środa, 18 czerwca 2014
59 rozdział
>>Wiktoria, jakiś czas później<<
-Cześć- przywitałam się z Michałem. Znam go już pół roku. Nie jesteśmy parą. Znaczy się szkoda, że tak nie jest. Michał jest miły, słodki, opiekuńczy. No po prostu świetny. Bardzo dobrze dogaduje się z Nicole, która go uwielbia. Ja zresztą też.
-Co mi się tak przyglądasz?- zapytał, posyłając mi jeden z tych swoich łobuzerskich uśmieszków.
-A co nie mogę?- odepchnęłam go, dotykając jego klatki. Nie odsunęłam ręki.
-Podejrzane. –podniósł brew i złapał mnie za nadgarstek. Poczułam dziwny, nieznajomy dreszcz przechodzący przez moje ciało. Podszedł do mnie.- Śmiem podejrzewać, że się we mnie zakochałaś. – szepnął mi do ucha, łaskocząc oddechem. Przełknęłam śline.
-Jasne- zaśmiałam się nerwowo.- To Twoje podejrzenia Cię zawiodły. –odepchnęłam go mocniej i poszłam do kuchni.
-Coś mi się zdaje, że nie.- poszedł za mną.
-Tak.- powiedziałam stanowczo.
-Nie.
-Tak. Przecież nie czytasz mi w myślach. Nie wiesz co myśle i czuje.
-Sama mi to wszystko pokazujesz. –objął mnie w pasie. Moje serce zaczęło szybciej bić, a ja gdyby nie jego ramiona na pewno bym opadła. Powoli odwróciłam się do niego. Nasze twarze dzieliły milimetry, które Michał pokonał bez najmniejszego problemu. Wpił się moje usta, tak jakby był ich spragniony. A może był?! Ale ja byłam ślepa. Przecież on też… Uff… Jak dobrze, że to on zrobił pierwszy krok.
-Mamoooo!!! –Nicole wbiegłam do salonu. Szybko się od siebie oderwaliśmy. Moja córka weszła do kuchni.
-Tak córuś? –uśmiechnęłam się do niej.
-Przeskoczyłam aż 50!!!- skakała z tabletem z rękach. Taa.. Odkrycie roku. Flappy Bird.
-Super, ale oddaj mi to, bo za długo grasz. Za chwile będzie obiad. Idź umyć rączki. –wzięłam od niej tablet. Gdy mała wybiegła z kuchni Michał zaczął się śmiać. –Co?!
-Za dużo grasz. Zaraz będzie obiad. Idź umyć rączki.- przedrzeźniał mnie.
-No właśnie. – dostał ścierką- Zaraz obiad. Idź umyć rączki, Kochanie. – wypchnęłam go za drzwi i wróciłam do szykowania obiadu.
-Mamo?- zaczęła Nicole, gdy siedzieliśmy przy stole.
-Nom??
-To kiedy Michał się do nas wprowadzi?- spojrzałam na nią zdziwiona, a Michał zaczął się śmiać.
-Nicole. –zganiłam ją. –Czemu miałby się do nas wprowadzać?
-No, bo pani w przedszkolu mówiła, że jak mama na chłopaka to tak nie wypada, żeby on tylko przychodził. On musi mieszkać. Mówiła też, że bez ślubu nie można być ze sobą.
-Zabobonna ta pani. No, ale wiesz jak pani w przedszkolu mówiła…- Michał pękał ze śmiechu, a mi się zrobiło głupio. Oddychałam głęboko.- Ja myśle raczej, żebyście to wy przeprowadziły się do mnie.- powiedział już całkiem poważnie.
-Że co?! – zareagowałam.
-Chciałbym, żebyście się do mnie wprowadziły. U mnie jest więcej miejsca. A Wasze mieszkanie wynajmiemy albo sprzedamy. Chcę mieć Was obie blisko siebie, najlepiej na co dzień. A pani z przedszkola powiedz, że będziesz mieszkać z chłopakiem mamy i ślub też będzie, ale nie tak szybko. –poczochrał małą po włosach, a mnie pocałował w czoło. Po obiedzie posprzątał on. Mam nadzieje, że okaże się lepszym facetem niż mój poprzedni Michał.
>>Tusia<<
-No Taylor odbierz w końcu- chodziłam po pokoju z telefonem przy uchu. Od dwóch godzin próbuje się dodzwonić do Taya.
-Tak słucham- usłyszałam głos chłopaka.
-No nareszcie. –odetchnęłam. – Już myślałam, że coś Ci się stało.
-Jestem cały. Spokojnie, ale tak jak Ci mówiłem wyjeżdżam za dwa tygodnie do Afganistanu, a tam to już nie wiadomo.
-Taylor nie strasz mnie.
-Ja Cię, Kotku, nie strasze tylko mówie jak jest. Nie wiadomo czy wróce w kawałkach czy cały i czy w ogóle wróce.
-Taylor!- zganiłam go- Przestań! Nie rozumiesz, że się o Ciebie martwie i nie chce, żebyś tam jechał?!
-Rozumiem, ale i tak pojade. Bo ty nie rozumiesz tego, że tam ludzie potrzebują naszej pomocy.
-Rozumiem, ale się martwię.
-Wszystko będzie okey.- Kurde facet! Jak zwykle spokojny!
-To może byś znalazł dla mnie troche czasu zanim sobie pojedziesz i nie będziesz się odzywał?
-Przecież do Ciebie jade. Jakieś ale?
-No, ale jak? Ja się do Ciebie dodzwonić nie mogę, a Ty?
-A ja stoje przed Twoimi drzwiami. –rzuciłam telefon na łóżko i pobiegłam do drzwi. Stał przed nimi mój mężczyzna z bukietem kwiatów. Przytuliłam się do niego i pocałowałam. Weszliśmy do środka. Ja wstawiłam kwiaty do bukietu, a on siedział przyglądając się moim ruchom.- Ale będę za Tobą tęsknił.
-To nie jedź. –usiadłam mu na kolanach.
-Musze.
-Nic nie musisz.- zaczęłam bawić się jego włosami.
-Natalia. Chcę. –westchnęłam.
-Rozumiem.
-Mam coś dla Ciebie.- wstał i zanurkował w swoim plecaku. Wyciągnął butelke wody. –Przynieś jakieś szklanki.- poszłam do kuchni i wróciłam z lampami do wina.
-Tak elegancko. Co to za okazja, że pijemy wode? –uśmiechnęłam się.
-Nie mogłem kupić szampana ani wina, bo Ty nie możesz pić.- spojrzał na mój brzuch.- Wątroba wie kiedy zachorować.- uśmiechnęłam się nerwowo, a ona nalał nam wody.
-No to jaka to okazja?
-Yyy…nie chciałbym, żebyś o mnie zapomniała. I pomyślałem, że jak to zrobie to na pewno mnie nie zapomnisz, a może nawet na mnie poczekasz. –kląknął na jedno kolano.- Wtedy jak spotkaliśmy się w tym lesie miałem Cię za gówniare, która się zgubiła, ale przecież też zabłądziłem. Później jak zaczęliśmy się widywać uświadomiłem sobie ile dla mnie znaczysz. Dlatego stwierdziłem, że to idealny moment na to, żeby Ci się oświadczyć. –wyciągnął z kieszeni małe, czerwone pudełeczko i powoli otworzył. Stałam, nic nie mogąc powiedzieć. –Natalia. Zostaniesz moją żoną?
-No oczywiście, że tak.- odpowiedziałam po chwili. Założył mi pierścionek. Rzuciłam mu się na szyje. Zaczęliśmy się całować, a minute później byliśmy już w sypialni w samej bieliźnie. Po burzliwych dwóch godzinach leżeliśmy przytuleni.- Wiesz, że to z wątrobą to ściema?- poniosłam się na łokcie i spojrzałam mu w oczy.
-Co?
-Wymyśliłam to, bo…
-Booo….
-Bo jestem w ciąży i nie mogę pić alkoholu, a nie chciałam Ci mówić, bo nie chciałam Cię zatrzymywać w Polsce. Widziałam jak bardzo Ci zależy na tej misji. –odwróciłam wzrok. Złapał mnie za brode.
-Spójrz na mnie. –zamknęłam oczy.- Natalia. Spójrz na mnie. –otworzyłam oczy i spojrzałam w jego.
-I tak pewno byś mnie nie zatrzymała, ale mogłaś to wykorzystać. Nie jestem zły, a wręcz się ciesze, bo to moje pierwsze dziecko z wymarzoną kobietą. Czy będziesz chciała czy nie, musisz ze mną pisać jak mnie nie będzie. Informować mnie o zmianach. To tylko pół roku. Jakoś wytrzymamy. A po narodzinach maleństwa weźmiemy ślub. Hmm? Nie przejmuj się i tak pojade. –pocałował mnie i przytulił.
-To dobrze. – mocno wtuliłam się w jego gorąco klatke i wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
*************************************************************************
Czytacie- Komentujecie
Znów Was bardzo przepraszam za długa nieobecność jak zwykle spowodowaną brakiem weny i pomysłu.
Witamy i przedstawiamy nowego bohatera :
Michał Jabłoński- lat 27, z zawodu adwokat. Chłopak Wiktorii.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Słodkooooooooo^^:3
OdpowiedzUsuńJakie kochane *.*
OdpowiedzUsuńBoski blog! Nareszcie ktoś się interesuje tym samym co ja ^^
OdpowiedzUsuń