niedziela, 25 sierpnia 2013

VII rozdział


 
Trzy dni później odwiedził mnie pan Andrzej (mój trener) w towarzystwie trenera z Ekstraligi, Rafałem Dobruckim.
-Witam Panów w moich skromnych progach- powiedziałam uśmiechając się.
-Widze, że Ci humorek dopisuje – stwierdziła pan Rafał.
-No tak jakoś. Chyba, że w ta chemia, którą mi podają coś ma.
-Chyba, że.- odezwał się trener. – Ale my tu w sprawie twojego powrotu na tor.
-No tak. – powiedział pan Rafał.- Chciałbym, żebyś jak już dojdziesz do siebie zaczęła jeździć w składzie drużyny Falubazu.
-Dziękuję za propozycje, ale ja postanowiłam i panom mówie to pierwszym, że tor nie wrócę.- spuściłam głowę i przestałam się uśmiechać.
-Czemu ?!-zapytał trener.
-Bo …- zaczęłam
-Rozumiem – przerwał mi pan R.- Fizycznie możesz dojść do siebie za miesiąc, ale psychicznie możesz dochodzić całe życie.
-Dziękuję, że mnie pan rozumie. – uśmiechnęłam się.
-Ale…- powiedział po chwili - … ja będę czekał.
-Dziękuję – poszerzyłam uśmiech.
-Już nie dziękuj. I dochodź szybko do siebie. –mówił, gdy kierowali się do wyjścia. – A i gratuluje Mistrza Polski.
-Dziękuję –zaczęłam się do siebie śmiać. I znów dzień z wrażeniami. Na szczęście udało mi się namówić mamę, żeby nie przychodziła codziennie. Tak to nie chce mi robić kanapeczek czy piec ciasteczek, a teraz to na okrągło by chciała. Ja do szpitala trafiłam, żeby się wyleczyć, a nie żeby przytyć. Z Olką rozmawiałam przedwczoraj. Wypytałam ją jak jej się układa z Kamilem i w ogóle co słychać w Toruniu. Tusia dzwoniła wczoraj i też mi opowiadała co u niej słychać. A Adaś z Kacperkiem chyba zapomnieli o mnie. Ani nie dzwonią, ani nie piszą, ani nie przychodzą. Telefonu ode mnie też nie odbierają. Dziwne. Szaszkę to rozumiem, bo on ma dziewczynę, ale przynajmniej raz zadzwonił i raz był z Patrycją u mnie.
^^^^^
No i zaczął się kolejny nudny dzień w niezmiernie nudnym szpitalu ze strasznie nudnymi ludziami. Boże jak tu jest nudno. Jak ja tu w ogóle wytrzymałam ? Ale na szczęście dzisiaj mnie stąd wypuszczają. Biodra jeszcze trochę bolą, z reki gips zdjęty, a na nodze został, dlatego będę chodzić o kulach. Ubrana w dresy, koszulkę z Falubazu i bluzę leżę i czekam na wypis.
-Proszę wypis – powiedziała lekarka, która weszła do Sali wraz z moim tatą.
-Dziękuję, że mnie pani  w końcu wypuszcza z tego więzienia.- uśmiechnęłam się. Podniosłam się z pomocą taty i pokuśtykałam do samochodu. Wsiadłam z jego pomocą i pojechaliśmy do domu. Dom słodki dom. Nareszcie moje łóżeczko, moja pościel, normalne jedzenie. Zajechaliśmy na podjazd. Weszłam do domu i automatycznie poczułam, że ktoś bierze mnie na ręce. Był to mój kochany eks.
-Co ty tu robisz ?! – zapytałam z oburzeniem, a on posadził mnie na kanapie w salonie, gdzie była cała reszta gości. Przywitali mnie gromkim okrzykiem ,,Witaj w domu”. Uśmiechałam się i nic nie mówiłam, tylko odpowiadałam na pytania ,,Jak się czujesz?” Po trzech godzinach wszyscy goście poszli i mogłam w końcu zawitać do mojego pokoju. W tak koszmarnym stanie jak go zostawiłam to został, bo mamie rok temu zabroniłam tu sprzątać. Ale ja to nazywałam ,,artystycznym nieładem” i tak mi się podobało.  Sprzątałam tylko w wyjątkowych sytuacjach. Położyłam się na łóżko i wpatrywałam się w moją piękną fototapetę. Widniała na niej sylwetka zielonogórskiego żużlowca w trakcie jazdy. Miał na sobie biały kevlar z logiem klubu i niebieski kask z logiem swojego sponsora ,,Boll”. Zastanawiałam się nad tym, że od 5 lat jestem w tym klubie, od 3 lat co mecz jestem w parku i ani razu nie rozmawiałam z Patrykiem.  Aaaa….. Wracając do mojego kochanego byłego. Jest to brat Natalii, jest w moim wieku i ma na imie Kuba. Lubi tańczyć i jeździć na desce. Chodziłam z nim przez trzy lata. Ale któregoś pięknego dnia musiało się to skończyć. Wrócił wtedy z zawodów i chciał się spotkać. Ja mu odmówiłam, bo akurat miałam trening, więc umówiliśmy się na drugi dzień.
-Mam dosyć tego, że nie masz dla mnie czasu – powiedział po tym jak się z nim przywitałam.
-Ja nie mam dla ciebie czasu?! –oburzyłam się. – Pomyśl czy ty masz czas dla mnie!
-No, ale wiesz ja mam teraz zawody. – tłumaczył się.
-No, ale  wiesz ja mam teraz treningi – mówiłam z pogardą. – Ale ja jestem na miejscu i mogłabym być dla ciebie częściej dostępna niż ty dla mnie! Ja nawet nie wiem czy ty po prostu mnie nie zdradziłeś. Ale jeżeli uważasz, że koniec to koniec. Nie mamy o czym gadać. – skończyłam i poszłam. Po tygodniu do mnie zadzwonił i zapytał czy może my zostać przyjaciółmi. Powiedziałam, że na razie nie, ale kiedyś może. Teraz traktuje go jak kolege i tylko tak. Ale przyznam, że dobrze mi z tym, że jestem sama. Skończyłam wgapiać się z ścianę i poszłam się umyć. Potem zjadłam kolacje i położyłam się do łóżka. Myślałam jeszcze o mnie i o Kubie. Po prostu wspominałam. No, ale było minęło……

 Macie next :) Czytacie - Komentujecie :) Zapraszam na moje nowe opowiadanie ,,Bo Żużel To Część Życia" :) Zostawiam Was z wspomnieniami bohaterki.                                 ~~Natka :)



czwartek, 22 sierpnia 2013

VI rozdział



 
>>Oczami taty Natalii<<
Natalia w ostatnim biegu była na prowadzeniu do czasu, gdy młody Pawlicki ja wyprzedził, a Zmarzlik przycisnął do bandy. Widziałem tylko jak ląduje na bandzie, a potem spada na tor. Automatycznie wybiegłem na tor. Była nieprzytomna.  Zaraz po mnie przybiegł jej trener, a potem lekarze. Kazali mi odejść i zaczęli pakować ją do karetki.  Idąc w stronę samochodu zadzwoniłem do żony i poinformowałem ją co się stało.
-My z Dawidem zaraz do was jedziemy. –powiedziała.
-Nie. Macie nie jechać dzisiaj. Jak już to jutro. – zarządziłem
-Niech Ci będzie- odpowiedziała i się rozłączyła. Odpaliłem samochód i ruszyłem za odgłosem sygnału karetki. Gdy dojechałem dowiedziałem się tylko, że Natalia musi być operowana, ponieważ połamane części żeber mogą narobić szkód. Po operacji lekarz zapytał skąd jesteśmy, bo za moją prośbą mogą przewieźć Natalię do szpitala w Zielonej Górze.
-Jeżeli jest taka możliwość to tak – zwróciłem się do lekarza.
-Dobrze. To pan niech pojedzie do hotelu się przespać i jutro rano wyjedzie. Natalia także rano wyjedzie z Torunia.- wytłumaczył
-Dziękuję- powiedziałem, wyszedłem ze szpitala i pojechałem do hotelu.
>>Wracamy do głównej bohaterki<<
Gdy się obudziłam stali nade mną mama, tata i Dawid.
-Cześć kochanie – powiedziała troskliwie mama – Jak się czujesz ?
-Spoko, tylko trochę bolą mnie żebra i biodra – odpowiedziałam z trudnością, bo tak naprawdę wszystko mnie cholernie bolało. Od czubka głowy po stopy.
-Po operacji miednicy i żeber zostałaś przewieziona do Zielonej. – poinformował mnie tata
-Aha. Czyli co ze mną jest konkretnie? – zapytałam
-Masz nadłamaną miednice, połamane trzy żebra, dwa nadłamane, złamaną ręke, bo jak spadałaś z bandy to uderzyłaś..
-To z ręką wiem, bo jeszcze poczułam. – przerwałam mu – A to ?- pokazałam na gips na prawej nodze. – Jak się stało ?
-Motor też musiał gdzieś spać i wylądował na twojej nodze. –dodał
 - Spoko. A tego sukinsyna, który wpakował mnie w bande to zabije jak wyjdę ze szpitala. – klnęłam pod nosem – Gorzowiak jebany.
-Dobra, dobra. Spokojnie siostra. –mówił Dawid
-Idę spać, bo jestem zmęczona.- powiedziałam, bo już miałam dość tej wizyty.
-To ja przyjdę jutro. Okey ? –zapytała mama.
-Dobrze- odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Po 10 minutach zasnęłam. Śnił mi się wypadek. Obudziłam się  w momencie spadania z bandy. Poczułam straszny ból w żebrach, aż zasyczałam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam robiącą coś przy mnie pielęgniarkę.
-Jak się czujesz ?- zapytała. Miała dość miły głos.
-A spoko. Tylko wszystko mnie boli. – odpowiedziałam i znów zasyczałam, bo wbiła mi w rękę strzykawkę. – Auu..
-Nie dziwie się. Mocno podobno uderzyłaś.- mówiła – To przeciw bólowe. – wskazała na strzykawke, który właśnie wyciągnęła.
-Dziękuję. A da mi pani coś na spanie, bo śni mi się wypadek i nie mogę spać? – zapytałam
-Zapytam twojego lekarza prowadzącego – wyszła i wróciła po 10 minutach w towarzystwie jakiejś pani doktor.
-Dzień dobry. Jak się czujesz ? – zapytała. ,,Jestem tu jeden dzień, a już mam dosyć tego pytania”
-Dobrze, tylko wszystko mnie boli. – próbowałam się uśmiechnąć, ale słabo mi to wyszło.
-To normalne po tylu złamaniach – stwierdziła –  Słyszałam, że nie możesz spać ?
-Tak. Śni mi się wypadek.
-To pani Zosia da Ci zaraz tabletki na spanie – powiedziała i wyszła.
-Dziękuję – krzyknęłam za nią. Za chwilę ,,pani Zosia” dała mi te tabletki na spanie i po 5 minutach zasnęłam. Tym razem nic mi się nie śniło. To chyba lepiej. Z tego co się kilka dni później dowiedziałam w szpitalu muszę leżeć dwa tygodnie, a potem w domu miesiąc odpoczywać. Dwa dni później odwiedził mnie mój trener.
-Dzień dobry – powiedziałam ze zdziwieniem – Co pana do mnie sprowadza ?
-Dzień dobry. A mam pewną sprawę. Jak się czujesz ?- zapytał
,,O Boże i znowu to pytanie” – Coraz lepiej. A co to za sprawa? – odparłam z ciekawością.
-Związana z finałem. Piotr Pawlicki wygrał powtórkę biegu w dwuosobowym składzie. –przerwał, ale widząc moją zdziwiona mine dodał- Bo ty nie mogłaś  jechać, a Bartka sędzia wykluczył. No to Piotrek został mistrzem, a ty wice…- zatrzymał się na chwilę – Ale przy wręczaniu  nagród powiedział – i znów przerwał.
-No co powiedział. Nie przepadam za nim, ale chcę wiedzieć co powiedział. – mówiłam zniecierpliwiona.
-Powiedziałem, że ta nagroda należy się tobie – powiedział we własnej osobie Piotr Pawlicki, który wszedł do Sali.
 -Co ?! – zapytałam ze zdziwieniem
-No. Bardzo zawzięcie o nią walczyłaś, a i tak w ostatnim biegu ci odpuściłem, ale jak zobaczyłem co zrobił Bartek nie wierzyłem własnym oczom. Dlatego stwierdziłem, że ta nagroda należy się Tobie. – mówił i mówił.
-Uważaj, bo się zapowietrzysz. Dziękuję, ale nie mogę jej przyjąć. Wystarczy mi drugie miejsce. – powiedziałam.
 -Musisz. Nie masz wyjścia. – powiedział uśmiechając się. Jakoś tym razem nie miałam chęci mu przywalić.
-Piotr od kiedy ty jesteś dla mnie taki miły? – zapytałam ze zdziwieniem i dopiero teraz zauważyłam, że nie ma z nami trenera. – Gdzie on poszedł?
-Miał mnie tylko przyprowadzić. A miły to ja byłem zawsze tylko ty to odpychałaś, więc i ja byłem nie miły. – tłumaczył.
-Haha. To teraz będę miła, bo nie wypada być nie miłym.
-Czemu ?
-Bo poświęciłeś dla mnie tytuł mistrza. To teraz jak będzie wyglądać klasyfikacja ? –zapytałam
-Ty pierwsze, ja drugie, a Artur trzecie. – odpowiedział
-A Bartek? – wypowiedziałam to imię z wielką odrazą.
-Bartuś został zdyskwalifikowany – powiedział z radością.
-Widzę, że ty tez za nim nie przepadasz ?
-Teraz jeszcze bardziej, bo nie rozumiem jak mógł tak piękną i delikatną kobietę skrzywdzić – słodził
- No tylko nie delikatną. Ale dziękuję za komplement. – powiedziałam. On nie był taki zły jaki mi się wydawał. No i zauważyłam, że jest nawet przystojny.
-Tak się przysłuchuje waszej rozmowie… -zaczął stojący w drzwiach drugi Pawlicki - … i jakoś nie wierzę, ze się tak dobrze dogadujecie.
 - Podsłuchiwałeś. Nie ładnie –pogroziłam mu palcem – gdybym mogła wstać to ..
-Już nie strasz. – przerwał mi – Charakterku Ci wypadek nie zmienił, niestety.
-No, ale chyba trochę zmiękła, bo gdyby nie to by mnie już dawno pogoniła.- stwierdził Piter.
-I tu masz racje Piotrusiu – przyznałam zaczęliśmy się śmiać- Brakowało by mi Was.
-Dlatego też przyjechaliśmy – uśmiechnął się do mnie Piotr. Przyglądałam się im i zastanawiałam się co tacy żużlowcy jak oni robią w mojej Sali szpitalnej –Ale teraz już jedziemy , bo widze, że jesteś zmęczona.
-Za dużo wrażeń jak na jeden dzień – przyznałam – Ale odwiedziecie mnie jeszcze? Nawet jak już będę w domu ?
-Oczywiście. To daj telefon zapisze Ci numer. – powiedział Piotrek
-Ale mam do Przemka.
-Ale do mnie nie masz – upierał się, więc podałam mu telefon, zapominając o tym kogo mam na tapecie. –Ładna tapeta. Widać, że fanka Patryka. – powiedział oddając mi telefon.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się i pomachałam im zdrową ręką. Pomyślałam jeszcze trochę nad tym co się dzisiaj wydarzyło i zanim wzięłam tabletkę na spanie dostałam SMS’a
,,Dobranoc Myszorze ;*Wracaj szybko do zdrowia :) I Do zobaczenia u Ciebie ;)     
Zawsze kochający Piotruś i Przemek :*”
Na co ja odpisałam :
,,Dobranoc Byki :* Postaram się :) Do zobaczenia ;) No niech Wam będą ci kochający, Misiaki :P
Natalia :*”
Uśmiechnęłam się do telefonu  i zasnęłam.

Tak jak obiecywałam dodaje następny rozdział :) Czytacie - Komentujecie. Uwierzcie jak piszecie komentarze nawet z głupim Fajnie. To jest dla mnie ważne, bo mam potwierdzenie, że ktoś to czyta. Rozdział siódmy powinien się ukazać w niedziele :) A teraz pozostawiam Was z Burakiem Gorzowiakiem :P
                                                                                                   ~~Natalia :D

sobota, 17 sierpnia 2013

V rozdział



 
-No to teraz czekają Cię ciężkie treningi, a potem kto wie może Ekstraliga? – powiedział trener, gdy spotkaliśmy się na niedzielnym meczu.
-Może, może. Mam taką nadzieję. Teraz tylko będę musiała zadbać o lepszy sprzęt – stwierdziłam.
-Ale w juniorce chyba możesz się już teraz ścigać? – powiedział Adam przysłuchujący się naszej rozmowie.
-Jeżeli uważa, że jest gotowa. To tak – odpowiedział mu trener.
-No nie wiem. Jeszcze pomyśle. – pomyślałam – Raczej tak.
-Ja jestem za tym, żebyś spróbowała – powiedział trener i poszedł w stronę naszej ekipy.
-Ja też. – dodał Adam – Idziesz do mnie czy na murek ?
-Za chwilę przyjdę do ciebie, ale muszę najpierw znaleźć Patryka i mu podziękować za ten kontrakt.- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę boksu Dudka. Niestety go tam nie zastałam. Rozejrzałam się jeszcze po parku w jego poszukiwaniu, ale nigdzie go nie zobaczyłam. Wróciłam, więc do boksu Strzelca. Posiedziałam z nim troche i poszłam na murek. Mecz na początku nie układał się po naszej myśli, ale po 7 biegu chłopcy trochę się skupili i pokonali Lwy z Jasnej Góry. Patrykowi coś dzisiaj nie szło. W swoich 5 biegach przywiózł tylko 6 punktów. Może dlatego, że to jego pierwszy mecz jako senior. Ale za to pan Piotr i pan Jarek zrobili swoje i wygraliśmy mecz  49-43. Na koniec meczu, po tym jak żużlowcy wyszli z szatni udałam się znowu do boksu Dudka. Zastałam tam tylko Kacpra i pana Sławka.
-Dzień dobry panom. – przywitałam się – Wiecie może gdzie jest Patryk ?
-Dzień dobry. Poszedł do busa zanieść kevlar i kaski – odpowiedział mi Papa Dudek
-Dziękuję – poszłam w stronę busa z napisem ,,DuZers”, ale tam także nie zastałam Patryka, tylko panią Honoratę. Przywitałam się i zapytałam gdzie mogę zastać jej syna.
-Poszedł do boksu. Musiałaś się z nim minąć. – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
-Dziękuję. Najwidoczniej tak, ale na dzisiaj odpuszczę sobie poszukiwania. – odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam do wyjścia. Ledwo postawiłam krok za bramę już usłyszałam, że ktoś mnie woła. Oczywiście wiedziałam kto, bo automatycznie zaczęłam się śmiać.
- I z czego rżysz? – zapytał z obrazą Duńczyk – Przecież wiesz, że masz trudne imię.
-No wiem, ale to tak śmiesznie brzmi. – odpowiedziałam i poczochrałam Mikkela po włosach. On na to skrzyżował ręce na klatce. – Foch ??
-Tak. A ja chciałem Cię do domu odwieźć.
-Okej – powiedziałam i pobiegłam w strone jego busa. Usadowiłam się wygodnie na miejscu pasażera i czekałam co powie.
-Ale teraz to musze się zastanowić- zaczął się gładzić po brodzie patrząc w niebo
-Już nie udawaj, że myślisz. Pakuj co trzeba i jedziemy. – wyszczerzyłam ząbki. Mikkel poszedł zamknąć tylne drzwi i wsiadł na miejsce kierowcy. U mnie pod domem byliśmy po 10 minutach. – Dziękuję za podwuzkę. I nie udawaj,  że się obraziłeś, bo i tak wiesz, że cię kocham braciszku. – wytknęłam język i zatrzasnęłam drzwi, a on odjechał nic mi nie odpowiadając – Foch – powiedziałam sama do siebie.  Weszłam do domu i ruszyłam w stronę kuchni. Zjadłam jogurt z bułką i poszłam się umyć. Założyłam piżamę i związałam włosy w koka. Zajrzałam jeszcze na fb i TT i położyłam się spać. Śmiałam się sama z siebie myśląc o tym poszukiwaniu Dudka. I w tych myślach zasnęłam. Następny tydzień był takim samym nudnym tygodniem jak każdy. Może oprócz tego, że dowiedziałam się od Alexa, że chodzi  z Patrycją. Mogą mieć ciężko, bo z tego co wiem i sama doświadczyłam, trudno jest być z rówieśnikiem. Ale i tak życzę im dużo szczęścia.
^^^^^
No i znowu nudna sobota. Jutro na mecz do Leszna nie jadę, bo mam w  poniedziałek sprawdzian z chemii. Ja jeszcze się niestety uczę, a jak jade na mecz wyjazdowy to wracam dopiero na następny dzień. Choć zaraz zasnę nad zeszytem to i tak kuję do upadłego. Jezu, a co będzie jak będę musiała się do matury uczyć. To będzie dopiero masakra. I tak w końcu zasnęłam.
^^^^^
Jest wrzesień. Trochę już czasu minęło. Wakacje spędziłam u babć i innych różnych cioć. A, bo zapomniałabym się pochwalić. Zdałam na prawo jazdy. Za pierwszym razem.
,,Moja zdolna córunia. To po mnie” zachwalał mnie, ale chyba raczej siebie mój tatuś.
W moim pierwszym sezonie jeździłam tylko w zawodach juniorskich, bo do Ekstraligi trener stwierdził, że jestem za słaba. I w ogóle mało we mnie wierzy. Może dzisiejszy finał da mu coś do zrozumienia, że kobieta żużlowiec też coś potrafi. Dzisiaj jestem w Toruniu na finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski (MIMP). Ja oczywiście w tych zawodach uczestnicze. W klasyfikacji jestem druga zaraz po Piotrku Pawlickim. Za bardzo za nim nie przepadam, bo zawsze się wywyższa i nie uznaje mnie jako żużlowca. Zobaczymy co będzie mówił jak uda mi się wygrać. Brakuje mi do niego dwóch pkt., ale zaraz za mną w tabeli jest Bartek Zmarzlik, któremu brakuje do mnie jednego pkt. Więc dzisiaj będzie zacięty bój o punkty. Dam z siebie wszystko, ale będzie trudno wygrać z tak doświadczonymi żużlowcami.  Dzisiaj nie pozwoliłam Mateuszowi i Krzyśkowi (moim mechanikom) robić zmian w ustawieniach, bo bym mogłam coś spaprać, a to by było źle. Jak zwykle na zawodach jest ze mną tata. Przez te 5 lat, które jeżdżę nauczył się dość dużo o motorach i daje mi na prawde dużo motywujących rad. Mama z Dawidem zostali w domu, ale są na bieżąco z Internetem.  Zaprzyjaźniłam się z bratem tego leszczyńskiego lamusa, Przemkiem. Był na kilku zawodach, na których był i jego brat. Jest ode mnie o 4 lata starszy i traktuje mnie trochę jak młodszą siostrę.  Jest mniej pewny siebie, miły i sympatyczny. Fajnie się z nim rozmawia. Podziwia mnie za to, że jestem na tyle odważna i twarda, żeby jeździć w tak niebezpiecznym sporcie. A ja go podziwiam za styl i klasę z jaką jeździ. Moje dwa pierwsze biegi wyszły mi dobrze. Na trójeczki. Następny trochę gorzej, bo na dwa, ale i tak mam przewagę nad Piotrusiem. W parku to się tak patrzy jakby mnie chciał zabić albo po wygranym swoim biegu się głupkowato uśmiecha. Chętnie bym mu powybijała te jego białe ząbki. Przemek to się tylko nabija, to ze mnie, to z niego. W ostatnim biegu jadę ja, Piotr, Bartek i Artur. Wyjechaliśmy z pod taśmy. Zajechałam Piotrowi drogę i wyszłam na prowadzenie, ale on przez następne dwa okrążenia siedział mi na ogonie. Ale to co się stało nie śniło mi się w najgorszych snach. Gdy w ostatnim okrążeniu wyjechaliśmy z pierwszego łuku Piotr mnie wyprzedził, a jadący zaraz za nim Bartek przycisnął mnie do bandy. Mój motor wyrwało do tylu, a ja spadając walnęłam w koniec drewnianej bandy. Poczułam potworny ból w biodrach i spadłam na tor. Później straciłam przytomność i nie pamiętam co było dalej.

Macie następny :) Czytacie - Komentujecie :) Kolejny postaram się dodać w tygodniu :)
                                                                                                ~~Natalia :D

Alex i Patrycja :)

niedziela, 11 sierpnia 2013

IV rozdział




Obudziłam się po 12, Kasia jeszcze spała, więc po cichu wzięłam z szafy jakieś dresy i za dużą koszulkę z Falubazu i poszłam się ubrać. Zrobiłam luźnego koka i zeszłam na dół na śniadanie. Dziesięć minut po mnie z góry zszedł Piotr, a za nim Kaśka.
-Jak się spało?- zapytałam z uśmiechem na twarzy, gdy weszli do salonu.- Może śniadanko ?
-Dobrze, po proszę – odpowiedział bardzo skrótowo Piotr
-Ja po proszę jeszcze kawe- dodała Kasia
-Ok. Już się robi – powiedziałam i udałam się w kierunku kuchni. Zrobiłam im tosty i kawe i zaniosłam do jadalni. – Proszę i smacznego.
-Dziękujemy – odpowiedzieli chórem i zaczęli jeść.
Niedziela była dość nudna, jak każda bez żużla. Przed wyjazdem Kasi wypakowałyśmy z auta moje prezenty, ale i tak mi się nie chciało ich dzisiaj otwierać.  Później poszłam do swojego pokoju, odpaliłam laptopa, przejrzałam fb i TT, ale nic ciekawego tam nie znalazłam. Wzięłam aparat i zaczęłam przeglądać wczoraj zrobione zdjęcia. Połowe z nich usunęłam, bo były porozmazywane lub za ciemne. Przerzuciłam je wszystkie na kompa. No i dalej nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Spojrzałam na zegarek. W pół do ósmej. JUŻ ?! Poszłam zrobić sobie jakąś kolacje, umyć się i wróciłam przebrana w piżamę do pokoju. Leżałam i myślałam, gdy nagle zawibrował mój telefon. Na ekranie widniała roześmiana mordka Alexa, więc odebrałam.
Ja – Hej
A.Ł.- Hej, jak tam po imprezie ?
J- A dobrze, a ty ?
A.Ł. – Też ok. Tylko rano troche głowa mnie bolała. Ale dzwonie z innej sprawie, bo ten daj mi numer do tej ładnej Patrycji ?
J- Spodobała Ci się ? To już ci podaje. – podałam mu ten numer, powypytywałam się go jeszcze o Patrycje i się rozłączyłam. Odłożyłam telefon i poszłam spać. Rano obudził mnie budzik, bo niestety musiałam iść do szkoły. Przez bite siedem godzin lekcyjnych nudziłam się strasznie. Gdy wróciłam do domu obrobiłam lekcje, zjadłam obiad i rozpoczęłam rozpakowywanie prezentów. Boże jak ich było dużo. Podostawałam pełno różnych drobiazgów. Od rodzinki jakąś kase. Od moich trzech wariatów dostałam ramkę z naszymi głupkowatymi zdjęciami. Od Mikkela bransoletkę z moimi inicjałami. A od mojego idola dostałam list do którego zamieszczona była umowa o sponsoring z ,,Bollem” i czapka taka sama jaką nosi Patryk tylko, że z moim Imieniem i nazwiskiem. Jak go zobaczę będę musiała mu podziękować, że mi załatwił pierwszego sponsora. Ten tydzień był na prawdę nudny, ale na szczęście w niedziele zaczyna się już sezon, więc koniec nudy.

No to macie następny. Nasi chłopcy ślicznie pojechali we wczorajszych zawodach IMŚJ. Tylko Patrykowi coś nie wyszło, ale to nie szkodzi bo i tak jest pierwszy w klasyfikacji. A i jeszcze wielkie gratulacje dla Emila. Trzymaj tak dalej. :)
Czytacie - Komentujecie. Do następnej żużlowej niedzieli.
                                                                                                                         ~~ Natalia :)