>>Janowski<<
-Stary co ty taki zdenerwowany?
Przecież to normalny mecz. – gadał Patryk.
-Stary! Mógłbyś ze mnie zejść?! –
krzyknąłem. – Męczysz mnie już od dwóch godzin! – wstałem i wyszedłem na tor.
Gościu gdybyś wiedział, że twoja była dziewczyna była w ciąży i jeszcze miała
wypadek to też byś się denerwował!!!, krzyczałem do niego w myślach. Natalia to
moja przyjaciółka, dlatego denerwuje się tym wszystkim. Mój telefon się
rozdzwonił. Dzięki Bogu. Ola.
-Co z Natalią? –zapytałem na
powitanie.
-Hej. Spokojnie. Wszystko jest
okey. Z dzieciakami też.
-Jak z dzieciakami, jak tylko
jedno żyje?
-No właśnie nie. Obydwoje żyją i
mają się dobrze.
-Ale jak?!
-Wszystko Natalia Ci wyjaśni jak
przyjedziesz. My z Tusią musimy wracać do pracy, więc dzisiaj wyjedziemy.
–przerwała. –A i Natalia prosiła, żebyś wybrał imię dla dziewczynki. Ze
szczegółami dzwoń do niej. Na razie. – rozłączyła się.
-Na razie. – Ja nie wierze! Jak
można popełnić taki błąd?! Polscy lekarze schodzą na psy! Ale z drugiej strony
to dobrze, że dziewczynka żyje. Imię. Przecież Natalia wybrała dla niej imię.
Wybrałem numer Zielonogórzanki.
-Hej – usłyszałem cichy głos.
-Cześć. Przecież wybrałaś imię
dla dziewczynki.
-Ale Tobie się nie podobało, a w
takiej sytuacji chciałabym, żebyś to Ty jej wybrał imię. – nadal mówiła
szeptem. Najlepiej rzuciłbym wszystko i pojechał tam do niej.
-Ale … -zacząłem, ale przerwał mi
płacz dziecka. Słyszałem jak Natalia do niego mówi i ucisza.
-No wymyśl coś, bo nie wiem jak
mam się do niej zwracać. – zachichotała.
-Julia. – powiedziałem. – Podoba
mi się Julia.
-Dobrze. No to Julio –zwracała
się do maleństwa –Ej, a jakie ona będzie mieć nazwisko? –teraz do mnie.
-Twoje?!
-Ok. Julio Walasek. Ładnie. –
zapanowała cisza. – Przyjedziesz?
-Zaraz po meczu. –
odpowiedziałem.
-Nie powiesz nic Patrykowi?
-Głupie pytanie. Nie powiem. Nie
mogę się doczekać, żeby Was zobaczyć. –wiem, że się zarumieniła, bo ja też.
-Nas. –szepnęła. –Maciek. Mam
prośbe. Potrzebny mi jest dowód, że Patryk jest ojcem. Pielęgniarka
powiedziała, że włos by wystarczył. Wykombinujesz coś?
-Dla Ciebie zawsze. – ugryzłem
się w język. Głupku! Uważaj na słowa.
-Dzięki. Do zobaczenia. –
rozłączyła się. Ja piernicze! Co ta dziewczyna robi z moją psychą?! Dobra
koniec z takimi myślami. Muszę wykombinować skąd wziąć włosy Patryka. Wróciłem
do parku maszyn.
-Patrycja! –zawołałem dziewczyne.
-Słucham – podeszła do mnie.
-Mam sprawe. Potrzebuje troche
włosów Patryka. –spojrzała na mnie jak na debila. – Nie ważne do czego.
Potrzebne na dzisiaj.
-Okej. Wykonam.- pobiegła na
boksu Dudka. Pod koniec meczu miałem to co chciałem. – Po co ci to? Budujesz
klona?
-Nie ważne. Dzięki. – odebrałem
od niej woreczek i wskoczyłem do samochodu. Napisałem do Natalii: „Wyjeżdżam z Zielonej. Mam to co chciałaś.” Na
co odpisała: „Jesteś kochany :* Czekam” Po
dwóch godzinach mordęgi byłem w Jeleniej Górze. Zanim wszedłem do Sali złapała
mnie ta sama pielęgniarka co wcześniej.
-Natalia na pana czekała, aż w
końcu zasnęła. Dzieciaczki są na dziecięcym. Natalia mówiła, że pan coś
przywiezie.
-A tak. –wyciągnąłem z kieszeni
woreczek. – Starczy tyle?
-Oczywiście. Nawet nie będę pytać
jak pan je zdobył.
-Mam swoje sposoby. To mogę do
niej wejść?
-Tak, ale po cichu. – uśmiechnęła
się niejednoznacznie. Na pewno nadal twierdzi, że jestem z Natalią. Wszedłem do
Sali. Tak jak powiedziała pielęgniarka, Natalia spała. Usiadłem na krzesełku
obok łóżka. Przyglądałem jej się dokładnie. Ktoś by mógł pomyśleć, że jesteśmy
parą, ale my jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Choć to czasami wygląda inaczej.
Kocham ją, ale tylko i wyłącznie jak siostre albo mi się tak tylko wydaje.
Położyłem głowę na brzuchu Natalii i …. zasnąłem.
>>Natalia<<
Gdy się obudziłam poczułam jakiś
ciężar na brzuchu. Otworzyłam oczy i spojrzałam w dół mojego ciała. Głowa
Macieja spoczywała na moim brzuchu. Uśmiechnęłam się i przejechałam palcami po
jego włosach.
-Honorowy małżonek… –do Sali
weszła jak zwykle uśmiechnięta pani Wanda. – przyjechał wczoraj, około
jedenastej. Przywiózł to co nam było potrzebne.
-I co? – zapytałam. Maciek
zamruczał i otworzył oczy. Podniósł się szybko i spojrzał na nas.
-Przepraszam. Zmęczony byłem. –
tłumaczył.
-Nic się nie stało – uśmiechnęłam
się. –Co z tym DNA? – spojrzałam na panią Wande.
-Ojcem jest bez wątpienia pan
Dudek, ale… - zawahała się.
-Ale… -dociekałam.
-Zastanawia mnie czemu organizm
chłopca przyjął bez problemu krew pana Maćka.
-Bo mieli taką samą grupę?-
uniosłam brew. No przecież wiedziała, że Patryk jest ojcem dzieci to czemu
jeszcze gdyba?!
-Organizmy dzieci są zazwyczaj
dużo bardziej wymagające, więc dlatego się dziwie, że bez problemu przyjął
cudzą krew.
-Nie wiem czemu, ale cieszę się,
że wszystko się wyjaśniło. – westchnęłam. – Dziękuję za informacje. –
pielęgniarka wyszła z Sali.
-Mogę zobaczyć maluchy? –spojrzał
na mnie. Przez chwile wpatrywałam się w jego niebieskie tęczówki. Ujrzałam w
nich coś innego. Odwrócił wzrok.
-Tak. – powoli wstałam z łóżka.
Ubrałam szlafrok i buty. Ruszyliśmy na oddział dziecięcy. –Przedstawiam Ci
Julie i Grzegorza. – powiedziałam pokazując na dwa inkubatory stojące koło
siebie.
-Cześć maluchy –powiedział
przyglądając im się na zmiane.- Julia i Grześ. – szepnął. Do powrotu do Sali
się nie odzywał. Coś go trapiło.
-Co się dzieje? –zapytałam
siadając na łóżku. Nic nie odpowiedział.
-Muszę jechać. – powiedział.
-Gdzie? – złapałam go za rękę.
-Do Zielonej Góry. – spojrzał mi
ze złością w oczy.
-Po co? – zdziwiłam się.
-Do Patryka. Powiedzieć mu prawde.
– mówił stanowczo.
-Nie. Nie zrobisz tego.
-Zrobie. Jeżeli sama nie
potrafisz. – był zły. Tylko dlaczego?!
-Daj mi trochę czasu. Przecież
wiesz, że to trudna sytuacja. – miałam w oczach łzy. Tylko nie to!
-Ok.- wyszedł. Zostawił mnie z
myślami. Zakochał się we mnie?! Nie to nie możliwe. Przecież nie dawałam mu
żadnych powodów. Chyba, że mi się tak tylko zdaje. Mój telefon zadzwonił. Na
ekranie widniał numer. Odebrałam.
-Tak słucham.
-Cześć Natalia. Tu Wiktoria. – od
razu poznałam głos koleżanki.
-Boże jak ja Cię dawno nie
słyszałam. – uśmiechnęłam się do telefonu. Pamiętam moment, gdy wyjeżdżała z
Polski. Już tak dawno jej nie ma, ale ja i tak o niej zapomniałam.
-No ja Ciebie też. Może do mnie
wpadniesz? –zasugerowała.
-Chętnie, ale nie wiem czy będę
mogła. Dużo się u mnie pozmieniało.
-Ja niestety nie mogę przylecieć,
bo dopiero co dostałam prace i wiesz, nie chce od razu brać urlopu. Chyba
rozumiesz?
-Rozumiem. Zobacze. Mogę dzwonić na ten numer?
-Tak, tak. To mój. Czekam na Ciebie. – rozłączyła się.
Ale rozmowa. Chętnie bym do niej pojechała, ale co z dziećmi??
**********************************************************************************
Czytacie- Komentujecie
Wiktoria Kasprzyk (Apanaszewicz)
Rozdział z dedykacją dla mojej HOT 15-nastki. Dla Wiki :****
P.S. Polecam. Wbijać na tego bloga: A może do czerni trochę koloru???
Kolejny świetny rozdział !!:)
OdpowiedzUsuńNo no czekamy na dalszy rozwój! :D
OdpowiedzUsuńsuper blog :*
Jeju ile się narobiło! :DD No chce kolejny!
OdpowiedzUsuńświetny!
OdpowiedzUsuńKOCHAM TEGO BLOGA !!<333:**
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
OdpowiedzUsuń