niedziela, 27 października 2013

24 rozdział




-Ola! Rusz się.– krzyczałam. Jesteśmy u Oli i Kamila od kilku dni. Pomagałam (głównie ja bo Patryk miał z Puczasem jakieś mecze za granicą) w przygotowaniach do ślubu. Jest dzień do ślubu i jest jedna wielka masakra. Nie wiadomo w co ręce włożyć. Niby wszystko jest już załatwione, ale i tak jest wielkie zamieszanie. 
–Jestem. Możemy jechać. – wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do jej samochodu. Prowadze ja, bo ona tak się denerwuje, że bałabym się z nią jechać. Jedziemy na sale sprawdzić czy wszystko jest. Było by fajnie, gdyby pan młody był na miejscu. Ale taki los żużlowca. Mi się udało załatwić, że nie musze jechać dzisiaj w żadnym meczu.
-Boże jak mnie boli brzuch.  – powiedziała jak wysiadłyśmy z auta.
-Od dwóch dni już tak narzekasz. Musisz iść do lekarza. – stwierdziłam.
-No pójde, ale w poniedziałek. Boże- westchnęła. – Nie polecam ślubu. A tak w ogóle to Patryk postawił jakiś nowy krok?
-Nom. Oświadczył mi się. – uśmiechnęłam się.
-To czemu się nie pochwaliłaś?! Gratulacje! – przytuliła mnie. Nawet nie wiecie jak dobrze mieć taką przyjaciółkę, która niby mieszka daleko, ale zawsze znajdzie dla ciebie czas.
Ogarnęłyśmy mniej więcej sale i wróciłyśmy do domu. Wiem, że to bez sensu, ale Ola się tak denerwuje i woli sprawdzić wszystko sto razy i mieć pewność, że wszystko jest ok. niż później mieć zamieszanie. Chłopaki przyjechali w nocy. Obudziłam się jak usłyszałam wjeżdżające samochody. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że ktoś jest w łazience. Drzwi otwarte. Przeszłam i zaraz się wróciłam. Nad toaletą wisiała Ola.
-No nie mów, że aż tak się denerwujesz? – zapytałam.
-Nie wiem. Obudziłam się i poczułam, że zaraz zwróce. – obmyła sobie twarz.
-Mnie obudzili chłopcy, bo właśnie przyjechali. – wyszłyśmy z łazienki i zeszłyśmy na dół. Do domu akurat weszli nasi żużlowcy.
-Czemu nie śpicie? – zapytał Kamil witając się z przyszłą żoną całusem.
-Obudziliście nas – odpowiedziała.
-To sorki. Nie chcieliśmy – powiedział Patryk podchodząc do mnie.
-Nic się nie stało. Ale ja idę się jeszcze położyć. – weszłam na góre i do ,,naszego pokoju”. Za mną wszedł Patryk. Położyliśmy się. Nawet udało mi się zasnąć. Obudził mnie Emil.
-Spadaj głupku. – krzyknęłam rzucając w niego poduszką. Naprawdę nie mogli nikogo innego przysłać tylko jego. Musze przyznać, że bliźniaki nie zawsze są takie same. I tak jest w przypadku Pulczasów. Kamil jest spoko, a Emil to taki tuman, że masakra. Wkurza mnie na każdym kroku.
-Ola każe Ci wstawać – powiedział i wyszedł. Na szczęście, bo już chciałam go udusić. Powoli podniosłam się z łóżka. Wzięłam jakieś ciuchy i udałam się do łazienki. Następnie poszłam do kuchni, zjadłam jakieś śniadanie i wypiłam kawe. W domu panował jeszcze większy zamęt niż wczoraj. Jakby zaraz miał być koniec świata. Nie wiem po co ten pośpiech. Fryzjera mamy za dwie godziny, a kosmetyczke zaraz po nim. Znów złapałam Ole na wymiotowaniu i na wspomnieniu z bolącym brzuchem. I w pewnym momencie mnie olśniło. W czwartek wspominała coś, że spóźnia jej się okres, ale stwierdziła, że to przez stres. Dziwne zbiegi okoliczności. Co nie? Wymioty, ból brzucha, spóźniony okres.  Racja są to oznaki stresu, ale także ciąży. Nie chciałam jej jeszcze bardziej denerwować, więc ubrałam buty i poszłam do apteki sama. Zakupiłam na wszelki wypadek dwa testy ciążowe. Po powrocie do domu schowałam je do torebki, którą miałam zabrać na wesele. Zebrałyśmy się i pojechałyśmy do fryzjera. Na miejscu spotkałyśmy się z mamami i żoną brata Oli. Z zakładu wyszłyśmy uczesane i pomalowane (Moja fryzura i makijaż  i sukienka ). Ola wyglądała ślicznie. Po powrocie do domu wystarczyło tylko ją ubrać. Nie obyło się bez napoju do rozładowania stresu. Dobrze, że Ola nie lubi wódki, bo jeżeli jest w ciąży to nie powinna pić. Po za Olą najbardziej denerwował się Kamil. Chodził tylko w tą i z powrotem. Para młoda jest już ubrana. Błogosławieństwo i jedziemy do kościoła. Samochód pary młodej prowadzi Michał (brat Oli) i przy okazji świadek. Bosz ja też zaczynam się denerwować. Jak tak stałam w kościele uważnie przyglądałam się Oli i Kamilowi. Tak ładnie wyglądali i tak idealnie do siebie pasowali.
Po godzinnej mszy ruszyliśmy na sale. No i zaczęło się wesele. Przyznam, że najlepiej tańczyło mi się z zalanym Emilem. Hehe. No co wywijał nieźle. Tak jakoś po 22 Ola mnie zawołała, żebym poszła z nią do toalety.
-Coś się stało? –zapytałam.
-Nic. A czemu pytasz? – weszłyśmy do pomieszczenia.
-Bo… - zaczęłam – wymiotowałaś, bolał cię brzuch i spóźnia Ci się okres. Mówi Ci to coś? – powiedziałam jednym tchem.
-Natalia! Proszę Cię! To przez stres! – podniosła ton.
-Ale sprawdź na wszelki wypadek. Proszę.
-A skąd mam Ci wziąć test tutaj?
-Przygotowałam się. – podałam jej dwa testy. Wywróciła tylko oczami i weszła do toalety.
-Masz, bo nie chce sama tego sprawdzać. – podała mi obydwa testy. Zrobiłam wielkie oczy, bo pokazywały dwie kreski. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Gratulacje. Będziesz mamą. –odwróciła się w moją stronę i wyrwała mi z rąk testy.
-Żartujesz?! Boże będę mamą.
-Cieszysz się?
-Jasne, że tak. –do oczu napłynęły jej zły.
-Nie płacz, bo się rozpłyniesz. –przytuliłam ją. Obgadałyśmy jak powie Kamilowi i wróciłyśmy na wesele jakby nic się nie wydarzyło.
***********************************************************************************************
Macie następny. Czytacie-Komentujecie. Chyba Wam musze przypomnieć, że możecie sobie życzyć żużlowców. Znaczy się pierwsze DWIE osoby. Kto pierwszy ten lepszy :) Właśnie dlatego, że żadna z Was nikogo sobie nie życzyła zostawiam Was z Dudusiem :D
 

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział :). Poproszę DuZersa jeśli można. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śwwwietny ♥ Poproszę Emila Sayfutdinova ♥ :)

    OdpowiedzUsuń