sobota, 24 maja 2014

57 rozdział



>>Natalia<<
Dwa tygodnie później Wiki z naszą pomocą przeprowadziła się do swojego nowego mieszkanka w Krakowie. Ma zamiar zacząć studiować. Spodziewałyśmy się, że Nicole bardziej przejmie się śmiercią taty. Ona zaś popłakała jeden dzień i przestała. Twarda jest. Może to przynajmniej doprowadzi Wiktorie do pionu.
Tusia w końcu wróciła z wycieczki, ucieczki. Nie wiem jak to nazwać. Wróciła cała i zdrowa. Cała szczęśliwa i zakochana po uszy  w panu z lasu. Tylko czekać na ślub.
-Natalia! Heloł. – machał mi ręką przed nosem. – Walasek!
-Mamo? Dobrze się czujesz? – zapytał Grześ siadając koło mnie. Ocknęłam się po jeszcze kilku nawoływaniach.
-Jest za dobrze.
-A źle Ci z tym? – zapytał Maciek, siadając z mojej drugiej strony.
-Nie, ale zawsze jak jest dobrze to potem coś się psuje. Ola wyszła za Kamila, zaszła z nim w ciąże, a potem się z nim rozwiodła. Ja. Było mi z Patrykiem super, a tu on mnie zdradza. Tusia też nie może znaleźć tego jedynego, a teraz jak znalazła to na pewno coś będzie nie tak.
-Czemu jej źle życzysz? – wtrącił Janowski.
-Nie życze jej źle, ale… U Wiktorii też. Było fajnie, a teraz opłakuje Michała.
-Nudzicie. Ide do siebie. – wstał i pobiegł na góre Grześ.
-Mogła byś przestać bawić się w wróżke.
-Nie bawie… - zaczęłam, ale Maciek mi przerwał.
-Paplasz już tak od dwóch dni. Mam tego dosyć, bo to są twoje durne przemyślenia, które i tak nie będą mieć miejsca. A nawet jeżeli to Ty nie musisz tak krakać, bo przesadzisz. Natalia. Delikatnie mówiąc. Ogarnij się! – powiedział dosadnie, patrząc mi prosto w oczy.
-Zrozumiałam. – zamknęłam oczy. Podwinęłam nogi pod brode i schowałam twarz w dłoniach.- I jak ja mam być psychologiem?! Jak?! – zalałam się łzami. – Nie radze sobie ze sobą, a co dopiero miałabym pomagać innym.
-Po prostu nie przejmuj się tak wszystkim. Za bardzo to wszystko przeżywasz. Masz przy sobie tyle osób. Masz mnie, Grzesia, Ole, Natalie i Wiktorie. A my mamy Ciebie. Ale potrzebujemy silnej Natalii, a nie takiej zarycznej. Tej Natalii, która była kiedyś. Która mimo pierwszego wypadku wróciła na tor, bo miała twardy tyłek i nie poddała się za pierwszym razem. Teraz sama próbujesz się pogrążyć. Wymyślasz jakieś niestworzone historie. Musisz mi coś obiecać. – pociągnęłam nosem. – Pójdziesz do lekarza. I spróbujesz nie wymyślać takich rzeczy. –spojrzałam mu w oczy. Zobaczyłam w nich strach i ból. Cierpiał razem ze mną. Położyłam rękę na jego policzku i zaczęłam go gładzić. Przełknęłam łzy. – Kocham Cię i nie pozwole Ci cierpieć.
-Ja…. Maciek… - przytuliłam się do niego. – Kocham Cie. –na nic więcej nie byłam w stanie.

-I co Ci lekarz powiedział? –zapytał Maciek, wstając z kanapy. Westchnęłam ciężko. Pocałował mnie i objął w pasie. –No mów. I tak Cię będę męczyć.
-Mam stan przed depresyjny. –powiedziałam. Usiadał. Oddychał ciężko.
-Myślałem…. nic nie myślałem. –patrzył mi w oczy. –Co Ci jeszcze powiedział.
-Że mam odpocząć. Odciąć się od źródeł stresu.
-A powiedział jak masz to zrobić?! – był podirytowany.
-Nie. –usiadłam koło niego.
-Wytrzymasz do końca sezonu. Zostały dwa tygodnie. Potem już będzie luźniej. Załatwianie spraw z kontraktami i w ogóle jakoś poukładam tak, żebym często był z Tobą. Zabiore Was do Wrocławia. Będę wtedy bliżej. Nie masz nic do gadania.
-Domyśliłam się. – pocałowałam go w policzek.
-Albo może pojedźcie z dziewczynami do Karpacza. Zabierzcie dzieciaki. Będą miały frajde, a wy sobie pogadacie.- zaproponował. –Emil też ma teraz napięty grafik. My tylko będziemy Wam przeszkadzać. Szczerze mówiąc to nie jest zły pomysł. –uśmiechnął się zachęcająco. Przytuliłam się do niego. Jeszcze w tym samym dniu obdzwoniłam dziewczyny i umówiłam się z nimi na konkretny dzień. Szykuje się fajny urlop.

-I on mi powiedział, że było mu tak ze mną dobrze, że chce się spotkać. I mógłby się ze mną gubić jeszcze nie raz. I jak ja miałam się nie zakochać? – mówiła podekscytowana Tusia.
- Normalnie. –odezwała się Ola. – Zakochanie. Choć w Twoim przypadku to jest zauroczenie. To tylko stan umysłu. Myślisz, że kochasz, że to osoba do końca życia, ale nie można tak bezgranicznie ufać swojemu rozsądkowi. On czasami się myli. Wprowadza nas w błąd. Ja też tak miałam. Byłam tak zadużona w Kamilu, że baz żadnych sprzeczek poszłam z nim do łóżka i do ołtarza. A potem przejechałam się na moim rozsądku, który przez rok wprowadzał mnie w błąd. Nawet gdy Kamil wyjeżdżał i robił nie wiadomo co, nie do puszczałam do siebie myśli, że mnie zdradza, bo przecież on kocha tylko mnie. A tak naprawdę miał panienke, a może nawet kilka. Jesteś pewna, że on nie ma żony?
-Ja nie mogę Cię słuchać. –zdenerwowała się Natalia- Psychologiczne podejście. A teraz co?! Nie jesteś szczęśliwa?! Źle Ci z Emilem? Taka wielka miłość była.
-Jest. –poprawiła ją Ola.
-No nie wiem. Prawisz mi takie morały, że..
-Poczekaj. Inaczej to ujme. Ja znam Emila dobrych pare lat. Przyjaźniłam się z nim. Po rozwodzie ta przyjaźń zeszła na troche inny tor, ale mi się on podoba. Twoja sytuacja jest inna. Taka jak ja i Kamil. Jak teraz na to patrze. Ja prawie go nie znałam. Po prostu mi się wydawało. Byłam przekonana, że to ten jedyny. Nie znasz tego gościa. Nie wiesz jaki jest naprawdę. Znasz tylko jego zalety, bo na pewno zachowywał się tak, żebyś pomyślała, że jest idealny. Przecież wiesz, że ja nie chce dla Ciebie źle. Sory za te gadki. Jestem tak związana z pracą, że czasami nie potrafie tego zahamować. Przepraszam. – przyglądałam jej się uważnie. Była inna. Kiedyś była nerwowa i bardziej wybuchowa. Teraz była opanowała. Trzymała nerwy na wodzy. Nie wiem co miało na nią taki wpływ, ale dobrze, że jest.
-Byłam u lekarza. – odezwałam się.
-Co?! Po co? – podłapała nasza psycholożka.
-Mam stan przed depresyjny.-wtrąciłam.
**********************************
Czytacie- Komentujecie
I oto moje jeszcze gorsze wypociny. Dla Oluchny napisałam, ale nie udało mi się w sobote. ;)

1 komentarz:

  1. Czy ja zawsze muszę wychodzić na zolze? Wypociny nie wypociny jest świetny mała ;*

    OdpowiedzUsuń