piątek, 13 marca 2015
64 rozdział
>>Kris<<
-Cicho bądźcie, no!- uciszyłem ich.- Sąsiedzi chcą spać.
Wchodziliśmy powoli po schodach bloku, w którym mamy kupione mieszkanie. Prosto z ostatniego meczu ruszyliśmy nad morze. Pomyśleliśmy, że możemy tym uniknąć spędzenia weekendu z natrętnymi dziewczynami.
-Przepraszam. –odezwał się Grzesiek.- Ale to Mateusz. Nie wiesz czy on czasem czegoś nie pił?
-Gregi przestań- machnąłem na niego ręką. Jak mógł coś pić? Umowę przecież mamy. Czemu to mieszkanie jest na samej górze?! Leon otworzył cicho drzwi i wtoczyliśmy się do środka. Zostawiliśmy torby w korytarzu i wszyscy rzuciliśmy się na kanape, nawet nie zastanawiając się dlaczego jest rozłożona. Zasnęliśmy zmęczeni pracowitym tygodniem.
>>Lili<<
-Jezu, dziewczyny już się jasno robi- zauważyłam, odwracając się wokół siebie z głową uniesioną do góry. Wyszłyśmy na spacer późno w nocy, a dokładnie to chyba jakoś po 2. Chciałyśmy zobaczyć wschód słońca, ale wymiękłyśmy, bo zrobiło nam się strasznie zimno.
-Co Ty nie powiesz?- zaśmiała się Oliwia, ale też podniosła głowe do nieba i wciągnęła mocno powietrze.
-Paulina, czemu się nie odzywasz?- zapytałam, szturchając ją lekko.
-Gadałam z Mateuszem przed naszym wyjazdem. – spojrzała na Nicole.
-I nam nie powiedziałaś?- odezwała się Nic.
-Bo mi nic konkretnego nie powiedział. Cały czas gadał, że on nic nie może powiedzieć. Przysięga Czwórki i bla bla bla.
-A cokolwiek, coś co przykuło Twoją uwagę w jego zachowaniu?- drążyłam.
-Wiecie. I Kris i Greg. Zachowywali się dziwnie. Nie mówiąc już o Leonie. Przecież nawet na „sportowych” było, że przerywa jazdę.
-Tylko nie było podanego powodu. Widziałam to. –wtrąciła Oliwia.
-Czyli i tak nic nie wiemy. Ale… -przerwała i stanęła Nicole. Wszystkie powędrowałyśmy wzrokiem na parking przed blokiem.
-Czy to jest samochód mojego brata?- zapytałam sama nie dowierzając. Podeszłam do auta i spojrzałam przez okno. Na siedzeniu leżała czapka Grega. – I do tego nie jest tu sam. –odwróciłam się w strone dziewczyn, które już były przy wejściu do klatki. Podbiegłam do nich i zaczęłyśmy wchodzić na góre.
-Nie powiedziałaś mu, że jedziemy nad morze?- zapytała mnie Paulina.
-Chyba mówiłam, choć. Teraz już sama nie wiem. Pewnie mówiłam, ale ten gamoń zapomniał. Ale z drugiej strony dobrze, że przyjechali. Może…
-Może się w końcu dowiemy o co chodzi. – dokończyła za mnie Nicole. Oliwia otworzyła drzwi do mieszkania. Zaraz przy wejściu o mało się nie zabiłyśmy na ich torbach.
-No jasne. Czwórka jest u siebie. –prychnęła Oliwia. Wchodząc dalej spotkałyśmy się z ich butami, a następnie na nich. Cztery parówy rozłożone na kanapie.
-Ale mam chęć ich brutalnie obudzić. –potarłam dłońmi i zachichotałam.
-Zimna woda czy garnki?- zapytała Paulina.
-A może by tak to i to?- zaproponowałam. Nicole z Oliwią przedostały się do kuchni po jakieś garnki i łyżki, a ja z Pauliną do łazienki po miski z zimną wodą. Na znak rozpoczęłyśmy „pobudkę”. Oczywiście spotkałyśmy się z wielkim piskiem.
-Pogrzało Was, co nie?!- krzyknął Grzesiek i zmierzył mnie wzrokiem.
-No co? Nieładnie wpadać tak bez zapowiedzi. To po pierwsze. A po drugie o mało się nie zabiłyśmy o Wasze torby i buty.- odpowiedziałam mu.
-Oj oj. Jak mi przykro.- zrobił minę zbitego psa. Nienawidzę jak tak robi, ale wiem, że uwielbia kiedy się denerwuje, więc próbuje być twarda.
-A tak naprawdę siostrzyczko to po co nas budziłyście?- zapytał Krzysiek. –Przyjechaliśmy po 4, a jest 6. Wyspaliśmy się, że szok. –był ciut zły, ale Krisa przekazałam Nicole.
-Tak na złość, że macie przed nami tyle tajemnic. Szkoda, że nie pamiętacie swoich obietnic. –odezwała się Nic.
-Obietnic?! Nic. My mieliśmy po 12 lat, a oni jeszcze mniej! –zaprotestował.
-Jeżeli tamte obietnice nie mają dla Ciebie znaczenia, to ile mają te teraźniejsze? Hmm?
-Oo nie. Tak nie będę z Tobą rozmawiać.-wstał i skierował się na balkon.
-To jak?! –złapała go za rękę.- Zamiast dokończyć rozmowe, to uciekasz. Wtedy też uciekłeś.
-Uciekłem, bo…
-Bo nie miałeś odwagi.- dokończyła za niego i puściła jego rękę. Kris wyszedł na balkon. Zapanowała cisza. Niezręczna i dość długa. Greg mierzył mnie wzrokiem, a Paulina usiadła koło Mateusza.
-Jestem chory.- cisze przerwał Leon. Wszyscy zwróciliśmy się w jego strone, oprócz Krzyśka. –Mam białaczke. Zrozumcie dziewczyny, że nie mogli Wam powiedzieć. Nie chciałem, żeby zaraz wszyscy się dowiedzieli, bo uważam, że nie warto niektórych martwić niepotrzebnie.
-Przepraszam.- wydusiłam stłumionym głosem.
-Nie przepraszaj. Miałyście prawo się denerwować, ale to wszystko moja wina. Ja im nie pozwoliłem powiedzieć.
-Leon nie bierz całej winy na siebie. –Krzysiek wrócił do nas- Decyzja o tym, że nikt się nie dowie, była wspólna. A dziewczyny powinny widzieć też swoją winę. Teraz jak wiecie to jesteście dumne, że nas tak dusiłyście? –rzuciłam dziewczynom krótkie spojrzenia.
-Ale przepraszam bardzo. –Nicole zaprotestowała- Czemu my mamy przyjąć całą winę na siebie? Nie mówie, że Leon ma się obwiniać, bo to nie jego wina. Wy gdybyście się zachowywali normalnie jak ludzie i nie dali po sobie poznać, że coś się stało, to nie było by tych pytań.
-Racja. –odpowiedział Mateusz, zanim Krzysiek zdążył coś powiedzieć. –Mogliśmy tego nie pokazywać po sobie, ale…
-Ale laski też żeście tak cisnęły, że ledwo dało się wytrzymać. –zaśmiał się Grzesiek. Dziękowałam im w myślach, że rozluźnili atmosfere. Nawet Leon się uśmiechnął.
-To może zróbmy jakieś śniadanko?- zaproponowała Oliw.- Na pewno jesteście głodni. Leon pomożesz mi?- uśmiechnął się w odpowiedzi i skierował się za nią do kuchni. Krzysiek wrócił na balkon, a Nicole poszła na piętro. My zaś zajęliśmy się rozmową.
************************************************************************
Czytacie- Komentujecie
Witam Was Kochani. Robię taką krótką reaktywacje. Nie będę Wam mówić, kiedy dodam kolejny rozdział, bo sama nie wiem. Dzisiaj wzięło mnie na pisanie tak, więc napisałam cały ten rozdział, ale nie potrafię powiedzieć kiedy znów mnie tak natchnie. XD
Już tylko 24 dni i wracamy do ligi. Jejku jak się nie mogę doczekać! A Wy?? ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)