sobota, 17 maja 2014

56 rozdział



-Wybierasz się gdzieś?- zapytał Emil, odrywając wzrok od telewizora.
-Jadę do Wiktorii. Jest w szpitalu w Pradze. – powiedziałam, zawiązując buty.
-W takim stanie masz zamiar jechać tak daleko? – stanął przede mną.
-Ja jestem tylko w ciąży. Nie jestem chora. – spojrzałam mu w oczy. – Boisz się o mnie?
-Tak. Czemu Natalia nie może pojechać?
-Nie mogę się do niej dodzwonić. Nie wiem co się dzieje. – zawiesiłam ręce na jego szyi.
-No dobra. – westchnął ciężko. Musnęłam jego usta.
-Spokojnie. Będę jechać ostrożnie. Obiecuje. – uśmiechnęłam się.
-Dobrze. Pa. – pocałował mnie i odprowadził do samochodu. Wsiadłam i odpaliłam auto.
>>Natalia<<
-Maciek! Telefon! – krzyknęłam do chłopaka.
-To nie mój. – wszedł do łazienki. – Twój. – rzucił mi komórke. – Dzwoni już chyba 10 raz. –odebrałam.
-Hej, Oluś. Stało się coś?
-No w końcu. Już myślałam, że się nie dodzwonię do Ciebie. –powiedziała z ulgą w głosie. – Wiktoria miała wypadek.
-Co?! – podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Miała wypadek. Jest z Nicole w szpitalu.
-Nic im nie jest?! –powoli wstałam. Włączyłam telefon na głośnik i położyłam go na szafce. Zaczęłam się ubierać.
-Nie. Są tylko poobijane, ale Michał nie żyje.
-Matko. Ja chcę do niej pojechać.
-Ja już jade.
-Zajedź do Zielonej. Gdzie one są tak w ogóle?
-W Pradze. Powinnam być u Ciebie za 3 godziny.
-Będę gotowa. Do zobaczenia. – rozłączyłam się. Wysuszyłam włosy i zbiegłam na dół.
-Co się stało? – zapytał stojący przy kuchence Maciek.
-Serio. Naleśniki o 11 w nocy? – wzięłam z talerza naleśnika i zaczęłam jeść.
-Po pierwsze. To są racuchy. Po drugie. Nie wiem dlaczego, ale miałem ochote na coś takiego. Co Ola chciała?
-Wiktoria miała wypadek. Jej mąż nie żyje. Ola przyjedzie po mnie i jedziemy do Pragi, bo tam leży Wiki z córeczką.- wytłumaczyłam. Nic nie powiedział. – Przepraszam. Musze do niej pojechać. – odwrócił się do mnie. Położyłam ręce na jego wyrzeźbionym brzuchu.
-Rozumiem. – uśmiechnął się lekko.
-Dziękuję – wtuliłam się w jego tors. Po około 3 godzinach Ola stała przed domem.
-Wyjedźcie rano. Obie jesteście zmęczone. – poprosił Maciek. Spojrzałyśmy po sobie. Ja nie byłam zmęczona. Wypiłam mocną czarną kawę.
-Ja będę prowadzić. Nie martw się. – pocałowałam go w policzek i wsiadłam do auta. Na wyznaczonym miejscu byłyśmy po 4 godzinach. – Jest za dziesięć 7. Idziemy? – zapytałam stając pod szpitalem.
-Może poczekajmy. Jestem głodna. Przespacerujmy się do jakiegoś sklepu. – wysiadłyśmy z samochodu. W sklepie kupiłyśmy sobie bułki. Znaczy się ja jedną, Ola dwie.
-Ładnie wyglądasz.
-Weź przestań. Jak słoń. A to dopiero początek. –marudziła.
-Przesadzasz. Pomyśl jak ja wyglądałam. Miałam przecież w brzuchu dwóch głodomorów.
-Niech Ci będzie – westchnęła. Ruszyłyśmy do szpitala. Bez problemu zostałyśmy wpuszczone do Wiktorii jako jej siostry.
-Cześć Wam. Jak dobrze Was widzieć. – powiedziała z lekkim uśmiechem. Usiadłyśmy po dwóch stronach łóżka.
-To mów. Jak się czujecie? – zapytałam.
-Nikola najlepiej. Jest na oddziale dla dzieci. Poszła spać. Ja troche gorzej, ale na szczęście jutro wychodze. Dlatego też chciałam, żeby któraś z Was przyjechała.
-To jesteśmy obie. – uśmiechnęłam się. – Opowiadaj od początku. Jak to się stało w ogóle.
>>Wiktoria<<
Postanowiliśmy odwiedzić rodziców. Są wakacje, więc dostaliśmy bez problemu oboje urlop. Wyjechaliśmy rano. Na drogach było spokojnie. Michał był jakiś dziwny. Nie rozmawiał z nami. Zachowywał się jakby coś ukrywał.
-Stało się coś?  -zapytałam, kładąc mu rękę na nodze.
-Tak. – odpowiedział krótko.
-A co? – dopytywałam.
-Mam kochanke. – powiedział i ścisnął mocniej kierownice. Zabrałam rękę i ścisnęłam pięści.
-Że co?! – byłam coraz bardziej poirytowana.
-Zdradziłem Cie. Chciałem Ci to powiedzieć przed złożeniem papierów rozwodowych. Nic zostanie z Tobą, ale chciałbym się z nią spotykać. Dom też Wam zostawie.
-Ty pieprzony sukinsynie!- zaczęłam krzyczeć. – Myślisz, że po tym co zrobiłeś wystarczy mi dom!? Nicole zostaje ze mną! Nie ma innej opcji, ale czy się zgodze na spotkania to nie wiem! – krzyczałam. Michał jak zwykle znosił to spokojnie.
-Ciszej, bo obudzisz małą! – odezwał się w końcu.
-Teraz się nią przejmujesz?! –ściszyłam ton. –A jak szedłeś do łóżka z jakąś lafiryndą to miałeś w dupie i mnie i ją!
-Wiktoria. Przestań! – krzyknął i w końcu na mnie spojrzał. Miał w oczach mieszankę złości z bólem. Wpatrywał się we mnie swoimi brązowymi tęczówkami. Teraz już nie rozpływałam się na ich widok. Teraz byłam w stanie je mu wydrapać. Nawet nie poczuł, że zjeżdża z drogi. Od momentu uderzenia w barierke nic nie pamiętam. Obudziłam się dopiero w szpitalu. Dowiedziałam się, że z Nicole wszystko w porządku, ale mój mąż nie żyje.
-O kurwa –skomentowała Natalia. –Sory. Co za ciota.
-Ale on przeze mnie nie żyje! – zaczęłam płakać. Ola złapała mnie za rękę.
-Już Ci coś mówiłam. To nie Twoja wina. Mógł na Ciebie nie patrzeć. Wiedział, że jest zły i jeżeli na Ciebie spojrzy może się coś stać. Znaczy się powinien to wiedzieć, ale teraz to nie wiem czy wiedział.
-Raczej chyba nie wiedział. –wtrąciła Natalia.
-Mówiłam Ci, że jakby mi Kamil powiedział w oczy, że mnie zdradza to też bym go chyba zabiła.
-Na jego szczęście tego nie zrobił. –zaśmiała się Nat. Ola zmierzyła ją wzrokiem. – No co?!
-Nie potrafisz zachować powagi sytuacji. – skarciła się Torunianka.
-A Ty co taka spięta? Ja ją właśnie próbuje rozweselić, a Ty wszystko psujesz.- jej twarz promieniała uśmiechem. Solińska pokręciła tylko głową.
-Widze, że miłość Ci sprzyja. –odgryzła się.
-No mnie tak, ale Tobie… - powiedziała  i od razu ugryzła się w język. – Przepraszam. Ja nie chciałam. Przecież wiesz, że tak nie myśle. Ola przepraszam. – przytuliła ją. Ola połknęła łzy i wtuliła się w Zielonogórzankę.  
-Kocham Was. – powiedziałam, przyglądając się moim przyjaciółkom. Spojrzały na mnie i mocno przytuliły.
******************************************************************* 
Czytacie- Komentujecie
5 komentarzy - następny rozdział
Rozdział dedykowany Wiktorii <3

5 komentarzy: