niedziela, 9 marca 2014

47 rozdział

>>Janowski<<
-Stary co ty taki zdenerwowany? Przecież to normalny mecz. – gadał Patryk.
-Stary! Mógłbyś ze mnie zejść?! – krzyknąłem. – Męczysz mnie już od dwóch godzin! – wstałem i wyszedłem na tor. Gościu gdybyś wiedział, że twoja była dziewczyna była w ciąży i jeszcze miała wypadek to też byś się denerwował!!!, krzyczałem do niego w myślach. Natalia to moja przyjaciółka, dlatego denerwuje się tym wszystkim. Mój telefon się rozdzwonił. Dzięki Bogu. Ola.
-Co z Natalią? –zapytałem na powitanie.
-Hej. Spokojnie. Wszystko jest okey. Z dzieciakami też.
-Jak z dzieciakami, jak tylko jedno żyje?
-No właśnie nie. Obydwoje żyją i mają się dobrze.
-Ale jak?!
-Wszystko Natalia Ci wyjaśni jak przyjedziesz. My z Tusią musimy wracać do pracy, więc dzisiaj wyjedziemy. –przerwała. –A i Natalia prosiła, żebyś wybrał imię dla dziewczynki. Ze szczegółami dzwoń do niej. Na razie. – rozłączyła się.
-Na razie. – Ja nie wierze! Jak można popełnić taki błąd?! Polscy lekarze schodzą na psy! Ale z drugiej strony to dobrze, że dziewczynka żyje. Imię. Przecież Natalia wybrała dla niej imię. Wybrałem numer Zielonogórzanki.
-Hej – usłyszałem cichy głos.
-Cześć. Przecież wybrałaś imię dla dziewczynki.
-Ale Tobie się nie podobało, a w takiej sytuacji chciałabym, żebyś to Ty jej wybrał imię. – nadal mówiła szeptem. Najlepiej rzuciłbym wszystko i pojechał tam do niej.
-Ale … -zacząłem, ale przerwał mi płacz dziecka. Słyszałem jak Natalia do niego mówi i ucisza.
-No wymyśl coś, bo nie wiem jak mam się do niej zwracać. – zachichotała.
-Julia. – powiedziałem. – Podoba mi się Julia.
-Dobrze. No to Julio –zwracała się do maleństwa –Ej, a jakie ona będzie mieć nazwisko? –teraz do mnie.
-Twoje?!
-Ok. Julio Walasek. Ładnie. – zapanowała cisza. – Przyjedziesz?
-Zaraz po meczu. – odpowiedziałem.
-Nie powiesz nic Patrykowi?
-Głupie pytanie. Nie powiem. Nie mogę się doczekać, żeby Was zobaczyć. –wiem, że się zarumieniła, bo ja też.
-Nas. –szepnęła. –Maciek. Mam prośbe. Potrzebny mi jest dowód, że Patryk jest ojcem. Pielęgniarka powiedziała, że włos by wystarczył. Wykombinujesz coś?
-Dla Ciebie zawsze. – ugryzłem się w język. Głupku! Uważaj na słowa.
-Dzięki. Do zobaczenia. – rozłączyła się. Ja piernicze! Co ta dziewczyna robi z moją psychą?! Dobra koniec z takimi myślami. Muszę wykombinować skąd wziąć włosy Patryka. Wróciłem do parku maszyn.
-Patrycja! –zawołałem dziewczyne.
-Słucham – podeszła do mnie.
-Mam sprawe. Potrzebuje troche włosów Patryka. –spojrzała na mnie jak na debila. – Nie ważne do czego. Potrzebne na dzisiaj.
-Okej. Wykonam.- pobiegła na boksu Dudka. Pod koniec meczu miałem to co chciałem. – Po co ci to? Budujesz klona?
-Nie ważne. Dzięki. – odebrałem od niej woreczek i wskoczyłem do samochodu. Napisałem do Natalii: „Wyjeżdżam z Zielonej. Mam to co chciałaś.” Na co odpisała: „Jesteś kochany :* Czekam” Po dwóch godzinach mordęgi byłem w Jeleniej Górze. Zanim wszedłem do Sali złapała mnie ta sama pielęgniarka co wcześniej.
-Natalia na pana czekała, aż w końcu zasnęła. Dzieciaczki są na dziecięcym. Natalia mówiła, że pan coś przywiezie.
-A tak. –wyciągnąłem z kieszeni woreczek. – Starczy tyle?
-Oczywiście. Nawet nie będę pytać jak pan je zdobył.
-Mam swoje sposoby. To mogę do niej wejść?
-Tak, ale po cichu. – uśmiechnęła się niejednoznacznie. Na pewno nadal twierdzi, że jestem z Natalią. Wszedłem do Sali. Tak jak powiedziała pielęgniarka, Natalia spała. Usiadłem na krzesełku obok łóżka. Przyglądałem jej się dokładnie. Ktoś by mógł pomyśleć, że jesteśmy parą, ale my jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Choć to czasami wygląda inaczej. Kocham ją, ale tylko i wyłącznie jak siostre albo mi się tak tylko wydaje. Położyłem głowę na brzuchu Natalii i …. zasnąłem.
>>Natalia<<
Gdy się obudziłam poczułam jakiś ciężar na brzuchu. Otworzyłam oczy i spojrzałam w dół mojego ciała. Głowa Macieja spoczywała na moim brzuchu. Uśmiechnęłam się i przejechałam palcami po jego włosach.
-Honorowy małżonek… –do Sali weszła jak zwykle uśmiechnięta pani Wanda. – przyjechał wczoraj, około jedenastej. Przywiózł to co nam było potrzebne.
-I co? – zapytałam. Maciek zamruczał i otworzył oczy. Podniósł się szybko i spojrzał na nas.
-Przepraszam. Zmęczony byłem. – tłumaczył.
-Nic się nie stało – uśmiechnęłam się. –Co z tym DNA? – spojrzałam na panią Wande.
-Ojcem jest bez wątpienia pan Dudek, ale… - zawahała się.
-Ale… -dociekałam.
-Zastanawia mnie czemu organizm chłopca przyjął bez problemu krew pana Maćka.
-Bo mieli taką samą grupę?- uniosłam brew. No przecież wiedziała, że Patryk jest ojcem dzieci to czemu jeszcze gdyba?!
-Organizmy dzieci są zazwyczaj dużo bardziej wymagające, więc dlatego się dziwie, że bez problemu przyjął cudzą krew.
-Nie wiem czemu, ale cieszę się, że wszystko się wyjaśniło. – westchnęłam. – Dziękuję za informacje. – pielęgniarka wyszła z Sali.
-Mogę zobaczyć maluchy? –spojrzał na mnie. Przez chwile wpatrywałam się w jego niebieskie tęczówki. Ujrzałam w nich coś innego. Odwrócił wzrok.
-Tak. – powoli wstałam z łóżka. Ubrałam szlafrok i buty. Ruszyliśmy na oddział dziecięcy. –Przedstawiam Ci Julie i Grzegorza. – powiedziałam pokazując na dwa inkubatory stojące koło siebie.
-Cześć maluchy –powiedział przyglądając im się na zmiane.- Julia i Grześ. – szepnął. Do powrotu do Sali się nie odzywał. Coś go trapiło.
-Co się dzieje? –zapytałam siadając na łóżku. Nic nie odpowiedział.
-Muszę jechać. – powiedział.
-Gdzie? – złapałam go za rękę.
-Do Zielonej Góry. – spojrzał mi ze złością w oczy.
-Po co? – zdziwiłam się.
-Do Patryka. Powiedzieć mu prawde. – mówił stanowczo.
-Nie. Nie zrobisz tego.
-Zrobie. Jeżeli sama nie potrafisz. – był zły. Tylko dlaczego?!
-Daj mi trochę czasu. Przecież wiesz, że to trudna sytuacja. – miałam w oczach łzy. Tylko nie to!
-Ok.- wyszedł. Zostawił mnie z myślami. Zakochał się we mnie?! Nie to nie możliwe. Przecież nie dawałam mu żadnych powodów. Chyba, że mi się tak tylko zdaje. Mój telefon zadzwonił. Na ekranie widniał numer. Odebrałam.
-Tak słucham.
-Cześć Natalia. Tu Wiktoria. – od razu poznałam głos koleżanki.
-Boże jak ja Cię dawno nie słyszałam. – uśmiechnęłam się do telefonu. Pamiętam moment, gdy wyjeżdżała z Polski. Już tak dawno jej nie ma, ale ja i tak o niej zapomniałam.
-No ja Ciebie też. Może do mnie wpadniesz? –zasugerowała.
-Chętnie, ale nie wiem czy będę mogła. Dużo się u mnie pozmieniało.
-Ja niestety nie mogę przylecieć, bo dopiero co dostałam prace i wiesz, nie chce od razu brać urlopu. Chyba rozumiesz?
-Rozumiem. Zobacze.  Mogę dzwonić na ten numer?
-Tak, tak. To mój. Czekam na Ciebie. – rozłączyła się. Ale rozmowa. Chętnie bym do niej pojechała, ale co z dziećmi??
**********************************************************************************
Czytacie- Komentujecie






                             Wiktoria Kasprzyk (Apanaszewicz) 



Rozdział z dedykacją dla mojej HOT 15-nastki. Dla Wiki :****












P.S. Polecam. Wbijać na tego bloga:  A może do czerni trochę koloru???

6 komentarzy: