Niedziela, czyli szykuje się mecz ligowy. Falubaz Zielona Góra rywalizuje ze Spartą Wrocław. Jak zwykle pojawiam się na stadionie dwie godziny przed meczem. I jak zwykle kieruje się w stronę boksu Dudka. Tylko, że zazwyczaj nie wiedze tam innych kobiet. Na kolanach mojego NARZYCZONEGO siedzi jakaś lafirynda, a Patryk sprawia wrażenie zadowolonego. Nagle laska pocałowała go w usta. O dziwo mój chłopak nie protestował. Już miałam podejść, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Chłopak odciągnął mnie kawałek i odwrócił w swoją stronę. Nawet nie zdążyłam zobaczyć kto to jest, bo mnie przytulił. Zapach jego perfum był bardzo kojący, bo się nie rozpłakałam co zazwyczaj robie w takich momentach. Po chwili rozdzieliliśmy się, a Ktosiek spojrzał mi w oczy.
-To były zwidy czy Patryk na prawde się całował z tą lafiryndą? -zapytałam z nadzieją, że tylko się przewidziałam. Żużlowiec pokręcił przecząco głową. Nerwy mi puściły i do oczu napłynęły łzy. –Czemu ja mam takiego pecha do facetów. Czemu?! – przytulił mnie jeszcze raz. Tym razem jego kojące perfumy na nic się zdały.-Maciek. Proszę Cię powiedz, że się przewidziałam.
-Ciiiiciii..cicho – szeptał w moje włosy. – Odwiozę Cię do domu.- zaproponował.
-Nie. Po meczu pojade, spakuje się i coś wymyśle.
-Możesz u mnie pomieszkać.
-Nie wiem-westchnęłam.
-Ale ja wiem. Po meczu zabieram Cię do siebie.-uśmiechnął się, a ja zdałam się na słaby ruch kącikami ust.
-No dobrze.
-A teraz chodź do mnie –pociągnął mnie za rękę. Nie zauważalnie przeszliśmy do boksu Janowskiego. –Gdzie idziesz?- zapytał, gdy zauważył, że wstałam ze swojego miejsca.
-Zobaczysz- pobiegłam w stronę boksu Dudka. Stanęłam u jego progu i złośliwie się uśmiechając zrobiłam im zdjęcie.
-Co ty tu robisz?!- zapytał mój były narzeczony.
-Robie Wam słit focie. – powiedziałam z uśmiechem.
-Jesteś nienormalna. – stwierdziła laska stojąca koło Patryka.
-No nie wiem. Ja twierdze, że nienormalne jest rozwalanie czyjegoś związku, a nie robienie zdjęć. –romantykom opadły szczeny, a ja wpatrywałam się w nich triumfalnym wzrokiem. –Nie będę robić zamieszania. Porozmawiamy w domu. – zwróciłam się do Dudka. Spojrzałam za siebie. Panowie zaczęli bić mi brawo. Z szerokim uśmiechem ukłoniłam się i skierowałam się w strone Maćka.
-Jesteś boska.
-Tylko przez chwile – rozsiadłam się na jego krzesełku. Mecz minął spokojnie. Patryk i ta jego laska dla swojego dobra nie wchodzili mi w droge. Miałam zajęcie, bo zajmowałam się małym Loktaewem.
-Poznałaś ją?- zapytał Alex, a ja spojrzałam się na niego z wyraźnym zdziwieniem.-No tą laske Patryka. To jest Patrycja. –wybałuszyłam oczy.
-To coś to Patrycja?! Ta, która jest matką twojego dziecka?! –pokiwał twierdząco głową. Zatkało mnie. Przecież Patryk tak popierał moje i Saszki zdanie w jej sprawie. Ciota. Po zakończonym meczu pojechałam do domu się spakować, gdy kończyłam te czynności do salonu wleciał Patryk. Patrzył się na mnie.
-Nie tłumacz się, bo i tak Ci nie wybacze i do Ciebie nie wróce. –odłożyłam pierścionek zaręczynowy na stolik. Dokładnie wpatrywał się w moje ruchy. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Po 10 minutach byłam pod swoim starym domem. Tak jak umówiłam się z Maćkiem on już tam był. Przepakowałam się, część rzeczy pozostawiając w swoim pokoju. Do Wrocławia jechaliśmy moim samochodem. W drodze zasnęłam.
Obudziłam się na czymś miękkim i ciepłym. Wyciągnęłam się z uśmiechem i otworzyłam oczy. Leżałam w jasno niebieskim pokoju, który cały był wypełniony porannym słońcem. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Szło się domyślić, że Maciek musiał mnie tu przenieść jak dojechaliśmy, bo nic nie pamiętam, żebym sama tu doszła. Chwyciłam mój telefon. Brak nieodebranych połączeń od Patryka mówił sam za siebie. Nie zależało mu na mnie. Nie kochał mnie. Nie będę się tym przejmować. Trzeba żyć dalej. Jasne łatwo mówić, trudno zrobić. Wstałam, żeby dokładniej rozejrzeć się po pokoju. Podeszłam do okna. Słońce świeciło tak mocno, że nie szło nic zobaczyć. Ale zauważyłam, że znajdujemy się w osobistym domku Janowskiego, ale nie we Wrocławiu tylko w Karpaczu. Mimo woli uśmiechnęłam się, dziękując Maćkowi w duchu. Podeszłam do szafy, gdzie na pierwszy rzut oka zobaczyłam tylko i wyłącznie ciuchy Janosia, ale jak się dobrze rozejrzałam to zobaczyłam też i swoje. Ładnie ułożone w półeczkach. Miałam też swoje trzy szuflady, w którym porozkładał majtki, staniki i skarpetki. Wzięłam bielizne, jeansowe szorty i koszulke Maćka. Podreptałam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrana zeszłam na dół.
-W zielonym gaju ptaszki śpiewają….-z kuchni dochodził ku mojemu zdziwieniu czysty śpiew Janowskiego. Usiadłam przy wyspie i opierając głowę na dłoniach przysłuchiwałam się nuceniu. –Ja uwielbiam ją ona tu jest i tańczy dla mnie…- zmienił repertuar. Miał na sobie dresowe spodnie i tylko je. Nigdy mu się tak dokładnie nie przyglądałam, ale trzeba przyznać, że ma ciało niczego sobie. Gdy się odwrócił o mało nie wypuścił talerza z rąk.- Ile tu siedzisz?
-Wystarczająco długo – zaczęłam się śmiać. Zrobił obrażoną minę. –No Maciuś. Ładnie śpiewałeś. – ledwo mówiłam. –Gdybyś.. hhah..widział swoją….hahah…minę.
-Spadaj –burknął i odwrócił się do mnie plecami. Podeszłam do niego i zawiesiłam mu swoje ręce na szyi. Stanęłam na palcach, żeby trochę wyrównać wzrost.
-No przepraszam, ale musze przyznać, że nieźle sobie radzisz. –próbowałam zachować powagę, ale przez jego minę się nie dało.
-I z czego rżysz? – uśmiechnął się. Ha! Wygrałam!
-Z Ciebie. Bo jesteś taki słodki i tak fajnie śpiewasz i bosko gotujesz i mogłabym tak wymieniać dalej. Bo masz pełno zalet i nie rozumiem dlaczego nie masz dziewczyny. No właśnie dlaczego?- spojrzałam na niego poważnie.
-Nie wiem. Może nie mam tylu zalet ile wymieniłaś.
-No wiesz. Swoje wady też na pewno masz. Choć ja nie wiem jakie. Ale i tak nie rozumiem czemu nie masz dziewczyny.
-Możemy nie drążyć tego tematu? –zapytał.
-Tak jest – przytuliłam się do niego. Objął mnie w talii. Nie wiem czemu, ale w jego objęciach czułam się bezpiecznie. Nie! Natala! Cicho! Nie możesz! –To co pysznego upichciłeś?
-Naleśniki z Nutellą i dżemem truskawkowym od babci.
-Od babci. Jakie to słodkie. – usiadłam i zaczęłam pałaszować naleśniki popijając je kawą. –Co dzisiaj robimy?
-Co chcesz.
-Zabrzmiało dość fajnie –przegryzłam dolną warge i uśmiechnęłam się. Pokręcił tylko głową.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka niegrzeczna. – powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.
-To mnie mało znasz. –Boże w co ja gram?! Nie mogłam się pohamować?! Ale czemu nie? Przecież jestem już wolna i mogę robić co chce.
-A tak w ogóle. Nie wiedziałem, że pod ciuchami nosisz taką bielizne –otworzyłam szeroko buzie, a on się uśmiechnął.
-Zboczeniec –tak myślałam, że rozpakowywanie mojej bielizny zrobiło mu przyjemność. Po śniadaniu Maciek poszedł do warsztatu, a ja opalałam się w ogrodzie. Byłoby fajnie jakby ta sielanka trwała wiecznie, ale w końcu będę musiała wrócić do pracy i ułożyć sobie jakoś życie. Bez faceta. Może z przelotnym, ale nie na stałe. Bo kiedy ja się zaczynam angażować on mnie zdradza. Mogę śmiało stwierdzić, że faceci to świnie. Leżałam sobie z zamkniętym oczami na słoneczku, kiedy nagle poczułam chłód na twarzy i piersiach.
-Maciek! Cioto!- wydarłam się szybko się podnosząc, a on stał i się zaśmiewał. W jego rękach spoczywało puste już wiadro. –Nie żyjesz! – zaczęłam go gonić, ale po 10 minutach biegu uświadomiłam sobie, że to nie ma sensu i że zostawiliśmy otwarty dom. Wróciłam szybko do budynku. Na szczęście nic nie zniknęło. Nalałam do wiaderka wody i chowając się za drzwiami czekałam na powrót Magica.
-Dobra. Rozejm- nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo był już cały w wodzie. Uśmiechając się uciekłam do łazienki. Po jakimś czasie wyszłam rozglądając się. Maciek był w garażu.
-Co robisz? –zapytałam.
-Grzebie w crossach. Masz ochote pojeździć? –spojrzałam panicznie na maszyne. Bałam się może mi zrobić taką samą krzywde jak motor żużlowy.
-Wole popatrzyć jak ty jeździsz. – spojrzał się na mnie.
-Boisz się? –kiwnęłam głową. –Musisz przełamać strach.
-Już raz przełamałam. I co mi to dało?! –wybuchłam – Gówno! Może i jestem tchórzem, ale ja wole robić coś bardziej bezpiecznego. –do oczu naleciały mi łzy – Boje się. – szepnęłam. Przytulił mnie. I znowu to uczucie bezpieczeństwa albo mi się tylko zdawało, że to bezpieczeństwo. Może to coś więcej??
*************************************************************************************
Czytacie-Komentujecie
3 komentarze = następny rozdział
Magic dla Was
Ale się narobiło! No nie wiem co mam napisać aż..nie wiedziałam,że tak zachowa się Patryk,ale na pewno będzie jej lepiej jak na razie zostanie u Maćka. Czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńJak Patryk mógł? :(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i czekam na kolejny!
Jak Patryk mógł tak postąpić :( Rozdział świetny i czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy! :)
OdpowiedzUsuńO nie! co Patryk zrobił .. :/
OdpowiedzUsuńczekam na następny !!
wolałabym aby Patryk był z Natalią .............
OdpowiedzUsuńno ale czekam na nn
To sie narobilo no no! Czekam na kolejny!:)
OdpowiedzUsuń