to jak Lila szybko się „odkochała”. Spojrzała na mnie, jakby wyczuła, że się jej przyglądam.
-Myślisz o tym co ja, Grzesiek? –zapytała.  
-Myślisz o zmyślonej miłości?
-Tak.
-Rozwińcie swoje myśli, bo najwidoczniej ja myśle co innego. –wtrącił Krzysiek.
-Pomyślałam, jak Lili musiała się szybko odkochać, jeżeli już coś kombinuje z Nicki’m. Ale po chwili wpadłam na to, że ona udała tą wielką miłość, żeby udając ofiare Grześka, być w centrum naszej uwagi. Aż w końcu powiedziała coś takiego, co wyprowadziło młodego z równowagi i dało jej „wolność”.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet. Co za mindfuck. –skomentował Krzysiek.
-Nie próbuj, kochanie. –Nicole pocałowała go w policzek. –Teraz Ty. Też ktoś do Ciebie dzwonił. –zwróciła się do mnie.
-A tak. Leon dzwonił. Zgadnijcie co się stało. –próbowałem, żeby moja twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
-Nie znaleźli dawcy –strzelał Krzysiek.
-Oliwia jest w ciąży.-spróbowała Nicole.
-Niee -wywróciłem oczami i się uśmiechnąłem.- Bez przesady. Leon powiedział, że dzwoniła do niego babka, która robiła mu badanie krwi i się okazało, że
-Że nie jest chory!- krzyknął Kris.
-Tak. Pomyliła jego wyniki z innymi.
-Polskie szpitale. To już chyba na normie – mruknęła Nicole. Tym razem spojrzał na mnie Krzysiek i wyszczerzył zęby.
-Krzysiek wpadł na pomysł, że chyba trzeba to opić. –powiedziałem na głos.
-Przecież mieliście umowe.
-Umowa była ważna jak Leon był chory. Ustaliliśmy, że do jego wyzdrowienia nie będziemy pić. Wyzdrowiał, więc się nie czepiaj. –zareagował Krzysiek.
-Nigdy nie zrozumiem facetów. Zawsze znajdziecie sobie powód do picia albo zrobienia imprezy. –skomentowała Nicole.
-I nie próbuj, kochanie. –pocałował ją w policzek, a ja zacząłem się śmiać.

>>Liliana<<
-Rozmawiałam z moim bratem. –oznajmiłam Nick’owi, gdy wrócił ze sklepu.
-I co mu takiego powiedziałaś? –zdawał się być obrażony za to, że go pocałowałam.
-Że jestem u Ciebie, że nie wracam z nim i że nie kocham Grześka, a tylko udawałam. –spojrzał na mnie.
-To może, że ja Ci się podobam też udajesz?
-Zwariowałeś?! –wzburzyłam się, ale miał racje. Straciłam swoją wiarygodność.
-No co?! Przecież tak mi wmawiałaś, że kochasz Grześka i Cię skrzywdził. Po co?! Żebym jak cała reszta się nad Tobą użalał? Żebym jak oni dał się nabrać? Nie byłaś wiarygodna od samego początku. Zbyt szybko zgodziłaś się u mnie nocować. Pocałowanie mnie też jakoś Ci nie przeszkadzało, a przecież kochałaś wtedy Grześka.
-Nigdy nie kochałam Grześka. A jeśli już to jak brata, a nie jak materiał na chłopaka.
-Ale wszystkim to wciskałaś?
-Wiem! –krzyknęłam –Wiem. Robiłam to, żeby tak jak on popisać się przed resztą. On się wygłupiał i tym zwracał na nich swoją uwagę, więc ja udałam, że się w nim zabujałam. Dziewczyny były zachwycone. Skakały wokół mnie. Dopiero jak zaczęłam się poważnie kłócić z Gregiem, zrozumiałam, że chyba powinnam przestać. Dlatego też wywołałam tą kłótnie, która pokazała, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni. No i potem pojawiłeś się Ty i już w ogóle namieszałeś mi w głowie.
 -Czyli wszystko moja wina?
-Nie! –wstałam i podeszłam do okna. –No, kurwa, dobrze wiesz, że nie. Wszystkiemu winna jestem ja. Ja wszystkich okłamywałam. Ciebie nie chciałam, ale…
-Weszło Ci to w nawyk. –stanął koło mnie. – Musisz się tego oduczyć. Przestać udawać kogoś kim nie jesteś.
-Ale
-Nie ma żadnego ale. Kłamstwo ma krótkie nogi. Sama się przekonałaś. Grzesiek Cię wyczuł i to Cię tak denerwowało. Przed nim nie mogłaś udawać, bo wiedział. –spojrzał na mnie –Jeżeli chcesz cokolwiek ze mną budować, to musisz przestać kłamać. Jeżeli fundamenty będą do dupy, to nie zbudujesz porządnego domu.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, bo mnie nie masz tak naprawdę za co. Przeprosić mogłabyś resztę swoich przyjaciół.
-Zrobię to na naszym najbliższym zjeździe, ale nie w niedziele.
-Zrób to kiedy chcesz, ale zrób. –podszedł bliżej i mnie objął.
-Dziękuję. –wtuliłam się w niego mocno.
*************************************************************************
Czytamy- Komentujemy
Znów zrobiłam chwilę przerwy w rozdziałach, gdyż wena trochę przystopowała i brak czasu z powodu szkoły daje się we znaki. Ale przynajmniej na koniec tego wszystkiego będę się starała choć troche utrzymywać regularność. Ale niczego nie obiecuje. 
Pozdrawiam, Natalia ♥  
#getwelldarcy #TrzymajsięDarcy #staystrongdarcy #43

wtorek, 25 sierpnia 2015

68 rozdział



>>Nick<<
Byłem strasznie ciekawy, co spowodowało jej ucieczke z Wrocławia, ale przecież jej tego nie powiem.  Na pewno jakiś chłopak. Dziewczyny często tak dramatyzują. Usłyszałem lekkie kroki na panelach w salonie.
-Hej. Nie śpisz już?- zapytała, siadając na blacie.
-Jak widać. Należę do rannych ptaszków. –stanąłem przed nią.
-Tak jak Grzegorz. –powiedziała, po czym nagle zamilkła.- Tak naprawdę to bardzo Cię ciekawi dlaczego tu jestem, co?
-Bardzo. –wzięła głęboki oddech.
-Bardzo ostro pokłóciłam się z chłopakiem, którego kocham jak brata od kiedy skończyłam trzy lata. I pewnie sobie pomyślisz, co za laska, uciekła po jakiejś głupiej kłótni. Jakbym miała uciekać po każdej „głupiej” kłótni – wymalowała cudzysłów w powietrzu – to moja mama zamknęłaby mnie na klucz w pokoju. Od pewnego czasu wymiany zdań z nim to już nie była rozmowa. I co raz bardziej zaczęłam zauważać, jak bardzo się zmienił. A w sumie to ja nie uciekłam, tylko sobie wsiadłam w pociąg. Miałam zamiar wrócić wieczorem, ale przyczepiłeś się Ty.
-Więc zostałaś.
-Tak. –spojrzała mi w oczy.- Mówił Ci ktoś kiedyś, że masz ładne oczy?
-No coś Ty? Wszystkie laski mi to mówią. –prychnąłem i oparłem się o blat koło jej nóg.
-Mhm. Mówisz jak…- zawiesiła się. Po chwili się ożywiła. –Jak mój brat. Zawsze się chwali jaki to on nie jest. Dobrze, że jego dziewczyna nie jeździ z nim na mecze.
-W niedziele pewnie będzie, bo założe się, że to Twoja przyjaciółka.
-Może i będzie. Nie przyjaźniłam się z każdą dziewczyną mojego brata. Większość tych lasek była pusta. Nicole to jego najlepsza dziewczyna.
-Nikt do Ciebie nie dzwonił, nie pisał? –zapytałem.
-No Krzysiek i Nicole dzwonili i mama oczywiście. Tylko od mamy odebrałam, żeby się nie martwiła.
-Reszte pozostawiasz w napięciu?
-Można tak to nazwać. Masz dziewczyne?- zapytała prosto z mostu.
-Chwilowo nie. – odwróciłem głowe w jej strone. Nie pomyślałbym, że jej twarz znajduje się tak blisko. Uśmiechnęła się szeroko i zbliżyła jeszcze bardziej, tak że dotykaliśmy się nosami. Podniosłem głowę i pocałowałem ją w czoło. Odsunąłem się. Nadal się uśmiechała. –To nie jest najlepszy sposób na to, żeby o nim zapomnieć.
-Ja o nim i tak nie zapomne. Ale mogłabym chociaż przestać o nim myśleć. –zeskoczyła z blatu. Pocałowała mnie szybko i wyszła z kuchni.

>>Nicole<<
Kiedy człowiek  dorośleje? Zawsze myślałam, że wtedy gdy bierze ślub i rodzą mu się dzieci albo gdy idzie do pracy i musi sam się utrzymywać. A tak naprawdę nigdy się to tak do końca nie dzieje. Zazwyczaj tylko się udaje, że jest się dorosłym i poważnym. Ale tylko gdy na horyzoncie pojawiają się dzieci, sami się w nie znów przemieniamy. Dlatego, jak tak patrze na Grześka i Krzyśka, biegających za Megan i Marysią, to uśmiech sam nasuwa się na usta.
-Inga? –odezwałam się, nie odrywając oczu od dzieci.
-Słucham Cię. –wyszła akurat na taras. Odwróciłam na nią wzrok. Pamiętam jeszcze jak miała niebieskie włosy.
-Czemu Nick z Wami nie przyjechał?
-Bo ma treningi.
-Codziennie?!- dopytywałam, z niedowierzaniem.
-Nigdy nie miał codziennie, ale tłumaczył bardzo, że to taka sytuacja wyjątkowa. –wywróciła oczami. Nie należała do matek, które wierzą w takie bajeczki. –Nie chciał się przyznać, że sobie laske jakąś wyrwał i tyle.
-Na pewno.
-Myślisz, że Lili jest u niego?- jakby czytała mi w myślach.
-Niby nie mamy pewności, że ona w ogóle jest w Zielonej. Ale tak sobie myśle, że jeżeli tak jest, to może.
-Ją przygarnął- dokończyła ciocia Natalia.
-No właśnie. –znów spojrzałam na dzieciaki. Szli w naszą stronę. –Zmęczyłyście się?
-Ja się już nimi dzisiaj nie bawię –powiedziała Megan
-Ja też. –przytaknęła Marysia.
-Same chciałyście. –bronił się Krzysiek. Uśmiech nie znikał mu z twarzy. Że go jeszcze ryj od tego nie boli?!
-Idźcie na góre. –wygoniła je ciocia. Młode pobiegły do domu, a chłopcy usiedli przy stole i napili się po szklance wody.
-Nicole podejrzewa u kogo może być Liliana. –odezwała się Inga. Chłopcy skierowali na mnie swój wzrok.
-Snujemy tylko pewne podejrzenia, ale to nic pewnego, bo teoretycznie nie mamy pojęcia, gdzie ona może się znajdować.
-Nic. Dla nas jest ważny jakikolwiek trop myślenia.- odezwał się Kris.
-Może jest u Nicka. Po pierwsze mieszka sam, więc nie byłoby nikogo, kto zadawałby dodatkowe pytania. Po drugie nie zna w ogóle sytuacji i postrzega ją tylko w taki sposób, w jaki przedstawi mu ją Lili.
-W sumie to logiczne. –wtrącił Grzesiek.- Nawet jeżeli się nie pamiętali, to Nick jako typowy osiemnastolatek, bez urazy ciociu, nie przeszedłby koło niej obojętnie. Zagadał. Jeżeli płakała, to zaproponował nocleg i tak to się potoczyło.-obserwowałam Grega. Był taki obojętny wobec Lili, gdy mówił. Jakoś przestałam wierzyć, że naprawdę ją kocha.
-Jeżeli tak było, to nawet lepiej, że jest u kogoś kogo znamy, niż jakby była, nie wiadomo gdzie.- mruknął Kris. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy ciocia  i Inga zniknęły. Zapanowała cisza. Nie była to niezręczna cisza, bo każde z nas zanurzyło się w swoich myślach. Myślałam o tym, co teraz robi Lili. Choć, nigdy sobie nie wyobrażałam, żeby Lili była z kimś innych niż Grzesiek, teraz powoli traciło to sens. Przez to, że my ich tak pchaliśmy do siebie, oni coraz  bardziej się kłócili. Więc odezwałam się pierwsza.
-Grześ?- spojrzał na mnie.- Nie kochasz Lili, prawda? –nie odwrócił wzroku. Cały czas wpatrywał się w moje oczy.
-Nie prawda. –tym razem nawet Krzysiek na niego spojrzał. –Kocham, ale nie jak osobę, z którą mógłbym wziąć ślub i mieć dzieci, tylko jak moją siostrę. Bo to jest moja siostra. I też w taki sposób ją kocham. Rozumiesz?
-Oczywiście. A my zawsze sobie wyobrażaliśmy, że będziecie razem.
-No i patrz co przez to narobiliśmy. Za bardzo Was na siebie pchaliśmy –wtórował Krzysiek, jakby przed chwilą myślał o tym co ja.
-Było minęło. Nie ma czego roztrząsać. Ja chciałbym się z Lili tylko pogodzić i mieć spokój. –wstał i skierował się do domu. –Idę po coś do jedzenia, bo zgłodniałem od tego wariowania. –uśmiechnął się szeroko, tym razem nie był to uśmiech na siłę wyciskany jakim obdarzał dziewczynki, tylko prawdziwy uśmiech naszego Grzesia.
-Ah –westchnął Krzysiek –W końcu wrócił do rzeczywistości. Idziemy na huśtawke?- wstaliśmy i skierowaliśmy się w głąb ogrodu. –Kocham Cię. –stanął przed huśtawką i odwrócił się w moją stronę.
-Ja Ciebie też. –pocałowałam go. Może dlatego, że siebie nie wyobrażaliśmy jako pary teraz nią jesteśmy, a Grzesiek i Lili nie. W sumie mogło być dużo różnych powodów, ale prawda jest taka, że dwójka ludzi musi się kochać, a nie być do siebie zmuszana. Ten osobnik stojący przede mną to zdecydowanie osoba, którą kocham nad życie.


 
********************************************************************************************
Czytamy -Komentujemy
I jak podobał Wam się kolejny rozdział?? Sądzicie, że Liliana i Grzesiek powinni być razem czy raczej nie?
A może Lili lepiej, żeby wybrała Nicka?
Pozdrawiam, Natalia.