poniedziałek, 14 lipca 2014
61 rozdział
>>Ola, 16 lat później<<
-Krzysztof!- zawołałam syna.- Krzysiek!
-Jestem. – stawił się przed domem. Spojrzałam na jego wyrzeźbiony tors. Kiedy udało mu się to wyrzeźbic?! Wziął ode mnie zakupy i poszedł do domu. Jak ten czas szybko leci. Jeszcze nie dawno uczyłam go mówic, a teraz mam przed sobą dwudziestojednolatka, który pokonuje polskie tory żużlowe.- Lila poszła do jakiejś tam swojej koleżanki.- powiedział.
-Jednej w tych, która wzdycha na Twój widok?- uśmiechnęłam się idąc za nim. Spojrzał na mnie błagalnie.
-Chyba tak- odstawił torby i zaczął je rozpakowywac. Uwielbiam chwile kiedy jest w domu. Mogę wrócic myślami do lat kiedy był mały. Kiedy jak obtarł sobie kolanko to na niego chuchałam i dmuchałam. Teraz już zaczynam się przyzwyczajac, że ciągle ma jakieś obtarcia czy złamania.- Jade jutro do Wrocławia.
-Do Grześka?- zapytałam a raczej stwierdziłam. Jak słyszałam Wrocław z ust moich dzieci, to było jasne, że jadą do Grześka.
-Jak Ty mnie znasz, mamo.- pocałował mnie z policzek.- Ciocia z wujkiem pojechali do Danii, więc mamy wolny dom. Wpada jeszcze Leon i Mateusz.- Święta Czwórka. Od kiedy sią znają zawsze wszystko robią razem.
-Wiecie, że jak znowu coś narozrabiacie to ciotka Was zabije? –wyszczerzył ząbki.
-Wiemy, mamuś. Ty też już raz o mało nas nie zabiłaś. Wiemy do czego jesteście zdolne. – pobiegł do siebie. Dzieciaki.
-Hej.- usłyszałam głos mojego męża. Wszedł do kuchni i już chciał się ze mną przywitac, ale ja go odepchnęłam.
-Najpierw prysznic, potem przyjemności. Ja się w brudasami nie całuje. – puściłam mu oczko i kończyłam rozpakowywanie zakupów. Emil nadal stał w miejscu. – No już. Szybciutko pod prysznic, panie Sajfutdinow.- zaczął do mnie coraz bliżej podchodzic, aż w końcu i tak mu się udało mnie wybrudzic smarem. –Głupi jesteś!- zdzieliłam go ścierką.- Idź się umyc!- gdy wyszedł umyłam twarz ze smaru i zabrałam się za obiad.
>>Natalia<<
-Mamo!- usłyszałam krzyk Mani.
-Alek zostaw ją! – odpowiedziałam na jej krzyki.
-To nie ja!- w salonie pojawił się Aleksander, zaraz za nim pojawiła się Mania cała ubrudzona błotem.
-Nie wchodź mi nawet taka brudna do domu.- spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. – Coś Ty robiła?
-Wszystko wina taty.- powiedziała.
-Jasne, może jeszcze siedmiu krasnoludków. Nie dam się nabrac. Tato jest z Grześkiem na treningu.
-Przecież już wrócili.-Alek wyciągnął rękę za pleców. Miał ją całą brudną od błota. Westchnęłam ciężko. Wygoniłam ich na środek podwórka, wzięłam wąż i podałam Mańce.
-Macie się umyc. Jak zobacze choc odrobine błota w domu to zobaczycie. – wróciłam do prasowania. Po 10 minutach wrócili. Rzuciłam im ręczniki i kazałam się wytrzec. –Dobra teraz już możecie wejśc do domu. Spakowaliście się do babci?
-Tak –odpowiedzieli.
-Jesteśmy. –usłyszałam głos najstarszego. Wszedł do salonu jak zwykle uśmiechnięty. Z biegiem lat staje się coraz bardziej podobny do Patryka, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Jest bardzo zżyty z ojcem, ale z Mackiem tak samo dobrze się dogaduje. Zawsze z uśmiechem na ustach patrze jak razem jeżdżą. Grzesiek jest wychowankiem Sparty Wrocław, ale powiedział, że kiedyś chce pójść do Falubazu. Jestem z niego dumna. Oczywiście z Alka i Mani też, ale Grzesiek to co innego. Usiedli we trójke na kanapie i zaczęli oglądac zdjęcia. Przyglądałam im się z uśmiechem na ustach.
>>Tusia<<
-Ile my tu jeszcze musimy siedziec?- zapytał znudzony Kacper.
-Nie wiem. Tato nie potrafił mi powiedziec, o której będą konkretnie. – spojrzałam na niego, a potem na Zuzie pochłoniętą grą na tablecie.
-Chodź ze mną do sklepu- powiedział Kuba do Kacpra. Podziękowałam mu w myślach. Wstali i poszli. Młody po części miał racje. Czekamy już dwie godziny. Gdy chłopcy wrócili przy budynku przed nami zaparkował autobus. Zaczęli z niego wysiadac żołnierze. Obserwowałam ich w poszukiwaniu mojego męża. Wyszedł z pojazdu o kulach. W oczach zebrały mi się łzy. Czemu on z tych misji zawsze musi wracac ranny?! Czekaliśmy aż będziemy mogli do niego podejść.
-Tato! – Zuzanna podbiegła i przytuliła się mocno do ojca.
-Cześc, Misia. – od urodzenia tak do niej mówił. Następny Kacper. –Hej, młody. –na końcu przykuśtykał do mnie.– Cześc, Kochanie.
-Hej – pocałowałam go, a potem mocno się do niego przytuliłam. – Nie pojedziesz już na żadną misje. Koniec.- zrobił smutną minke.
-Dobrze. –cmoknął mnie w usta. Przewróciłam oczami. Splątłam nasze dłonie. Ruszyliśmy do auta i do domu.
>>Wiktoria<<
-Mamo powiedz coś mu! – krzyknął Paweł wchodząc do sypialni.
-Ludzie czy wy mi dacie spokój? –zapytałam przyglądając się chłopakom. –Mówiłam, że chce odpocząc.
-Mówiłem Ci, żebyś mamie nie przeszkadzał. – powiedział Michał.
-Mamo, ale powiedz tacie coś. Nie chce mi pozwolic iśc na skatepark.- Paweł nie odpuszczał.
-Jest po siódmej. Za późno.- wytłumaczył Michał.
-Idźcie sobie. –rzuciłam w nich poduszkami. –Sio! – wbiłam głowe w poduszke. Po chwili poczułam, że łóżko za mną się porusza. Podniosłam głowe.- Skończyli?- zapytałam Nicole.
-Haha –zaśmiała się. – Oni dopiero zaczynają. – położyła się koło mnie.- Mamo?
-Hmm? –spojrzałam na nią. Była już taka dorosła. Jeszcze śliczniejsza niż kiedyś.
-Co sądzisz o Karolu?- zaskoczyło mnie jej pytanie. Nigdy nie pytała mnie o chłopaków.
-Jest dośc… hmm.. jak to nazwac… Jest bardzo gadatliwy i żywy. Przeciwieństwo Ciebie.
-Ale podoba Ci się czy nie?
-No. –westchnęłam- Może być, ale uważaj. Nawet najbardziej idealny facet może zawieśc.- Zaczęłam bawic się kosmykami jej włosów.- Uszanuje każdy Twój wybór, ale wybieraj ostrożnie. Nie chcę, żebyś cierpiała tak jak ja. Choc nie tylko ja miałam ciężko z facetami. Ciocia Ola i Natalia też nie miały idealnie, ale to kwestia prób i błędów. Aż w końcu znajdziesz tego najlepszego. –przyglądała mi się. –Wspominałaś coś kiedyś o Krzyśku?
-Tym od cioci Oli?- kiwnęłam lekko głową. – Nie pytaj. Nie dociekaj. – odwróciła się na plecy i patrzyła w sufit.
***********************************************************************************
Czytacie- Komentujecie
Jak pewnie zauważyliście zrobiłam duży przeskok w latach. Po prostu nie miałam pomysłu co mam dalej pisac. I wpadałam na pomysł, że będę kontynuowac opowiadanie, ale oczami dzieci.
Pod nową stroną BOHATEROWIE znajdziecie nowych bohaterów, czyli dzieciaki 16 lat później.
Pozostawiam Wam Natalie, Ole, Natalie i Wiktorie.
sobota, 5 lipca 2014
60 rozdział
>>Natalia<<
-Mamo kiedy pojedziemy znów do cioci Oli? – Grześ wbiegł do sypialni.
-Przecież nie dawno u nich byliśmy? –spojrzałam na niego podejrzliwie.
-No ja wiem, ale…
-Ale co?- zmrużyłam oczy, po czym się uśmiechnęłam. –Wiem, że chcesz jechać do Lili, ale my z Maćkiem teraz pracujemy i nie mamy czasu. Po za tym ciocia i wujek też pracują.
-Dojośli mają nudne ziycie. Pjaca i pjaca. Nuuuudyy. –wyszedł z pokoju, szurając kapciami. Zaśmiałam się pod nosem. Przeciągnęłam się głośno ziewając. I kolejny dzień bez Maćka. To, że go nie ma ciągle w domu, zniechęciło mnie do żużla. Ten codzienny strach, żeby tylko mu się coś nie stało. Chyba lepiej być tylko kibicem, bo oni nie przejmują się tak bardzo losem żużlowców. Dzisiaj Maciek ma… lige angielską, czyli nie pooglądamy sobie tego w TV.
-Młody co dzisiaj robimy? – zajrzałam do pokoju Grzesia.- Kino, plac zabaw, stadion? –usiadłam koło niego.- Obraziłeś się?- szturchnęłam go lekko.
-Nie, aje ja chce jechać do Lili i Kcisia.- wbił swoje brązowe oczy w moje.
-Misiaku.- wzięłam go na ręce –Ale tłumaczyłam Ci dlaczego nie możemy do nich pojechać.
-No wiem. – uśmiechnął się szeroko. –A możemy wszystko na raz?
-Jak zdążymy to tak. – złapałam go za rączke i zeszliśmy razem robić śniadanie. Potem poszliśmy się ubrać i usiedliśmy przy laptopie, żeby wybrać film.
-Mamo! Maciek dzwoni!- krzyknął Grześ, kiedy ja wyszłam po picie.
-Odbierz. – powiedziałam.
-Cześć. –powiedział maluch do ekranu.
-Siema młody. Co tam dzisiaj będziecie porabiać? –zapytał Janowski.
-Idziemy do kina i na plac zabaw i jeście na stadion.
-O jacie. Jak ja Wam zazdroszcze. Cześć kochanie.
-Hej. –pokazałam mu się. Mały uciekł do swojego pokoju.
-Coś się stało? –Maciek zauważył mój nie do końca dobry humor.
-Nic, ale… tęsknie.- wpatrywałam mu się w oczy.
-Natalia to moja praca.
-Przecież wiem! Przepraszam. Mam po prostu zły dzień. –przetarłam oczy palcami.
-Może pojedź do rodziców. –zaproponował.
-Może.
-Kocham Cie. –powiedział. Uśmiechnęłam się lekko.
-Ja Ciebie też. Kończe, bo młodego trzeba ubrać i jedziemy do kina. Pa. –posłałam mu buziaka.
-Pa. –odesłał swojego i rozłączył się. Pomimo tego, że Maciek ma taką prace a nie inną, jestem strasznie szczęśliwa, że mam kogoś kto mnie kocha i jest przy mnie. Poszłam pomóc Grzesiowi się ubrać i sama zarzuciła na siebie jakieś ciuchy. Następnie wyszliśmy do kina. Ostatnio kilka osób zauważyło dużą więź między mną a Grzesiem. Może mają racje. Choć ja to rozumiem inaczej. Chcę dla niego jak najlepiej. Ola powiedziała, że mogę go troche rozpuszczać i dzieje się to prze fakt, że jego siostrzyczka nie żyje. Na samą myśl o Julci robi mi się smutno. Nie płacze, bo dużo już w swoim życiu wypłakałam. Może ludzie mogą uważać mnie za bezduszną, ale ja po prostu nie potrafie już płakać.
>>Ola<<
-Kamil, czy Ty nie rozumiesz, że nie możesz tak sobie przyjeżdżać i zabierać Krzyśka?! –byłam już tak na niego zła, że musiałam krzyczeć.
-Dziecko sobie obudzisz. –zaśmiał mi się w twarz.
-Ty się już nie bój o moje dziecko. –ściszyłam ton głosu. Krzyś stał przyglądając się naszej sprzeczce.
-Ale o swoje się boje. Stałaś się bardzo agresywna.
-Haha. Oszalałeś?
-To może jesteś chora?
-Kamil pogrzało Cię?! –podeszłam do Krzysia. –Idź do siebie. –posłuchał się i wszedł na góre.
-Nie. Ja tylko sugeruje, że..
-Ty lepiej nic nie sugeruj. A wracając do naszego syna. On nigdzie z Tobą nie pojedzie.
-Może jego o to spytasz.
-Sąd udzielił Ci dwóch dni na tydzień. W tym tygodniu już wyczerpałeś limit.
-Ale niedługo sąd zmieni zdanie. –uśmiechnął się złośliwie.
-Co Ty kombinujesz? Po co Ty na siłę chcesz zabrać Krzysia do siebie, jak i tak dobrze wiesz, że nie będziesz mieć dla niego czasu.
-Z Tobą jest mu źle. Emila nie lubi. Chcę dla niego dobrze w porównaniu do Ciebie.
-Wynoś się stąd. –otworzyłam drzwi.- Wypad! –krzyknęłam i wypchnęłam go za drzwi.
-Jeszcze się spotkamy. Ja tak szybko nie odpuszczam. – uśmiechnął się i wsiadł do samochodu. Wróciłam do domu. Usiadłam na podłodze przy drzwiach i schowałam twarz w dłoniach. Ten człowiek próbuje rozwalić wszystko co ze mną związane. Relacje z synem a relacje z Emilem już mu się udało. Usłyszałam śmiech dziecka, który powoli stawał się głośniejszy. Podniosłam głowe. Przede mną stały moje dzieci.
-Nigdy nie powiedziałem tacie, że jest mi tu źle. Emila lubie sto razy bardziej niż jego. Tata często na mnie krzyczy i mówi, że mnie rozpuściłaś. – uśmiechnął się lekko, a Lili zaczęła coś tam gaworzyć. Kucnęłam i mocno przytuliłam Krzysia.
-Wiem. Twój tato robi to po to, żeby mnie zdenerwować i nastraszyć. Kocham Was. –przytuliłam ich. Wstaliśmy i poszliśmy się pobawić. Potem zawiozłam dzieciaki do babci, żeby ten wieczór spędzić samemu z Emilem. Naszykowałam kolacje i czekałam na jego powrót. Po jakiejś godzinie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wzięłam głęboki oddech i wstałam kierując się do przedpokoju.- Cześć.
-Hej. –burknął. –Idę się umyć.- rzucił i wszedł do łazienki. Poszłam do kuchni i przyszykowałam kolacje do końca. –Upichciłaś coś? –zapytał wchodząc do salonu.
-Tak. –wyszłam z kuchni z dwoma talerzami.
-Co Cię wzięło?- rzucił złośliwie.
-Chciałam troche dokarmić mojego narzeczonego, bo go nie było ostatnio dużo w domu. –uśmiechnęłam się, nie zwracając uwagi na jego złośliwość.
-Tak? Ciekawe od kiedy jesteś dla mnie taka dobra?! –usiadł przy stole i wziął do ręki widelca. Próbowałam puścić to mimo uszu. –A gdzie dzieci?
-U moich rodziców.
-Co nie chciałaś się przy nich kłócić?
-Emil!- krzyknęłam wstając od stołu.- Jak możesz być aż tak wredny?! Przecież Cie przeprosiłam! Kurwa mógłbyś mi odpuścić?! Kamil robi wszystko, żeby Cię od nas osunąć! Robi wszystko, żeby mnie pogrążyć! Żeby móc udowodnić sądowi, że jestem złą matką! A Ty zamiast mi pomagać, robisz się tak samo złośliwy jak on! Zawiozłam dzieci do rodziców, żeby móc z Tobą normalnie porozmawiać, ale coś czuje, że to nie wypali! –wyszłam z pokoju i poszłam do sypialni. Wyciągnęłam z szafy torbe i zaczęłam do niej wrzucać moje rzeczy.
-Nigdzie nie idziesz- stanął przy drzwiach uniemożliwiając mi wyjście.
-Puść mnie! –krzyknęłam, odpychając go. Złapał mnie za nadgarstki.
-Spójrz mi w oczy. –nie posłuchałam. –Ola, do cholery! Spójrz mi w oczy! –spojrzałam.- Przepraszam. Miałem dzisiaj zły dzień.
-Coś często masz te złe dni. –ugryzłam się w język.
-Wiem, bo wkurzało mnie to jak ty ciągle narzekasz. Działaj, a nie siedzisz i rozpaczasz. Zgłoś to do sądu i odbierz Kamilowi prawa do Krzysia. Ja Ci pomoge, ale proszę Cie nie użalaj się tak nad sobą. Swoim pacjentom mówisz, żeby walczyli i byli twardzi. Ty też taka bądź. Zastosuj się do swoich rad. –puścił moje ręce, a ja zarzuciłam mu je na szyje i mocno się do niego przytuliłam. Kiedy się od siebie odsunęliśmy Emil złączył nasze usta pocałunkiem. Następnego dnia pojechaliśmy do Torunia. Spędziliśmy cały dzień z dzieciakami. Z taką pomocą na pewno wygram z Kamilem.
*****************************************************
Czytacie- Komentujecie
Rozdział dedykuję mojej kochanej Siostrzyczce, która dzisiaj obchodzi swoje 16 urodzinki. Życzenia Ci złożyłam i "Sto lat" też zaśpiewałam, więc pozostawiam tylko dla Ciebie Nas *.*
Subskrybuj:
Posty (Atom)