sobota, 5 lipca 2014

60 rozdział



>>Natalia<<
-Mamo kiedy pojedziemy znów do cioci Oli? – Grześ wbiegł do sypialni.
-Przecież nie dawno u nich byliśmy? –spojrzałam na niego podejrzliwie.
-No ja wiem, ale…
-Ale co?- zmrużyłam oczy, po czym się uśmiechnęłam. –Wiem, że chcesz jechać do Lili, ale my z Maćkiem teraz pracujemy i nie mamy czasu. Po za tym ciocia i wujek też pracują.
-Dojośli mają nudne ziycie. Pjaca i pjaca. Nuuuudyy. –wyszedł z pokoju, szurając kapciami. Zaśmiałam się pod nosem. Przeciągnęłam się głośno ziewając. I kolejny dzień bez Maćka. To, że go nie ma ciągle w domu, zniechęciło mnie do żużla. Ten codzienny strach, żeby tylko mu się coś nie stało. Chyba lepiej być tylko kibicem, bo oni nie przejmują się tak bardzo losem żużlowców. Dzisiaj Maciek ma… lige angielską, czyli nie pooglądamy sobie tego w TV.
-Młody co dzisiaj robimy? – zajrzałam do pokoju Grzesia.- Kino, plac zabaw, stadion? –usiadłam koło niego.- Obraziłeś się?- szturchnęłam go lekko.
-Nie, aje ja chce jechać do Lili i Kcisia.- wbił swoje brązowe oczy w moje.
-Misiaku.- wzięłam go na ręce –Ale tłumaczyłam Ci dlaczego nie możemy do nich pojechać.
-No wiem. – uśmiechnął się szeroko. –A możemy wszystko na raz?
-Jak zdążymy to tak. – złapałam go za rączke i zeszliśmy razem robić śniadanie. Potem poszliśmy się ubrać i usiedliśmy przy laptopie, żeby wybrać film.
-Mamo! Maciek dzwoni!- krzyknął Grześ, kiedy ja wyszłam po picie.
-Odbierz. – powiedziałam.
-Cześć. –powiedział maluch do ekranu.
-Siema młody. Co tam dzisiaj będziecie porabiać? –zapytał Janowski.
-Idziemy do kina i na plac zabaw i jeście na stadion.
-O jacie. Jak ja Wam zazdroszcze. Cześć kochanie.
-Hej. –pokazałam mu się. Mały uciekł do swojego pokoju.
-Coś się stało? –Maciek zauważył mój nie do końca dobry humor.
-Nic, ale… tęsknie.- wpatrywałam mu się w oczy.
-Natalia to moja praca.
-Przecież wiem! Przepraszam. Mam po prostu zły dzień. –przetarłam oczy palcami.
-Może pojedź do rodziców. –zaproponował.
-Może.
-Kocham Cie. –powiedział. Uśmiechnęłam się lekko.
-Ja Ciebie też. Kończe, bo młodego trzeba ubrać i jedziemy do kina. Pa. –posłałam mu buziaka.
-Pa. –odesłał swojego i rozłączył się. Pomimo tego, że Maciek ma taką prace a nie inną, jestem strasznie szczęśliwa, że mam kogoś kto mnie kocha i jest przy mnie. Poszłam pomóc Grzesiowi się ubrać i sama zarzuciła na siebie jakieś ciuchy. Następnie wyszliśmy do kina. Ostatnio kilka osób zauważyło dużą więź między mną a Grzesiem. Może mają racje. Choć ja to rozumiem inaczej. Chcę dla niego jak najlepiej. Ola powiedziała, że mogę go troche rozpuszczać i dzieje się to prze fakt, że jego siostrzyczka nie żyje. Na samą myśl o Julci robi mi się smutno. Nie płacze, bo dużo już w swoim życiu wypłakałam. Może ludzie mogą uważać mnie za bezduszną, ale ja po prostu nie potrafie już płakać.
>>Ola<<
-Kamil, czy Ty nie rozumiesz, że nie możesz tak sobie przyjeżdżać i zabierać Krzyśka?! –byłam już tak na niego zła, że musiałam krzyczeć.
-Dziecko sobie obudzisz. –zaśmiał mi się w twarz.
-Ty się już nie bój o moje dziecko. –ściszyłam ton głosu. Krzyś stał przyglądając się naszej sprzeczce.
-Ale o swoje się boje. Stałaś się bardzo agresywna.
-Haha. Oszalałeś?
-To może jesteś chora?
-Kamil pogrzało Cię?! –podeszłam do Krzysia. –Idź do siebie. –posłuchał się i wszedł na góre.
-Nie. Ja tylko sugeruje, że..
-Ty lepiej nic nie sugeruj. A wracając do naszego syna. On nigdzie z Tobą nie pojedzie.
-Może jego o to spytasz.
-Sąd udzielił Ci dwóch dni na tydzień. W tym tygodniu już wyczerpałeś limit.
-Ale niedługo sąd zmieni zdanie. –uśmiechnął się złośliwie.
-Co Ty kombinujesz? Po co Ty na siłę chcesz zabrać Krzysia do siebie, jak i tak dobrze wiesz, że nie będziesz mieć dla niego czasu.
-Z Tobą jest mu źle. Emila nie lubi. Chcę dla niego dobrze w porównaniu do Ciebie.
-Wynoś się stąd. –otworzyłam drzwi.- Wypad! –krzyknęłam i wypchnęłam go za drzwi.
-Jeszcze się spotkamy. Ja tak szybko nie odpuszczam. – uśmiechnął się i wsiadł do samochodu. Wróciłam do domu. Usiadłam na podłodze przy drzwiach i schowałam twarz w dłoniach. Ten człowiek próbuje rozwalić wszystko co ze mną związane. Relacje z synem a relacje z Emilem już mu się udało. Usłyszałam śmiech dziecka, który powoli stawał się głośniejszy. Podniosłam głowe. Przede mną stały moje dzieci.
-Nigdy nie powiedziałem tacie, że jest mi tu źle. Emila lubie sto razy bardziej niż jego. Tata często na mnie krzyczy i mówi, że mnie rozpuściłaś. – uśmiechnął się lekko, a Lili zaczęła coś tam gaworzyć. Kucnęłam i mocno przytuliłam Krzysia.
-Wiem. Twój tato robi to po to, żeby mnie zdenerwować i nastraszyć. Kocham Was. –przytuliłam ich.  Wstaliśmy i poszliśmy się pobawić. Potem zawiozłam dzieciaki do babci, żeby ten wieczór spędzić samemu z Emilem. Naszykowałam kolacje i czekałam na jego powrót.  Po jakiejś godzinie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wzięłam głęboki oddech i wstałam kierując się do przedpokoju.- Cześć.
-Hej. –burknął. –Idę się umyć.- rzucił i wszedł do łazienki. Poszłam do kuchni i przyszykowałam kolacje do końca. –Upichciłaś coś? –zapytał wchodząc do salonu.
-Tak. –wyszłam z kuchni z dwoma talerzami.
-Co Cię wzięło?- rzucił złośliwie.
-Chciałam troche dokarmić mojego narzeczonego, bo go nie było ostatnio dużo w domu. –uśmiechnęłam się, nie zwracając uwagi na jego złośliwość.
-Tak? Ciekawe od kiedy jesteś dla mnie taka dobra?! –usiadł przy stole i wziął do ręki widelca. Próbowałam puścić to mimo uszu. –A gdzie dzieci?
-U moich rodziców.
-Co nie chciałaś się przy nich kłócić?
-Emil!- krzyknęłam wstając od stołu.- Jak możesz być aż tak wredny?! Przecież Cie przeprosiłam! Kurwa mógłbyś mi odpuścić?! Kamil robi wszystko, żeby Cię od nas osunąć! Robi wszystko, żeby mnie pogrążyć!  Żeby móc udowodnić sądowi, że jestem złą matką! A Ty zamiast mi pomagać, robisz się tak samo złośliwy jak on! Zawiozłam dzieci do rodziców, żeby móc z Tobą normalnie porozmawiać, ale coś czuje, że to nie wypali! –wyszłam z pokoju i poszłam do sypialni. Wyciągnęłam z szafy torbe i zaczęłam do niej wrzucać moje rzeczy.
-Nigdzie nie idziesz- stanął przy drzwiach uniemożliwiając mi wyjście.
-Puść mnie! –krzyknęłam, odpychając go. Złapał mnie za nadgarstki.
-Spójrz mi w oczy. –nie posłuchałam. –Ola, do cholery! Spójrz mi w oczy! –spojrzałam.- Przepraszam. Miałem dzisiaj zły dzień.
-Coś często masz te złe dni. –ugryzłam się w język.
-Wiem, bo wkurzało mnie to jak ty ciągle narzekasz. Działaj, a nie siedzisz i rozpaczasz. Zgłoś to do sądu i odbierz Kamilowi prawa do Krzysia. Ja Ci pomoge, ale proszę Cie nie użalaj się tak nad sobą. Swoim pacjentom mówisz, żeby walczyli i byli twardzi. Ty też taka bądź. Zastosuj się do swoich rad. –puścił moje ręce, a ja zarzuciłam mu je na szyje i mocno się do niego przytuliłam. Kiedy się od siebie odsunęliśmy Emil złączył nasze usta pocałunkiem. Następnego dnia pojechaliśmy do Torunia. Spędziliśmy cały dzień z dzieciakami. Z taką pomocą na pewno wygram z Kamilem.
*****************************************************
Czytacie- Komentujecie

Rozdział dedykuję mojej kochanej Siostrzyczce, która dzisiaj obchodzi swoje 16 urodzinki. Życzenia Ci złożyłam i "Sto lat" też zaśpiewałam, więc pozostawiam tylko dla Ciebie Nas *.*

 

1 komentarz: