piątek, 25 kwietnia 2014

53 rozdział



-Mamo. Pojedź z nami. – prosił Grześ.
-Nie mogę. –odpowiedziałam całując go w czubek noska. Zawsze lubił jak tak robiłam.
-Ale czemu?
-Bo musze coś do pracy zrobić.
-Proszę, mamo. Będzie fajnie.
-Przepraszam.
-Chodź coś Ci powiem. – machnął na mnie ręką. Zbliżyłam się do niego, a on zaczął mówić do mnie na ucho.- Bo wiesz, ja taty prawie nie znam. Będę się dziwnie czuł. A w Tobą będzie lepiej. – mówił tak cicho, że prawie nic nie słyszałam, ale co najważniejsze to wiem. Westchnęłam.
-No dobra. – uśmiechnął się, a usiadłam na siedzeniu obok. Dudek usiadł na miejscu kierowcy i ruszyliśmy spod W69. Gdy stanęliśmy na podjeździe, mały spojrzał na mnie. Wydawało mi się, że miał w oczach strach. Ciekawe co by było, jakbym z nim nie pojechała?! Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Grześ kulturalnie zdjął buty i zażądał swoich kapci. – No poczekaj. Ja też muszę zdjąć buty. – wyciągnęłam z torby jego kapcie. – Masz.
-Teraz mi zawiąż. – powiedział, gdy nałożył obuwie.
-Ja Ci zawiąże. – wyrwał się Patryk. Spojrzał na małego i się do niego uśmiechnął. Zaczął wiązać mu buty.
-Mogę iść na podwórko? –zapytał, gdy wstał.
-Przecież założyłeś… - spojrzałam na buty, które założył. Znaczy się nie kapcie, a z powrotem trampki na dwór. – Możesz. –westchnęłam ciężko. Poszedł z Patrykiem na ogród. Mały co chwile krzyczał i głośno się śmiał. Gdy zrobiłam kolacje wyszłam z nią na taras. Ojciec z synem leżeli na trawie i się śmiali. Usiadłam na krześle i zamknęłam oczy. Po co ja tu przyjechałam?! Nikomu nie jestem potrzebna, a nie potrzebnie przebywam z Patrykiem. To tak strasznie boli. Przebywamy razem, z naszym dzieckiem, ale jednak jest ten dystans. No logiczne. Boże moje rozumowanie jest takie głupie i dziecinne. – Chłopaki kolacja! – krzyknęłam, a dwa głodomory za chwile były przy stole. 
-Pyszne, mamusiu – powiedział Grzegorz, wycierając buźke, po zjedzonym posiłku.
-Potwierdzam – spojrzał mi w oczy. Spadaj!! Nie patrz się tak!! –krzyczałam w myślach. Odwróciłam wzrok.
-Co teraz będziecie robić? – zapytałam syna.
-Jestem zmęczony.  –ziewnął ciężko.
-To tato Cię wykąpie, a potem uśpi. Może być? – spojrzałam na Dudka.
-Tak – kiwnął głową. Gdy chłopcy poszli do łazienki, ja posprzątałam po kolacji.
-Mamo! –przybiegł w piżamie. – Goni mnie kołdrowy potwór! Aaa – piszczał. Wskoczył na kanape i schował się za mną. Za chwile z przedpokoju wyłonił się ‘’potwór”.
-Łar! Gdzie jesteś?! – mówił, zbliżając się do sofy. Oczywiście nie wiedział, gdzie idzie. Zaczęłam się śmiać. Patryk na chwile wyłonił się z przebrania. Uśmiechnął się łobuzersko i się schował. Zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać.
-Aaaa. Dudek! Przestań! – krzyczałam przez śmiech. Młody skorzystał z nieuwagi potwora i uciekł na góre. –Patryk! –przestał. Usiadł koło mnie i wyłonił się z kołdry. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Pamiętasz, jak napadłem na ciebie w Anglii, jak pojechaliśmy na GP.
-Napadłeś?! Ty mnie wtedy zgniotłeś! – zaczęliśmy się śmiać. –Udawałam wtedy twoją sekretarke.
-Dobra. Trzeba iść młodego uśpić. Zaraz wracam. – poczłapał, ciągnąc za sobą kołdre, na góre. Musze z nim porozmawiać. Poważnie. Oddychałam głęboko, gdy usłyszałam, że schodzi po schodach.
-Co tak szybko? – zapytałam.
-Sam zasnął. – usiadł koło mnie. Patrzyłam ślepo w ściane. –O czym myślisz?- spytał. Teraz przez moją głowę przepłynęły wszystkie wspomnienia z nim. Wspominałam jak było cudownie, jak we śnie, że chciałam mieć Go na zawsze. Jak uwielbiam słyszeć bicie jego serca, jego dotyk, kochałam to wszystko. Kochałam Go.
-O niczym – odpowiedziałam i wstałam. Podeszłam do okna. Ten czas przeszły. Przeszłość. Była i już nie ma. Trzeba zapomnieć. Podszedł i objął mnie od tyłu. Chciałam go odepchnąć, ale nie potrafiłam. Nie miałam w sobie tylu sił, żeby odepchnąć osobę, którą tak mocno kiedyś kochałam. Położył swoją głowe na moim ramieniu.
-Wywaliłem Patrycje z domu, bo zrozumiałem, że żeby zbudować nowy związek trzeba zakończyć stary. – odezwał się, ale ja nic nie powiedziałam. – Nie chodzi mi o to, że masz do mnie wrócić, bo to na pewno się nie stanie. Niby chcemy, ale coś nas odpycha. Wiem, że czujesz to co ja. – czytał ze mnie jak z otwartej książki. – Wiem, że jeszcze się kochamy, ale powrót do siebie ze względu na Grzesia jest bez sensu. Zasługujesz na kogoś porządnego. Na pewno nie na mnie. Musimy zapomnieć. –pocałował mnie w policzek i się oddalił. Odwróciłam się i złapałam go za ręke. Podeszłam do niego i wzięłam jego twarz w dłonie. Wpiłam się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Przepraszam. Chciałam ostatni raz. Przywieź jutro młodego do mnie. – wyszłam z pokoju. Założyłam buty i na odchodne rzuciłam:- Pa.
-Trzymaj się, mała – powiedział i się uśmiechnął. Wyszłam z domu. To była dość dziwna chwila, ale dała mi dużo do zrozumienia. Po pierwsze, że już nie kocham Patryka. A po drugie, że to koniec i nic już nie będzie. Że łączy nas tylko wspólne dziecko. Przy tym pocałunku nic nie poczułam. Kompletnie nic! To była taka ulga. Wzięłam głęboki oddech. Gdy doszłam do domu, od razu zmierzyłam do kuchni. Wyciągnęłam butelke wina i poszłam do siebie. Wypiłam z gwinta pół butelki. Nie cierpiałam. Piłam, bo kończyłam stary rozdział mojego życia i zaczynałam nowy. Piłam za nowość.
>>Maciek<<
Po ciężkim dniu rzuciłem się zmęczony na łóżko. Miałem zamiar zasnąć, ale ktoś sprytnie mi to uniemożliwił. Natalia.
-Tak słucham. – powiedziałem do słuchawki.
-Siedze sobie i myślę o Tobie, o nas. Wiem, że nie mogę zagwarantować Ci, że zawsze będzie idealnie, że obejdzie się bez kłótni i nerwów. Ale obiecuję, że będę dbać o Ciebie, o to co jest między nami. Będę starać się o Twoje szczęście, bo to właśnie Tobie zawdzięczam to co mam teraz; spokój i to poczucie, że jest jeszcze ktoś komu na mnie zależy. –milczałem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Nie żartujesz? –chciałem się upewnić.
-Kocham Cię – szepnęła, jakby nie była pewna. Zerwałem się z łóżka i zacząłem się ubierać.
-Natalia. Ja… -przerwała mi.
-Nic nie musisz. Ja tylko chciałam Ci powiedzieć, że poukładałam sobie przeszłość i że nic mnie z nią już nie łączy. Tylko Grześ. – zbiegłem po schodach –Że świętuje rozpoczęcie nowego rozdziału. Szkoda, że nie możesz wypić ze mną – zaśmiała się nerwowo. Uśmiechnąłem się pod nosem. Próbowałem sobie wyobrazić, Natalie siedzącą na łóżku z butelką wina w ręku i telefonem przy uchu.
-Mów dalej. – poprosiłem. Odpaliłem samochód. Opowiedziała mi cały dzisiejszy dzień. Jej rozważania na temat zachowania Patryka. Cały czas mówiła ona, a ja miałem wrażenie, że droga z Wrocławia do Zielonej jakby się skróciła. W mieście wina byłem po półtorej godziny. Natalia już nic nie mówiła, bo usnęła. Gdy stanąłem na podjeździe jej domu nie wiedziałem czy mam zapukać czy nie? Wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem. Nikt nie otworzył, więc nacisnąłem klamke. Drzwi były otwarte. Wszedłem powoli. Zamknąłem drzwi na klucz i wszedłem bez głośnie na góre. Obudziła się.
-Kurwa! Zasnęłam! –spojrzała na telefon –Fuck! Rozłączył się! –wypiła resztki wina. Robiłem wszystko, żeby nie wybuchnąć śmiechem. –Ciekawe czy w ogóle mnie słuchał. – westchnęła. Spojrzała z strone drzwi. Zobaczyła mnie. Wyszczerzyła swoje białe ząbki i podbiegła do mnie. Rzuciła mi się na szyje. Już nic nie mówiła, tylko była. Wdychałem jej zapach. Tak mi jej brakowało, ale przeze mnie nie rozmawialiśmy. Teraz już jest i to tylko moja.
**********************************************************************************

Czytacie - Komentujecie
5 komentarzy - next
To wracam po takiej przedłużonej przewie świątecznej.Przepraszam, że nie wstawiałam nic, ale po prostu nie było mnie w domu i nie miałam ze sobą moich opowiadań :/ Lecz się zrehabilituje ;)
Rozdział wyjątkowo mi się podoba, nawet nie wiem dlaczego, ale mi się podoba :P
Miłego czytania. Pozdrawiam, Natalia :***
Pozostawiam Wam Macieja ^^

 

6 komentarzy: