poniedziałek, 24 lutego 2014

WAŻNE!!!!!!

Hej, lasencje. Mam do Was ogromną prośbę.
W mojej głowie jest tyle pomysłów, że zaczęłam pisać nowe opowiadanie. Chciałabym założyć nowego bloga, ponieważ tutaj nadal będę pisać, a jak będę przeplatać to się pogubicie. Mam pustą głowę na nazwy. Nawet nie wiecie jak długo wymyślałam nazwy na te blogi, które mam. Opowiadanie jest oczywiście z wątkami miłości, ale też smutku. Przyjaźń. Rodzina. Żużel. Skoki narciarskie, bo bohaterka... STOP! Wygadałabym się. No po prostu opowiadanie będzie w dużej części związane z najlepszym (moim zdaniem) sportem zimowym. Bardzo prosze Was o pomoc. Odwdzięczę się zarąbistym opowiadaniem ;P
P.S. No przyznajcie. Czyż oni nie są przystojni??

44 rozdział



Leżałam zwinięta na kanapie. Od kilku dni jestem  u Oli. Nie mogę uwierzyć w fakt, że jestem w ciąży i to z Patrykiem!!
-Natalia, ale to nie jest jeszcze powód, żeby się załamywać.- powiedziała już po raz setny Ola.
-Ola ma racje. Musisz iść dalej. Musisz być silna. Dla dziecka.- poparł ją Emil. I chyba jego słowa. To, że muszę być silna dla dziecka. Podziałały. Wstałam i wytarłam oczy.
-A jeżeli będzie do niego podobne? –zapytałam.
-A jeżeli nie będzie?- Ola podniosła brew- Jeżeli będzie mieć niebieskie oczy i jasne włosy jak Ty?
-Ale trzeba też przewidywać opcje Patryk. –stawiałam na swoim.
-A jesteś pewna, że to jego dziecko?- wtrącił Emil.
-Tak. –zaczęłam się zastanawiać czy czasem, któregoś wieczoru nie upiłam się za mocno i nie przespałam z Maćkiem albo z kimś innym. Ola widziała, że nie jestem pewna.
-Jesteś tego pewna? – zapytała.
-Tak..yyy…chyba tak.- usiadła.
-Natalia? Naprawdę nie wiesz?!
-Nie jestem pewna. Nie pamiętam, żebym z kimś spała. Chyba, że upiłam się tak, że urwał mi się film!- wsadziłam twarz w ręce. Ola podeszła do mnie i mnie przytuliła.

Prawie całą ciążę przesiedziałam u Oli, ale także czasami jeździłam do Maćka. Postanowiłam, że poczekam aż do narodzin z płcią. Chciałam mieć niespodzianke. W wybieraniu imion pomagał mi Maciek. Miał niezłą zabawe. Ustaliliśmy, że chłopca nazwe Grzegorz (Maciej powiedział, że będzie na niego wołał Greg), a dziewczynke  Julia.
-Czemu Julia?!- oburzył się Janowski.
-A masz jakiś inny pomyśl? Mi się podoba Julia.
-A Zuzia?- spojrzał na mnie.
-Nie wiem, ale podoba mi się jeszcze Amelia. –wzięłam do ręki śpioszki.
-A Ola? –zaproponował.
-Na drugie.
-To może Gosia, Ania, Wiktoria, Nikola, Dagmara?  -zaczął wymieniać.
-Nie wiem. Robimy losowanie.- wypisaliśmy na kartkach imiona, które wymieniliśmy i ja losowałam.
-Julia! –krzyknęłam. –Widzisz i tak wyszło na moje. – udał obrażonego. Skrzyżował ręce na klatce i odwrócił głowe w przeciwną stronę.  Pocałowałam go w policzek. – No już się nie obrażaj. – spojrzał mi w oczy.
-Niech będzie Julia. –zmrużył oczy. – Dżulietta. Julian. Dżulia. Coś się wymyśli. – uśmiechnął się i poszedł do kuchni. – Matka! Chcesz coś jeść?
-Nie. – odpowiedziałam.
-To dobrze, bo i tak wystarczająco gruba jesteś. – wyjrzał zza drzwi. Zabiłam go wzrokiem.
-Nie żyjesz!  -wstałam i zaczęłam go gonić.
Ola już dawno by mnie zabiłam, że stresuje dziecko wstrząsami. Matka Polka moja kochana. Jak bawiłam się z jej Krzysiem i zaczęliśmy się ganiać to nie krzyczała na małego, a na mnie. A już jak mówie o niej. Po sprawie rozwodowej bardzo zbliżyła się do Emila, ale z tego co mówią to nie są razem. Ściemniają. Krzyś bardzo lubi Emila. Zastanawiam się, gdzie ja będę mieszkać po urodzeniu. Przecież nie będę jeździć od Maćka do Oli, bo bez sensu. Muszę wrócić do Zielonej. Będę mieszkać w domu. Dawid jakoś ze mną wytrzyma. Siedzę rozmyślając na kanapie u Maćka.
-Hej. Jak tam młody? – zapytał siadając koło mnie.
-To będzie dziewczynka. – upominam go.
-Będzie mały żużlowiec. Nie ma bata. I się ze mną nie kłóć. – kończy rozmowe.
-Sss..-łapię się za brzuch.
-To już!- reaguje Magic.
-Nie. –wzdycham – Kopie. Mocno.
-Czyli będzie żużlowiec. –szczerzy się, a ja wywracam oczami. – Mogę? –pyta. Oczywiście wiem o co mu chodzi, ale jestem zdziwiona, że o to pyta.
-Proszę – Janowski bardzo powoli wyciąga ręce ku mojemu brzuchowi. Widać, że czuje się nie swojo. Kiedy go dotyka robi wielkie oczy.
-Cię to nie boli?! – dziwi się.
-Czasami. –dopiero po chwili odrywa ręce od mojego brzucha.
-To musi fantastycznie uczucie, gdy w tobie rośnie nowe życie. – patrzy w stronę okna. Pada deszcz. Leje tak od rana. Odwraca się do mnie i ze smutkiem w oczach spogląda na mnie.
-Co jest? –pytam.
-Też bym chciał kiedyś zostać tatą. Patryk ma szczęście.
-Przecież dobrze wiesz, że on o tym się nie dowie.
-A jeżeli będzie do niego podobny tak, że nie uda Ci się tego ukryć?
-To wtedy się dowie. –spuszczam głowe.
-Musze jechać do Wrocławia. Jedziesz ze mną? –pyta.
-Jeżeli mogę zostać to wolę nie jechać.
-Oczywiście, że możesz. Ile chcesz. – uśmiecha się i wstaje. – Na razie. – słychać dźwięk zamykanych drzwi.  Kładę się i ukojona dźwiękiem deszczu zasypiam. Obudził mnie głód. Idę do kuchni i zaglądam do lodówki. Nic tam nie znajduję, więc ubieram się i wsiadam do samochodu. Pada deszcz. Choć pada to mało powiedziane. Leje jak z cebra. Dlatego też jest dość ślisko. Wycieraczki nie nadążają nad deszczem, czyli prawie nic nie widzę. Nigdy w życiu nie wybrałabym się w taką pogodę do sklepu. No chyba, że miałabym potrzebę. Tak jak teraz. Nie ma co jeść. Jeszcze gdyby  droga była prosta to byłoby jeszcze lepiej. Kolejny zakręt i ciemność…………………….
***************************************************************************************
Czytacie-Komentujecie
 
5 komentarzy- następny rozdział

Krzyś ;3 
 

wtorek, 18 lutego 2014

43 rozdział


Od tej rozmowy w garażu zaczęłam unikać Maćka. I tak jest bardzo rzadko w domu, więc na pewno tego nie zauważa.
-Wróciłem! –krzyknął wchodząc do domu, a ja tylko uciekłam na góre – Widze, że nie cieszysz się z mojego powrotu!- dodał z ironią. Przeprosiłam go w myślach. Musiałam go unikać, bo nie chciałam. Właściwie to nie wiem czego nie chciałam, a co chciałam. Wieczorem siedziałam na kanapie. –No tym razem mi nie uciekniesz –powiedział siadając na fotelu obok sofy. –Czemu mnie unikasz?- widziałam, że w końcu zada takie pytanie, ale i tak nie ułożyłam sobie sensownej odpowiedzi.
-Sama nie wiem – szepnęłam.
-No ja tym bardziej. –powiedział –Wiem, że wszyscy faceci, z którymi byłaś Cię zawiedli. Tylko, że ja nie jestem twoim facetem, tylko przyjacielem. Ja od Ciebie nie oczekuje niczego w zamian. Znaczy się oczekuje zaufania i takiej samej przyjaźni jaką ja Cie daże. –przerwał na chwile – Ja też mam pecha do lasek. Już od kilku lat nikogo konkretnego nie miałem, ale się nad tym nie użalam. No trudno. Po prostu musze jeszcze poczekać.
-Ale ja się nie użalam!- krzyknęłam z łzami w oczach. Usiadł koło mnie.-Po prostu próbuje znaleźć w sobie to coś co odpycha facetów. Próbuje znaleźć przyczyne, która wywołuje u nich takie zachowanie. Chciałabym znaleźć takiego chłopaka, który będzie mnie kochał, będzie chciał mieć ze mną dzieci i się razem zestarzejemy. Wiem, że to głupio brzmi, ale podobno taka jest kolej rzeczy. Z każdym moim byłym planowałam przyszłość. Tylko, że oni po jakimś czasie mnie zdradzali. Albo jak było w przypadku Piotrka, dowiedziałam się, że to tylko dla skrzynki piwa. Nie wiedziałam, że moja wartość jest aż tak niska jak skrzynka piwa.
-No wiesz oni założyli się wtedy o wódke, a ona jest droższa od….-uderzyłam go w ramie.
-Maciek to nie jest śmieszne!
-Wiem. Przepraszam. Tylko nie wiem czemu mnie ma boleć to co oni zrobili? –powiedział rozmasowując ramie.
-Przepraszam. –spojrzałam na niego. Przez chwile wpatrywaliśmy się w siebie bez ruchu. Poczułam dziwne ciepło przechodzące przez moje ciało. Nigdy niczego takiego nie poczułam.
-A! –obudził się jak Pomysłowy Dombromil, czyli ten z bajki, któremu zapalała się żarówka przy głowie jak coś wymyślił.- umówiłem się z chłopakami na crossy.
-Spoko możesz jechać i się mną nie przejmować. – przerwałam mu.
-Ale ty jedziesz ze mną. Dziewczyny będą.
-Aaa to inna sprawa. –cały wieczór wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy. Nazajutrz o 14 byliśmy już pod domem starszego Pawlickiego.
-Natalia. Mogę Cię na chwile prosić ?-zapytał tajemniczo Przemek.
-Taak?
-Ty ten coś z Maćkiem?
-Dlaczego coś sugerujesz?
-No, bo zbliżyłaś się do niego. A i przecież masz chłopaka.
-Serio nic nie wiesz?! –zrobił zdziwioną minę.
-A co miałbym wiedzieć?
-No to, że rozstałam się z Patrykiem.
-Serio?! Dlaczego?
-Dlatego –wskazałam na Patryka, który wraz z Patrycją weszli do domu. Odszukałam wzrokiem Maćka. Zaczął zbliżać się do Patryka. Domyśliłam się co mu chodziło po głowie. Wspominał coś wczoraj, że chce porozmawiać z Duzersem. Podbiegłam do niego zanim podszedł do Dudka.-Nie.
-Natalia. Muszę. Chce wiedzieć czemu to zrobił.
-To jest nie ważne – próbowałam mu wytłumaczyć – To nie ma sensu.-ale wiedziałam, że dużo nie zdziałam. Zajmując się Janowskim całkowicie zapomniałam o Pawlickim, który już kłócił się z Patrykiem.
-Jak mogłeś ją tak skrzywdzić?! Przecież wiesz co wcześniej przeżyła z facetami! Ale Ty okazałeś się jeszcze większym dupkiem!- z kuchni wybiegła Kasia. Podeszła do swojego chłopaka i odsunęła go od Patryka. Ja trzymałam Maćka za nadgarstek. Spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem. Chciał podejść i przywalić Patrykowi w twarz, ale skutecznie mu to uniemożliwiałam.
-Natalia. Proszę – szepnął. Kiwnęłam przecząco głową. Patryk spojrzał na mnie. Nie wiedział co powiedzieć.  Podeszłam do Przemka, ciągnąc za sobą Janowskiego.
-Chciałabym, żeby sytuacja między Wami się nie zmieniła mimo mojego rozstania z Patrykiem-wszyscy spojrzeli na mnie- To, że Patryk przyszedł tu z nią nie oznacza, że mnie zdradził. – już wiem, że Maciek zrobi mi awanture.
-Natalia!
-Nie Maciek. Ja nie chce się kłócić ani z Tobą ani z Patrykiem. Trudno stało się, ale to jeszcze nie koniec świata. Nie jesteśmy pierwszą parą, która się rozstała, bo jedna ze stron zachowała się nie w porządku. Nie róbmy z tego zamieszania. Nie chce, aby Wasza przyjaźń się rozwaliła.
-Ale to on ją rozwalił –upomniał mnie Maciek.
-Przestaniesz się wtrącać?! To moja przemowa. Ja nie powiedziałam, że mu przebaczam. Tylko to, że chce, żebyście się nie kłócili. – podeszłam do stołu, wzięłam wódke i wróciłam. –Na zgode. Chłopaki po dużym łyku.
-Zwariowałaś?! Z butelki?!- zaprotestował Patryk
-Akurat ty masz tu najmniej do gadania. –podałam mu butelke. Wziął głęboki oddech i wykonał polecenie. Skrzywił się, ale był twardy. Przemek z Maćkiem już nie protestowali, ale także się skrzywili. –Ja mam zamiar się dzisiaj dobrze bawić, ale Wy jak chcecie. –wyszłam na ogród. Chwile potem podbiegli do mnie Magic z Przemem.
-Zwariowałaś-stwierdził Przemek.
-Może i tak, ale ja nie mam zamiaru się nad sobą użalać.
-Good girl – wtórował Maciek. –Widać moje gadanie na coś się zdało.
-Okey. Niech będzie. –westchnął Pawlicki. Chłopcy poszli się przebrać i wyjechali na tor swoimi crossami. Gdy chłopaki pojechali podeszłam do Patrycji.
-Dobrze się z tym czujesz? –zapytałam. Nic nie odpowiedziała.- Dobrze czujesz się z tym, że rozwaliłaś czyjś związek?
-Nie do końca.-wyszeptała.
-Nie do końca?! Przecież masz faceta, pozbyłaś się swojego dziecka. Masz to co chciałaś.
-Nie do końca się ciesze, bo wiem, że skrzywdziłam Ciebie, Alexa i Leosia. –spojrzała mi w oczy. Nie rozumiałam jej zachowania. Najpierw jest zdesperowana i rozwala co się da, a potem się nad sobą użala.
-Dobra. Nie mam zamiaru patrzeć jak się męczysz. Nie powiedziałam, że Ci wybaczam, ale mogę zaakceptować to, że jesteś z Patrykiem.
-Dziękuję i przepraszam za wszystko.
-Natalia! -krzyknął Maciek
-Co?!- krzyknęłam nie ruszając się z miejsca.
-Możesz do mnie podejść!?
-Taka sama droga!
-Idź do niego, a nie się drzesz! -przekrzyczał nas Piotrek. Zabiłam go wzrokiem. Wstałam i podeszłam do Janosia.
-Słucham Cię, PANIE-KTÓRY-NIE-MOŻESZ-SAM-PODEJŚĆ-I-SIĘ-DRZE.
-Czemu z nią rozmawiałaś?
-Bo tak mi się chciało i nie masz nic do gadania.
-Nie wybaczyłaś jej?
-Nie. A tak w ogóle. To słabo coś Ci poszło.
-No ciekawe czy byłabyś lepsza. –gdybym nie bała się wsiąść na motor odpysknęłabym mu, ale…
-A chcesz sprawdzić?
-Nie boisz się?
-Nie! -chciałam przekrzyczeć swój strach i chyba pomogło.
-Ale i tak mogę się założyć, że przyjedziesz hen daleko za mną.
-Spoko. Zakład. Jeżeli przegrasz będziesz hmm…-zamyśliłam się- Będziesz robił za moją służącą. Nie będziesz mógł się ze mną kłócić. Będziesz moim podwładnym, więc nie będziesz podważał moich rozkazów. Przez tydzień, a jak podważysz mój rozkaz niewola powiększa się o jeden dzień.
-Okey. Ty zaś –podszedł do mnie tak blisko, że dobrze czułam jego zapach. Był dość dziwny. Pot zmieszamy z jego perfumami.- umilisz mi kilka wieczorów. –szepnął mi do ucha. Otworzyłam buzie.
-Zboczeniec –uderzyłam go w klatke. Uśmiechnął się. Szybko poszłam się przebrać i wskoczyłam na motor podstawiony przez Przema.
-Uważaj na siebie- powiedział.
-Będę-założyłam kask i wjechałam na tor. Po starcie Maciek miał przewage, bo on już dzisiaj jeździł i nie dość, że znał tor, to też nie bał się jazdy. Po kilku metrach znacznie przyśpieszyłam. Prawie do końca trasy siedziałam mu na ogonie. Prawie do końca. Na ostatnim zakręcie bardzo sprytnie go wyprzedziłam i na mete zajechałam jako pierwsza. Był zły.
- I widzisz nie byłam aż tak hen za Tobą. Chyba jednak nie jesteś takim dobry zawodnikiem. –powiedziałam zbliżając się do Janowskiego- Przynieś mi coś do picia, bo strasznie się zmęczyłam. A i nie napluj do szklanki – uśmiechnęłam się złośliwie i ruszyłam z strone domu. Nagle poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce.
-Maciek! Jak mnie nie puścisz to zostaniesz moim sługą do końca życia!
-No i dobra – teraz zauważyłam, że trzyma mnie nad basenem.
-Nawet nie próbuj.
-Czemu nie?- teraz on się uśmiechał.
-Bo… przepraszam-przykleiłam się do niego z nadzieją, że mnie nie wrzuci. Cofnął się i postawił mnie na ziemi. Wykorzystałam moment i wepchnęłam go do wody, ale nie zauważyłam, że on mnie nadal trzyma. I tak wylądowaliśmy w basenie razem.- Głupek.
-Ja?! Przecież to ty mnie popchnęłaś. – wyszedł z basenu, a ja za nim. Oczywiście nie uniknęłam bitwy o łazienke. W końcu doszło do tego, że przebieraliśmy się razem.
-Przestaniesz się tak gapić?!
-Nie.-oblizał wargi. Skończyłam się przebierać i z trzaskiem drzwi wyszłam z pomieszczenia. Zaraz jak wyszłam złapał mnie straszny skurcz brzucha i zaczęło mnie mdlić. Wróciłam do łazienki i zwróciłam. Od kilku dni zastanawiałam się czemu nie mam miesiączki. Teraz to chyba wszystko jasne.
************************************************************************************
Czytacie-Komentujecie

Duzers czy Magic??
Z kim powinna być Natalia?? 
A może jeszcze z kimś innym??


piątek, 14 lutego 2014

42 rozdział



Niedziela, czyli szykuje się mecz ligowy. Falubaz Zielona Góra rywalizuje ze Spartą Wrocław. Jak zwykle pojawiam się na stadionie dwie godziny przed meczem. I jak zwykle kieruje się w stronę boksu Dudka. Tylko, że zazwyczaj nie wiedze tam innych kobiet. Na kolanach mojego NARZYCZONEGO siedzi jakaś lafirynda, a Patryk sprawia wrażenie zadowolonego. Nagle laska pocałowała go w usta. O dziwo mój chłopak nie protestował. Już miałam podejść, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Chłopak odciągnął mnie kawałek i odwrócił w swoją stronę. Nawet nie zdążyłam zobaczyć kto to jest, bo mnie przytulił. Zapach jego perfum był bardzo kojący, bo się nie rozpłakałam co zazwyczaj robie w takich momentach. Po chwili rozdzieliliśmy się, a Ktosiek spojrzał mi w oczy.
-To były zwidy czy Patryk na prawde się całował z tą lafiryndą? -zapytałam z nadzieją, że tylko się przewidziałam. Żużlowiec pokręcił przecząco głową. Nerwy mi puściły i do oczu napłynęły łzy. –Czemu ja mam takiego pecha do facetów. Czemu?! – przytulił mnie jeszcze raz. Tym razem jego kojące perfumy na nic się zdały.-Maciek. Proszę Cię powiedz, że się przewidziałam.
-Ciiiiciii..cicho – szeptał w moje włosy. – Odwiozę Cię do domu.- zaproponował.
-Nie. Po meczu pojade, spakuje się i coś wymyśle.
-Możesz u mnie pomieszkać.
-Nie wiem-westchnęłam.
-Ale ja wiem. Po meczu zabieram Cię do siebie.-uśmiechnął się, a ja zdałam się na słaby ruch kącikami ust.
-No dobrze.
-A teraz chodź do mnie –pociągnął mnie za rękę. Nie zauważalnie przeszliśmy do boksu Janowskiego. –Gdzie idziesz?- zapytał, gdy zauważył, że wstałam ze swojego miejsca.
-Zobaczysz- pobiegłam w stronę boksu Dudka. Stanęłam u jego progu i złośliwie się uśmiechając zrobiłam im zdjęcie.
-Co ty tu robisz?!- zapytał mój były narzeczony.
-Robie Wam słit focie. – powiedziałam z uśmiechem.
-Jesteś nienormalna. – stwierdziła laska stojąca koło Patryka.
-No nie wiem. Ja twierdze, że nienormalne jest rozwalanie czyjegoś związku, a nie robienie zdjęć. –romantykom opadły szczeny, a ja wpatrywałam się w nich triumfalnym wzrokiem. –Nie będę robić zamieszania. Porozmawiamy w domu. – zwróciłam się do Dudka. Spojrzałam za siebie. Panowie zaczęli bić mi brawo. Z szerokim uśmiechem ukłoniłam się i skierowałam się w strone Maćka.
-Jesteś boska.
-Tylko przez chwile – rozsiadłam się na jego krzesełku. Mecz minął spokojnie. Patryk i ta jego laska dla swojego dobra nie wchodzili mi w droge. Miałam zajęcie, bo zajmowałam się małym Loktaewem.
-Poznałaś ją?- zapytał Alex, a ja spojrzałam się na niego z wyraźnym zdziwieniem.-No tą laske Patryka. To jest Patrycja. –wybałuszyłam oczy.
-To coś to Patrycja?! Ta, która jest matką twojego dziecka?! –pokiwał twierdząco głową. Zatkało mnie. Przecież Patryk tak popierał moje i Saszki zdanie w jej sprawie. Ciota. Po zakończonym meczu pojechałam do domu się spakować, gdy kończyłam te czynności do salonu wleciał Patryk. Patrzył się na mnie.
-Nie tłumacz się, bo i tak Ci nie wybacze i do Ciebie nie wróce. –odłożyłam pierścionek zaręczynowy na stolik. Dokładnie wpatrywał się w moje ruchy. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Po 10 minutach byłam pod swoim starym domem. Tak jak umówiłam się z Maćkiem on już tam był. Przepakowałam się, część rzeczy pozostawiając w swoim pokoju. Do Wrocławia jechaliśmy moim samochodem. W drodze zasnęłam.
Obudziłam się na czymś miękkim i ciepłym. Wyciągnęłam się z uśmiechem  i otworzyłam oczy. Leżałam w jasno niebieskim pokoju, który cały był wypełniony porannym słońcem. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Szło się domyślić, że Maciek musiał mnie tu przenieść jak dojechaliśmy, bo nic nie pamiętam, żebym sama tu doszła. Chwyciłam mój telefon. Brak nieodebranych połączeń od Patryka mówił sam za siebie. Nie zależało mu na mnie. Nie kochał mnie. Nie będę się tym przejmować. Trzeba żyć dalej. Jasne łatwo mówić, trudno zrobić. Wstałam, żeby dokładniej rozejrzeć się po pokoju. Podeszłam do okna. Słońce świeciło tak mocno, że nie szło nic zobaczyć. Ale zauważyłam, że znajdujemy się w osobistym domku Janowskiego, ale nie we Wrocławiu tylko w Karpaczu. Mimo woli uśmiechnęłam się, dziękując Maćkowi w duchu. Podeszłam do szafy, gdzie na pierwszy rzut oka zobaczyłam tylko i wyłącznie ciuchy Janosia, ale jak się dobrze rozejrzałam to zobaczyłam też i swoje. Ładnie ułożone w półeczkach.  Miałam też swoje trzy szuflady, w którym porozkładał majtki, staniki i skarpetki. Wzięłam bielizne, jeansowe szorty i koszulke Maćka. Podreptałam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrana zeszłam na dół.
-W zielonym gaju ptaszki śpiewają….-z kuchni dochodził ku mojemu zdziwieniu czysty śpiew Janowskiego. Usiadłam przy wyspie i opierając głowę na dłoniach przysłuchiwałam się nuceniu. –Ja uwielbiam ją ona tu jest i tańczy dla mnie…- zmienił repertuar. Miał na sobie dresowe spodnie i tylko je. Nigdy mu się tak dokładnie nie przyglądałam, ale trzeba przyznać, że ma ciało niczego sobie. Gdy się odwrócił o mało nie wypuścił talerza z rąk.- Ile tu siedzisz?
-Wystarczająco długo – zaczęłam się śmiać. Zrobił obrażoną minę. –No Maciuś. Ładnie śpiewałeś. – ledwo mówiłam. –Gdybyś.. hhah..widział swoją….hahah…minę.
-Spadaj –burknął i odwrócił się do mnie plecami. Podeszłam do niego i zawiesiłam mu swoje ręce na szyi. Stanęłam na palcach, żeby trochę wyrównać wzrost.
-No przepraszam, ale musze przyznać, że nieźle sobie radzisz. –próbowałam zachować powagę, ale przez jego minę się nie dało.
-I z czego rżysz? – uśmiechnął się. Ha! Wygrałam!
-Z Ciebie. Bo jesteś taki słodki i tak fajnie śpiewasz i bosko gotujesz i mogłabym tak wymieniać dalej. Bo masz pełno zalet i nie rozumiem dlaczego nie masz dziewczyny. No właśnie dlaczego?- spojrzałam na niego poważnie.
-Nie wiem. Może nie mam tylu zalet ile wymieniłaś.
-No wiesz. Swoje wady też na pewno masz. Choć ja nie wiem jakie. Ale i tak nie rozumiem czemu nie masz dziewczyny.
-Możemy nie drążyć tego tematu? –zapytał.
-Tak jest – przytuliłam się do niego. Objął mnie w talii. Nie wiem czemu, ale w jego objęciach czułam się bezpiecznie. Nie! Natala! Cicho! Nie możesz! –To co pysznego upichciłeś?
-Naleśniki z Nutellą i dżemem truskawkowym od babci.
-Od babci. Jakie to słodkie. – usiadłam i zaczęłam pałaszować naleśniki popijając je kawą. –Co dzisiaj robimy?
-Co chcesz.
-Zabrzmiało dość fajnie –przegryzłam dolną warge i uśmiechnęłam się. Pokręcił tylko głową.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka niegrzeczna. – powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.
-To mnie mało znasz. –Boże w co ja gram?! Nie mogłam się pohamować?! Ale czemu nie? Przecież jestem już wolna i mogę robić co chce.
-A tak w ogóle. Nie wiedziałem, że pod ciuchami nosisz taką bielizne –otworzyłam szeroko buzie, a on się uśmiechnął.
-Zboczeniec –tak myślałam, że rozpakowywanie mojej bielizny zrobiło mu przyjemność.  Po śniadaniu Maciek poszedł do warsztatu, a ja opalałam się w ogrodzie. Byłoby fajnie jakby ta sielanka trwała wiecznie, ale w końcu będę musiała wrócić do pracy i ułożyć sobie jakoś życie. Bez faceta. Może z przelotnym, ale nie na stałe. Bo kiedy ja się zaczynam angażować on mnie zdradza. Mogę śmiało stwierdzić, że faceci to świnie. Leżałam sobie z zamkniętym oczami na słoneczku, kiedy nagle poczułam chłód na twarzy i piersiach.
-Maciek! Cioto!- wydarłam się szybko się podnosząc, a on stał i się zaśmiewał. W jego rękach spoczywało puste już wiadro. –Nie żyjesz! – zaczęłam go gonić, ale po 10 minutach biegu uświadomiłam sobie, że to nie ma sensu i że zostawiliśmy otwarty dom. Wróciłam szybko do budynku. Na szczęście nic nie zniknęło. Nalałam do wiaderka wody i chowając się za drzwiami czekałam na powrót Magica.
-Dobra. Rozejm- nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo był już cały w wodzie. Uśmiechając się uciekłam do łazienki. Po jakimś czasie wyszłam rozglądając się. Maciek był w garażu.
-Co robisz? –zapytałam.
-Grzebie w crossach. Masz ochote pojeździć? –spojrzałam panicznie na maszyne. Bałam się może mi zrobić taką samą krzywde jak motor żużlowy.
-Wole popatrzyć jak ty jeździsz. – spojrzał się na mnie.
-Boisz się? –kiwnęłam głową. –Musisz przełamać strach.
-Już raz przełamałam. I co mi to dało?! –wybuchłam – Gówno! Może i jestem tchórzem, ale ja wole robić coś bardziej bezpiecznego. –do oczu naleciały mi łzy – Boje się. – szepnęłam. Przytulił mnie. I znowu to uczucie bezpieczeństwa albo mi się tylko zdawało, że to bezpieczeństwo. Może to coś więcej??
*************************************************************************************
 Czytacie-Komentujecie

3 komentarze = następny rozdział 

Magic dla Was