poniedziałek, 15 grudnia 2014
63 rozdział
To może na początek trochę słów ode mnie.
Bardzo Was przepraszam za tą długą nieobecność, ale niedawno postanowiłam, że z szacunku do osób, które czytają moje opowiadania, po prostu je skończę. W dużym skrócie powstanie jeszcze kilka nowych rozdziałów do tego opowiadania i na "Skoku...". I jeżeli starczy mi jeszcze weny to może powstanie coś nowego, ale o innej tematyce i myślę, że będziecie chcieli to czytać. Ale pożyjemy zobaczymy. Jeszcze niczego nie jestem pewna.
Przez okres świąt może mi się uda to skończyć. Przyznam, że zatęskniłam trochę za tymi opowiadaniami, bohaterami i za Wami oczywiście ;)
Pozdrawiam, Natalia.
P.S. Poniżej nowy rozdzialik xD
*******************************************************************************************
>>Nicole<<
Obudziłam się gwałtownie. Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko wyglądało tak jak wczoraj. Po chwili usłyszałam, że mój telefon prosi się o odebranie. Wzięłam go i nacisnęłam „odbierz”.
-Tak słucham.
-Nicole?- usłyszałam cichy kobiecy głos.
-Tak. Kto mówi?
-Mama Karola.- usiadłam i nasłuchiwałam.
-Stało się coś? Dzwoni pani z jego telefonu.
-Tak, bo Karol jest na sali operacyjnej.
-Jak? Po co? Co się stało?- zaczęłam się denerwować.
-Jechał ze swoją dziewczyną z imprezy i mieli wypadek. –słysząc z jej ust „swoją dziewczyną” po prostu mnie zamurowało. Z oczu zaczęły mi płynąć łzy. – Pomyślałam, że Ty jako jego przyjaciółka chcesz o tym wiedzieć.- PRZYJACIÓŁKA?! –Kamila czuje się dobrze, ale z nim jest dużo gorzej. –milczałam.- Halo? Jesteś?
-Nie mam ochoty rozmawiać z panią, a z pani synem tym bardziej. Za to co zrobił to nawet mu dobrze. Niech cierpi tak samo jak ja. Przyjaciółka?! Od kiedy ja jestem jego przyjaciółką?! Nie ważne. Niech panie powie Kamili, że ich żart udał się wspaniale. A! I proszę przekazać Karolowi, żeby do mnie nie dzwonił, nie pisał i w ogóle się ze mną nie kontaktował. Nie chcę go znać. Do widzenia. –rzuciłam telefonem w głąb pokoju i udałam się do łazienki. Obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam na siebie w lustrze. No tak. Wszystko już rozumiałam. Kamila jest starsza, ładniejsza, szczuplejsza. O tyle lepsza ode mnie. Przez myśl przemknęła mi jedna rzecz, ale nie. Nie jestem na tyle zdesperowana by się krzywdzić jeszcze bardziej. Zeszłam na dół, gdzie reszta rodzinki szykowała śniadanie. Mama przyjrzała mi się dokładnie, ale nic nie powiedziała. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść.
Do końca dnia byłam jakaś nieobecna. Myślałam o Karolu i Kamili. Nie potrafiłam przestać bić się z myślami „co zrobiłam źle?”. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Lili.
-Cześć Piękna! Już myślałam, że o mnie zapomniałaś. Kiedy wpadasz?- usłyszałam uradowany głos młodszej siostry Krisa.
-Hej Młoda. No miałam zamiar, ale wiesz trochę kłopotów miałam. Dzwonie, bo chciałam z Wami trochę pobyć. Co powiesz na wypad nad morze, co?
-Nie wiem jak chłopaki, bo coś kombinują ostatnio, ale ja bardzo chętnie.
-No myślałam o babskim wypadzie. Bez tych pijaków.
-Co Ty. Oni ostatnio jak byli u Grześka to podobno nic nie pili i jak mówie coś kombinują, ale nikomu nie chcą nic powiedzieć.
-Nie wierzę? Oni? Wolna chata i zero alkoholu? Chorzy są czy co? –uśmiechnęłam się.
-A nie wiem. Ja od Krzyśka nie mogę nic wyciągnąć. Ty zawsze potrafiłaś się wszystkiego dowiedzieć.
-No to jak po Ciebie przyjade to z nim pogadam.
-Dobra. To co na weekend?- zapytała.
-Tak. Na razie młoda.
-Pa. –rozłączyła się. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że ich zobacze. Tylko przeżyć do piątku.
>>Krzysiek<<
-Kto dzwonił?- zapytałem Lili, widząc, że odkłada telefon.
-A co się tak interesujesz?- spojrzała na mnie.
-Po prostu pytam. –usiadłem na skraju jej łóżka.
-Ja też. Od kiedy przyjechałeś z Wrocławia. Powiesz mi w końcu co się stało?
-Nie mogę. Obiecałem chłopakom.- odwróciłem głowe, żebym nie mógł ugiąć się pod jej wzrokiem.
-Krzysiek, czyli naprawdę coś się stało? –złapała mnie za podbródek i odwróciła moją głowę w swoją strone.
-Nie powiem Ci. Nie mogę.
-Tylko powiedz, że to nie związane z Grześkiem?
-Nie. To nie dotyczy Grześka.- wyrwałem głowe i wstałem, kierując się do ogrodu. Usiadłem na hamaku w głębi podwórka. Wybrałem numer do Grega.
-Cześć stary. –powiedział Dudek.
-No hej. Gadałeś z Leonem?
-Tak. Był na jakiś badaniach wczoraj. Lekarz podobno powiedział, że znalezienie dawcy szpiku nie będzie strasznie trudne, bo ma często pojawiającą się grupę krwi.
-Przynajmniej tyle ulgi. Mamy tylko jeszcze jeden problem.
-Jaki znowu?
-Dziewczyny.
-Mam pogadać z Lili?
-Nie. Znaczy się nie wiem, bo wypytuje mnie przynajmniej dziesięć razy na dzień „co się stało?”. Domyśla się, ale na razie nie będzie dopytywać. Czekam tylko jak poskarży się Nicole i będę musiał robić wszystko, żeby się nie wygadać. A w tym przypadku to będzie strasznie trudne.
-No wiem. Mateusz do mnie dzwonił dzisiaj i mówi, że z Oliwią nie wytrzymuje. To może wymyślmy jakąś wersje.
-Nie wiem. Jakoś nie jestem za okłamywaniem wszystkich.
-Ja też, ale wiesz. Siła wyższa.
-To lepiej, żebyśmy pojechali gdzieś. Przecież i tak mamy ligi zagraniczne normalnie, więc trochę się uwolnimy od gadania.
-Aa! No tak. Zapomniałem. To przez ten wolny weekend. Już za bardzo się pocieszyłem tym nicnierobieniem.
-No do roboty, młody, wracamy. Tylko się nie zapłacz.
-Spróbuje.- zaśmiał się. –Dobra. Kończę, bo mnie Mańka za chwile udusi.
-Krzysiu!!- usłyszałem krzyk Mani.
-Włącz na głośnik. Pogadam z nią.
-Już. –powiedział.- Maryśka, puszczaj.
-Niee- zaśmiała się głośno.
-Mania. Zostaw Grega.- odezwałem się do najmłodszej Janowskiej.
-A przyjedziesz? –zapytała.
-Przyjade. Jak będziemy z Anglii wracać, okey? –zaproponowałem.
-Na pewno?- dopytywała.
-Na sto procent.
-No nie wiem. Może kłamiesz tylko po to, żebym puściła Grzesia.
-Grzesia?- zaśmiałem się.
-Cicho tam! –odezwał się Dudek. –Pomóż mi, no!
-Mania. Na paluszek obiecuje.
-Na paluszek?
-Tak. Na paluszek. Na pewno przyjade.
-No dobra, ale pamiętaj, że obiecałeś na paluszek. Jak złamiesz obietnice, to się obraże.
-Tak jest psze pani!
-Dobra kończymy Mańka. Powiedz Krisowi cześć.
-Cześć Krzysiu!- krzyknęła.
-Poszła sobie. –Greg odetchnął. –Chyba żeśmy wszystko omówili.
-Tak. Widzimy się na meczu. Pa.
-No pa. – rozłączył się. No i znowu zostałem sam ze swoimi myślami…
niedziela, 14 września 2014
ZAWIESZAM!!!
Witam Was moi Czytelnicy!
Chciałabym Was poinformować, że zawieszam w chwilowo tego bloga na czas nieokreślony. Jest to związane z faktem, że ostatnio dostaję dużo nie miłych pytań na "Ask'u". A, że jestem osobą biorącą bardzo do siebie takie rzeczy, to po prostu stwierdziłam, że zawieszę opowiadania. Przepraszam osoby, którym podoba się to co piszę, ale... po prostu...nie mogę tego wytrzymać.
PS. Pozdrawiam autorów tego oto bloga KLIK. Można się pośmiać :/
Chciałabym Was poinformować, że zawieszam w chwilowo tego bloga na czas nieokreślony. Jest to związane z faktem, że ostatnio dostaję dużo nie miłych pytań na "Ask'u". A, że jestem osobą biorącą bardzo do siebie takie rzeczy, to po prostu stwierdziłam, że zawieszę opowiadania. Przepraszam osoby, którym podoba się to co piszę, ale... po prostu...nie mogę tego wytrzymać.
PS. Pozdrawiam autorów tego oto bloga KLIK. Można się pośmiać :/
sobota, 30 sierpnia 2014
62 rozdział
>>Grzesiek<<
I w końcu wolna chata. Rzuciłem się na łóżko z rękoma na karku. Spokój od kłótni Olka i Mańki na tydzień. Spokój od mamy i Maćka. Jak dobrze. Uważnie przyglądałem się ścianą mojego pokoju. Od samego początku, znaczy się od kiedy mieszkamy z mamą u Maćka, mój pokój jest taki sam. Zmieniło się tylko łóżko i kilka szafek. Kolor ścian pozostał ten sam. W okresie buntu miałem do rodziców żal, że się rozstali. Że nie wzięli pod uwage tego, że mi jest ciężko. Teraz kiedy mama powiedziała mi czemu odeszła, rozumiem. Jestem wdzięczny Maćkowi, że się nami zajął. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu.
-No hej – rzuciłem do słuchawki.
-Cześć. Minęliśmy właśnie tabliczke Wrocław. Gotowy?- usłyszałem głos Mateusza.
-Nie do końca. Nie mam alkoholu. Musimy jechać do sklepu.- wyciągnąłem w szafy koszulke i naciągnąłem na siebie.
-To nie problem. Podjedziemy po Ciebie i jedziemy do sklepu. To na razie.- rozłączył się, a ja zbiegłem na dół i zacząłem zakładać buty. Wyszedłem z domu i usiadłem na schodach. Po 5 minutach przed domem pojawił się samochód Krzyśka.
-Siema- rzuciłem wsiadając do auta.
-Cześć, młody- odpowiedział kierowca, szczerząc zęby.
-Ej, ale jak nie mamy żadnych dziewczyn to będzie nudno.- mruknął Mateusz.
-Znajdziemy sobie jakieś. Grzesiu ma znajomości. – odpowiedział mu Kris.
-Czemu nie wzięliście siostrzyczek?- zapytałem, spoglądając na Krzyśka i Mateusza.
-Żartujesz sobie ze mnie. Ja wyjechałem z domu, żeby od niej odpocząć. -odezwał się Pawlicki.- Och, Leon to i Leon tam to. –parodiował Oliwie.
-U mnie to samo. I Greg to i Greg i Greg. Normalnie do obrzydzenia.- zaśmiał się Kris.
-Dobrze, że moja do takiego stadium jeszcze nie doszła.- westchnąłem.
-Poczekaj. Jeszcze kilka lat i Mańka też tak będzie gadać.- spojrzałem na Leona, który siedział cicho.
-A Tobie co? Znowu Cię laska rzuciła?- szturchnąłem go. Zmierzył mnie.- No co?! Pytam tylko?
-To lepiej nie pytaj- burknął i odwrócił głowe do okna. Wymieniłem spojrzenia z Matem i Krisem. Mat podniósł tylko ramiona, po czym je opuścił. W sklepie kupiliśmy to co nam było potrzebne i wróciliśmy do domu.
-No Leoś mów co jest!- krzyknął już lekko wstawiony Kris. Leon spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
-Nic, stary. Nic nie jest. –odpowiedział.
-No jak to nic? Zamulasz, mało pijesz, znaczy się praktycznie nic. Nie podobne do Ciebie.- wtrącił Mat.
-Bo jestem chory.- spuścił głowę, po czym podniósł ją z powrotem. Spojrzeliśmy na siebie z Krzyśkiem.
-Na co?- zapytałem. Milczał przez chwile, po czym wziął głęboki oddech.
-Mówie Wam to tylko dlatego, że jesteście moimi przyjaciółmi. I jesteście pierwszymi osobami, którym o tym mówie…-ciągnął.
-No weź, do cholery mów!- zdenerwował się Krzysiek.
-Mam białaczke.- Mateusz upuścił butelke, która z hukiem rozbiła się na podłodze. Krzysiek poderwał się z fotela i poszedł do kuchni. Wrócił z workiem na śmieci.
-Wrzucajcie tu wszystkie butelki. Raz!- zaczęliśmy zbierać cały alkohol. –Trzymamy się razem od samego początku. Od czasu kiedy się urodziliśmy, więc i teraz razem przez to przejdziemy. Leon musisz zacząć leczenie. Musimy szukać wszelkich sposobów na to, żebyś przeżył. Bo Czwórka we trójke?! Bez sensu. Jeżeli Ty nie możesz pić my też tego nie będziemy robić. Prawda chłopaki? –spojrzał na mnie i Mateusza.
-No jasne, że tak. –odpowiedziałem.
-Głupie pytanie.- dodał Mat.
-Na zawsze Czwórka?!- Kris rzuciła nam spojrzenia.
-Na zawsze!- odpowiedzieliśmy chórem.
>>Nicole<<
-Mamo. Michał.- weszłam do salonu.
-Hmm?- mruknął Michał podnosząc na mnie wzrok znad laptopa. Zrobił wielkie oczy po czym spojrzał na mame, która wychyliła się z kuchni.
-To jest mój chłopak Karol.- powiedziałam odwracając głowe w strone chłopaka.
-Dzień dobry- skinął głową.
-Dzień dobry. –odpowiedział Michał dokładnie przyglądając się brunetowi.
-Proszę siadajcie. Zaraz będzie obiad. Nicole pomożesz mi?- poszłam za mamą do kuchni.- Mówiłaś…
-Mamo. Ja wiem, że ty byś chciała, żebym była z chłopakiem, który wygląda jak Michał. Jest przystojny, dużo zarabia i ubiera się jak każdy inny facet. Ale Karol to mój chłopak nie Twój i nie musi Ci się podobać.
-Kochasz go?- zapytała cały czas patrząc mi w oczy.
-Mamo… wiesz jak to jest.
-No właśnie chyba nie wiem.
-Lubię go i to bardzo, a nawet może kocham.
-Czemu tak bardzo bronisz się przed uczuciem do Krzyśka?
-Mamo!- podniosłam ton głosu.- Przecież Ci mówiłam, żebyś nie gadała o Krzyśku. Nie byłam z nim, nie jestem i nie będę. Nic do niego nie czuje. To tylko kolega. Zawsze tak było i cały czas jest. Naprawdę nic się nie zmieniło.
-Jeżeli jesteś tego taka pewna…- powiedziała, ale w jej głosie nadal było czuć niedowierzanie. Westchnęłam ciężko i wyszłam z kuchni.
-Interesujesz się jakimś sportem? –Michał bardzo uważnie obserwował Karola. Usiadłam koło mojego chłopaka.
-Sportami raczej nie, ale pracuje u taty w warsztacie. Bardzo lubie grzebać przy samochodach. Lubię motory.
-Ahaa…-mama podała obiad. Przez cały posiłek było dość spięcie.
-Czemu jesteś ubrany cały na czarno?- zapytał Paweł, gdy siedzieliśmy przy deserze.
-Taki jest mój styl.
-Cały na czarno?! To dziwny ten Twój styl.
-Metalowcy, braciszku tak się ubierają.
-Kto?!
-Metalowcy. Osoby słuchający ciężkiej muzyki.- odpowiedział mu Karol.
-No nie dziwie się, że jest ciężka, jak Wy wojskowe buty nosicie.- zaśmiałam się.
-Nie w tym sensie. Ciężka dla uszu. Metal, heavy metal. Bardzo mocna muzyka rockowa.
-I tak nie kumam, ale spoko. –uśmiechnął się szeroko. I tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Paweł polubił Karola, ale mama z Michałem przez cały czas przyglądali mu się niepewnie.
************************************************
Czytacie-Komentujecie
Witam Wam Moi Czytelnicy :)
Przepraszam za moją długą nieobecność, ale po prostu zrobiłam sobie wakacje. I do tego nie miałam weny, więc i tak nic bym nie wstawiła :/
Ale powracam, tak jak i szkoła, i mam nadzieję, że wena także powróci :D
Witam i przedstawiam...
Karol. Lat 22. Chłopak Nicole. Pracuje w warsztacie samochodowym swojego ojca. Metal.
poniedziałek, 14 lipca 2014
61 rozdział
>>Ola, 16 lat później<<
-Krzysztof!- zawołałam syna.- Krzysiek!
-Jestem. – stawił się przed domem. Spojrzałam na jego wyrzeźbiony tors. Kiedy udało mu się to wyrzeźbic?! Wziął ode mnie zakupy i poszedł do domu. Jak ten czas szybko leci. Jeszcze nie dawno uczyłam go mówic, a teraz mam przed sobą dwudziestojednolatka, który pokonuje polskie tory żużlowe.- Lila poszła do jakiejś tam swojej koleżanki.- powiedział.
-Jednej w tych, która wzdycha na Twój widok?- uśmiechnęłam się idąc za nim. Spojrzał na mnie błagalnie.
-Chyba tak- odstawił torby i zaczął je rozpakowywac. Uwielbiam chwile kiedy jest w domu. Mogę wrócic myślami do lat kiedy był mały. Kiedy jak obtarł sobie kolanko to na niego chuchałam i dmuchałam. Teraz już zaczynam się przyzwyczajac, że ciągle ma jakieś obtarcia czy złamania.- Jade jutro do Wrocławia.
-Do Grześka?- zapytałam a raczej stwierdziłam. Jak słyszałam Wrocław z ust moich dzieci, to było jasne, że jadą do Grześka.
-Jak Ty mnie znasz, mamo.- pocałował mnie z policzek.- Ciocia z wujkiem pojechali do Danii, więc mamy wolny dom. Wpada jeszcze Leon i Mateusz.- Święta Czwórka. Od kiedy sią znają zawsze wszystko robią razem.
-Wiecie, że jak znowu coś narozrabiacie to ciotka Was zabije? –wyszczerzył ząbki.
-Wiemy, mamuś. Ty też już raz o mało nas nie zabiłaś. Wiemy do czego jesteście zdolne. – pobiegł do siebie. Dzieciaki.
-Hej.- usłyszałam głos mojego męża. Wszedł do kuchni i już chciał się ze mną przywitac, ale ja go odepchnęłam.
-Najpierw prysznic, potem przyjemności. Ja się w brudasami nie całuje. – puściłam mu oczko i kończyłam rozpakowywanie zakupów. Emil nadal stał w miejscu. – No już. Szybciutko pod prysznic, panie Sajfutdinow.- zaczął do mnie coraz bliżej podchodzic, aż w końcu i tak mu się udało mnie wybrudzic smarem. –Głupi jesteś!- zdzieliłam go ścierką.- Idź się umyc!- gdy wyszedł umyłam twarz ze smaru i zabrałam się za obiad.
>>Natalia<<
-Mamo!- usłyszałam krzyk Mani.
-Alek zostaw ją! – odpowiedziałam na jej krzyki.
-To nie ja!- w salonie pojawił się Aleksander, zaraz za nim pojawiła się Mania cała ubrudzona błotem.
-Nie wchodź mi nawet taka brudna do domu.- spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. – Coś Ty robiła?
-Wszystko wina taty.- powiedziała.
-Jasne, może jeszcze siedmiu krasnoludków. Nie dam się nabrac. Tato jest z Grześkiem na treningu.
-Przecież już wrócili.-Alek wyciągnął rękę za pleców. Miał ją całą brudną od błota. Westchnęłam ciężko. Wygoniłam ich na środek podwórka, wzięłam wąż i podałam Mańce.
-Macie się umyc. Jak zobacze choc odrobine błota w domu to zobaczycie. – wróciłam do prasowania. Po 10 minutach wrócili. Rzuciłam im ręczniki i kazałam się wytrzec. –Dobra teraz już możecie wejśc do domu. Spakowaliście się do babci?
-Tak –odpowiedzieli.
-Jesteśmy. –usłyszałam głos najstarszego. Wszedł do salonu jak zwykle uśmiechnięty. Z biegiem lat staje się coraz bardziej podobny do Patryka, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Jest bardzo zżyty z ojcem, ale z Mackiem tak samo dobrze się dogaduje. Zawsze z uśmiechem na ustach patrze jak razem jeżdżą. Grzesiek jest wychowankiem Sparty Wrocław, ale powiedział, że kiedyś chce pójść do Falubazu. Jestem z niego dumna. Oczywiście z Alka i Mani też, ale Grzesiek to co innego. Usiedli we trójke na kanapie i zaczęli oglądac zdjęcia. Przyglądałam im się z uśmiechem na ustach.
>>Tusia<<
-Ile my tu jeszcze musimy siedziec?- zapytał znudzony Kacper.
-Nie wiem. Tato nie potrafił mi powiedziec, o której będą konkretnie. – spojrzałam na niego, a potem na Zuzie pochłoniętą grą na tablecie.
-Chodź ze mną do sklepu- powiedział Kuba do Kacpra. Podziękowałam mu w myślach. Wstali i poszli. Młody po części miał racje. Czekamy już dwie godziny. Gdy chłopcy wrócili przy budynku przed nami zaparkował autobus. Zaczęli z niego wysiadac żołnierze. Obserwowałam ich w poszukiwaniu mojego męża. Wyszedł z pojazdu o kulach. W oczach zebrały mi się łzy. Czemu on z tych misji zawsze musi wracac ranny?! Czekaliśmy aż będziemy mogli do niego podejść.
-Tato! – Zuzanna podbiegła i przytuliła się mocno do ojca.
-Cześc, Misia. – od urodzenia tak do niej mówił. Następny Kacper. –Hej, młody. –na końcu przykuśtykał do mnie.– Cześc, Kochanie.
-Hej – pocałowałam go, a potem mocno się do niego przytuliłam. – Nie pojedziesz już na żadną misje. Koniec.- zrobił smutną minke.
-Dobrze. –cmoknął mnie w usta. Przewróciłam oczami. Splątłam nasze dłonie. Ruszyliśmy do auta i do domu.
>>Wiktoria<<
-Mamo powiedz coś mu! – krzyknął Paweł wchodząc do sypialni.
-Ludzie czy wy mi dacie spokój? –zapytałam przyglądając się chłopakom. –Mówiłam, że chce odpocząc.
-Mówiłem Ci, żebyś mamie nie przeszkadzał. – powiedział Michał.
-Mamo, ale powiedz tacie coś. Nie chce mi pozwolic iśc na skatepark.- Paweł nie odpuszczał.
-Jest po siódmej. Za późno.- wytłumaczył Michał.
-Idźcie sobie. –rzuciłam w nich poduszkami. –Sio! – wbiłam głowe w poduszke. Po chwili poczułam, że łóżko za mną się porusza. Podniosłam głowe.- Skończyli?- zapytałam Nicole.
-Haha –zaśmiała się. – Oni dopiero zaczynają. – położyła się koło mnie.- Mamo?
-Hmm? –spojrzałam na nią. Była już taka dorosła. Jeszcze śliczniejsza niż kiedyś.
-Co sądzisz o Karolu?- zaskoczyło mnie jej pytanie. Nigdy nie pytała mnie o chłopaków.
-Jest dośc… hmm.. jak to nazwac… Jest bardzo gadatliwy i żywy. Przeciwieństwo Ciebie.
-Ale podoba Ci się czy nie?
-No. –westchnęłam- Może być, ale uważaj. Nawet najbardziej idealny facet może zawieśc.- Zaczęłam bawic się kosmykami jej włosów.- Uszanuje każdy Twój wybór, ale wybieraj ostrożnie. Nie chcę, żebyś cierpiała tak jak ja. Choc nie tylko ja miałam ciężko z facetami. Ciocia Ola i Natalia też nie miały idealnie, ale to kwestia prób i błędów. Aż w końcu znajdziesz tego najlepszego. –przyglądała mi się. –Wspominałaś coś kiedyś o Krzyśku?
-Tym od cioci Oli?- kiwnęłam lekko głową. – Nie pytaj. Nie dociekaj. – odwróciła się na plecy i patrzyła w sufit.
***********************************************************************************
Czytacie- Komentujecie
Jak pewnie zauważyliście zrobiłam duży przeskok w latach. Po prostu nie miałam pomysłu co mam dalej pisac. I wpadałam na pomysł, że będę kontynuowac opowiadanie, ale oczami dzieci.
Pod nową stroną BOHATEROWIE znajdziecie nowych bohaterów, czyli dzieciaki 16 lat później.
Pozostawiam Wam Natalie, Ole, Natalie i Wiktorie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)