środa, 11 września 2013

11 rozdział




>>miesiąc  później<<
Obudziłam się. Poszłam do łazienki. Tam się ubrałam i uczesałam. Zeszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie. Ubrałam buty i ruszyłam w stronę mojej kochanej szkoły, którą miałam dzisiejszego dnia zakończyć. Idąc rozmyślałam o tych czterech latach, które tam przeżyłam. Uśmiechałam się myśląc o wycieczkach i różnych wypadach klasowych. I przypomniało mi się jak uczniowie w szkole zareagowali na to, że jeżdżę na żużlu, bo wcześniej było to moją tajemnicą, ale oczywiście koledzy (fanatycy żużla) zaraz na ,,Sportowych Faktach” wyczytali o nowej kobiecie żużlowiec i tak się to rozniosło po szkole. Ale to akurat nie należy do najlepszych wspomnień z liceum. Pożegnanie maturzystów trwało dość długo, bo do 13. Gdy wyszłam ze szkoły zobaczyłam znany mi już bus i napisem ,,Duzers”, a obok niego stał właściciel.
-Cześć mała.- uśmiechnął się.
-Cześć duży – odwzajemniłam uśmiech. – Zabierasz mnie gdzieś?
-Tak, na obiad, a potem na trening. – powiedział i otworzył mi drzwi pasażera.
-To fajnie. – posłusznie wsiadłam. On zamknął drzwi, obszedł pojazd i wsiadł na miejsce kierowcy. Odpalił busa i ruszył do Focusa. Tam zjedliśmy Fast foodowe żarcie z KFC i ruszyliśmy na W69. Przez całą drogę gadaliśmy i się śmialiśmy. Pomogłam mu w noszeniu sprzętu. Potem on poszedł się przebrać, a ja usiadłam na murku i wpatrywałam się w jeżdżących już Mikkela i Alexa. Trening trwał dwie godziny. Pomogłam Patrykowi się zapakować z powrotem do busa.
-Dziękuje za mile spędzone po południe. – powiedziałam, gdy dojechaliśmy pod mój dom.
-Przyjemność po mojej stronie.- Uśmiechnął się – I pamiętaj nie dam Ci się nudzić w wakacje.
-Pamiętam, pamiętam. – pocałowałam go w policzek i wysiadłam. Weszłam do domu i w przedpokoju zastałam dość sporą górę kartonów. Weszłam do salonu, w którym prawie wszystkie szafki były puste. Zdziwiło mnie to bardzo. – Mamo?! Tato?!
-W kuchni ,kochanie. – podążyłam za głosem rodzicielki. Robili kolacje. Przynajmniej tutaj nic dziwnego.
-Po co te kartony i czemu szafki są puste ?! – pytałam ze zdziwieniem.
-Może najpierw zjedz. – powiedziała mama i podałam mi talerz z kanapkami.
-To ja będę jadła, a wy mówcie. – zaproponowałam, usiadłam na blacie i zaczęłam się zajadać.
-Za trzy dni się wyprowadzamy. – powiedział po dość długiej chwili ciszy tata.
-CO?! – o mało nie wyplułam tego co miałam w buzi. Przełknęłam - Jak to się wyprowadzamy ?! Gdzie?!
-Do Danii.
-Jeszcze lepiej!  – krzyczałam. Byłam na nich zła, że nie poinformowali mnie wcześniej. – Czemu dopiero teraz mi to mówicie?!
-Właśnie baliśmy się twojej reakcji.
-Nie wiem jak wy, ale ja nigdzie nie jadę!!- powiedziałam wchodząc na górę. Wzięłam torbę. Spakowałam do niej ubrania na kilka dni i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Zabrałam klucze od domu i samochodu. – Nara. – krzyknęłam zatrzaskując za sobą drzwi. Odpaliłam auto i ruszyłam. Nie wiem dlaczego, ale akurat teraz ciągnęło mnie na W69. Wjechałam na parking koło stadionu i na pieszo doszłam do bramy. Tam weszłam bez problemu, bo ochroniarz mnie znał. Wyszłam na tor. Poczułam się jak w ten dzień moich urodzin. Wyjechałam wtedy na tor z taką swobodą, nie wiedząc nawet po co. Gazowałam na całego i posłusznie wykonywałam polecenia trenera. No właśnie trener. Czasami mnie denerwował i wątpił we mnie, ale oprócz mojego taty była to jedyna osoba, która chciała żebym doszła do swojego celu. Teraz mi się przypomniało jak pierwszy raz wyjechałam na tor. Bardzo pomocne były wtedy rany doświadczonego żużlowca jakim kiedyś był pan Andrzej. Pamiętam jak było mu szkoda, że jego córek nie ciągnie tak do żużla jak mnie. Dlatego też ja czasami czułam się jak jego córka. Obeszłam już pierwszy łuk. Teraz przypomniał mi się finałowy turniej w Toruniu. Wtedy byłam naprawdę stremowana, ale też zawzięta. Moim celem było zdobycie złotego medalu, ale ten cham z Gorzowa pożądał go za cenę dużo wyższą. Ale zawsze będę dziękować  Piotrowi za to, że odstąpił mi Mistrza. Zawsze. Pierwsza łza. Zrobiło mi się jakoś smutno. Teraz przypomniał mi się trening, na którym poznałam Mikkela, a było to rok przed moją osiemnastką. Przyjechałam wtedy na stadion z Kacprem. Wsiedliśmy na motorki i popędziliśmy na tor. Zaraz do nas dołączył Remik i młody Alex Zgardziński. Wymijaliśmy się na zmianę, ale i tak to ja miałam jak zwykle przewagę. Uwielbiałam się z nich naśmiewać, że kobieta ich objechała, a oni zazwyczaj zaczynali mnie gonić. Wtedy tylko pan Andrzej był w stanie nas uspokoić. No i pewnego razu jak się tak ganialiśmy wpadłam na wysokiego, przystojnego blondyna z pięknymi niebieskimi oczami, w których od razu się zakochałam. Przewróciłam się razem z nim i wylałam na niego wodę, którą trzymał. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, ale po 20 minutach krzyków doszliśmy do porozumienia. I tak jakoś zaczęła się nasza znajomość. No i następne łzy. Po tym jak pomyślałam ,,motorki” przypomniał mi się Rafał Kurmański, który używał takich zdrobnień. Gdybym mogła zrobiłabym wszystko, żeby teraz nadal z nami jeździł. To był naprawdę super gość. I tak po moich policzkach popłynęły kolejne łzy. Z tych głębokich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Hymn Falubazu. Już wiedziałam kto dzwoni, więc odebrałam.
-Cześć Natka. Masz może wolny wieczór? –zapytał Patryk.
-Może tak, a może nie. – powiedziałam smutno.
-Płaczesz? – zapytał
- Może tak, a może nie. – powtórzyłam
-Nie baw się ze mną w kotka i myszkę. Tylko odpowiadaj normalnie. – mówił już trochę zdenerwowany.
-Logicznie myśląc ty jesteś Myszą, ja jestem Kotkiem. – zaśmiałam się ironicznie.
-Natalia! – krzyknął.
-Przepraszam – powiedziałam i rozpłakałam się na dobre.
-To ja przepraszam. Mam dzisiaj zły dzień. To… –nie dokończył, bo mu przerwałam.
-Ty masz zły dzień?! Ty?! To ja mam zły dzień. – mówiłam przez płacz. – To nie ty, ale ja zostaje całkiem sama. To nie ty, ale ja nie mam gdzie się podziać.
- Zwariowałaś. Gdzie ty w ogóle jesteś?
-W moim kochanym drugim domu, w którym tylko w nocy nie słychać ryku kochanych zwierząt i gdzie tylko w nocy jest tu kompletna cisza i spokój. – powiedziałam i się rozłączyłam. Położyłam się na trawie i zaczęłam oglądać gwiazdy. Nie miałam zamiaru nigdzie się wybierać. Bo to tutaj był mój kochany drugi prawdziwy dom. Łzy same spływały mi po policzkach.
>>Oczami Patryka<<
Co ona w ogóle gada?! Drugi dom?! Cisza tylko w nocy?! Mam. Stadion. Wziąłem kluczyki od samochodu. Zamknąłem dom i pojechałem na Wrocławską. Wjechałem na parking, na którym zauważyłem auto Natalii. Pobiegłem do bramy.
-Wie pan może gdzie jest Natalia?- zapytałem, gdy wszedłem na stadion.
-Poszła w stronę toru.- odpowiedział ochroniarz
-Dziękuje. –pobiegłem w stronę wyznaczonego celu. Leżała i przyglądała się niebu. –Ty już żeś kompletnie zwariowała?! –zapytałem lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Zasnęła. Wziąłem ją ostrożnie na ręce i zaniosłem powoli do samochodu. Położyłem ją na tylnym siedzeniu i ruszyłem do swojego domu. Otworzyłem drzwi i zaniosłem ją do sypialni. Nakryłem kołdrą i wyszedłem z pokoju. Sam poszedłem się umyć i położyłem się spać w pokoju gościnnym.
>>Oczami Natalii<<
Obudziłam się i od razu się poderwałam, bo przypomniałam sobie, że zasnęłam na stadionie. Ale teraz nie leżałam na trawie tylko na łóżku w znanym mi już pokoju. Wygrzebałam się z pod kołdry i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół i powędrowałam do kuchni, skąd dochodziły dziwne jęki. Te jęki to było ,,nucenie” Patryka, który robił naleśniki. Zaczęłam głośno się śmiać, a ten od razu ucichł i skarcił mnie wzrokiem.
-Pomogłabyś mi, a nie stoisz i rżysz – powiedział z oburzeniem.
-W tym?- zapytałam pokazując na sukienkę, którą nadal miałam na sobie.
-No na razie tak, bo po twój samochód pojedziemy dopiero po śniadaniu. –pomogłam mu dokończyć smażenie naleśników i zaczęliśmy się zajadać. – O co Ci wczoraj chodziło z tym, że zostałaś sama i nie masz się gdzie podziać ?! – zapytał gdy zaczęliśmy sprzątać po zjedzeniu.
-Dziękuje, że właśnie popsułeś mi humor. – odpowiedziałam z wyrzutem. –Pojedźmy po auto, a potem może Ci powiem. – ubrałam buty i wyszłam na dwór. Patryk wyszedł za mną, otworzył samochód, wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę stadionu. Gdy dojechaliśmy wsiadłam do swojego autka i z powrotem do Patryka. Zaparkowaliśmy samochody na podjeździe i weszliśmy do domu. Ja poszłam prosto do łazienki, a Patryk do salonu. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Spłukałam z siebie to wszystko co wczoraj mnie zdołowało, ubrałam się w o wiele wygodniejszy strój, związałamwłosy w kłosa i poszłam do salonu. Patryk leżał na kanapie i myślał.
-No dobra powiem Ci o co kaman tylko zrób mi trochę miejsca. – uśmiechnęłam się i usiadłam koło niego. – Wczoraj rodzice poinformowali mnie, że wyprowadzamy się do Danii.
-Gdzie?! – zapytał
-No do Danii. Strasznie się zdenerwowałam, więc spakowałam kilka rzeczy i powiedziałam im, że ja nigdzie się nie wybieram. Pojechałam na stadion no i zaczęłam sobie wspominać. Poryczałam się jak ty zadzwoniłeś. Dlatego zostałam sama, bo oni wyjeżdżają, a chwilowo nie mam się gdzie podziać, bo do ich wyjazdu. – skończyłam i znowu po moich policzkach popłynęły łzy.
-Ejj, mała nie płacz. – przytulił mnie do siebie. – Po pierwsze nie jesteś sama. Masz mnie. Po drugie. Możesz przez te kilka dni mieszkać u mnie. Sama wiesz miejsca tu pod dostatkiem – uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam.
-Dziękuje, że jesteś.- powiedziałam i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
Pięć dni później jak już miałam pewność, że w domu nie ma nikogo pojechałam trochę pomieszkać u siebie. Patryk zadeklarował, że na pierwszą noc jedzie ze mną. Stawiałam opór, ale na niego nie ma mocnych. Weszliśmy do przedpokoju. Nic. Szafa pusta i tylko moje rzeczy w niej zostały. W salonie i łazience także. Kuchnia taka sama jak była. Pokój Dawida i sypialnia rodziców świeciły pustkami. Mój pokój jedynie został nie naruszony. Na biurku leżała koperta. Znalazłam w niej list i dość sporo pieniędzy.  List brzmiał następująco:
Kochana córeczko!
Wiemy z tatą, że szybko się do nas nie odezwiesz. Ale chcemy, żebyś wiedziała, że nie chcieliśmy źle. Tato zdobył pracę w Danii i dlatego też ta nagła przeprowadzka. Przepraszam, że nie powiedzieliśmy Ci wcześniej, ale ja sama dowiedziałam się o tym dzień wcześniej. Oczywiście jak znasz swojego tatę powiedział to w ostatniej chwili. Dawid sam podjął decyzje o tym, że jedzie z nami. Dom jest tylko na twoją własność, bo został już na Ciebie przepisany. Oto nasz nowy adres i telefon. Zostawiamy Ci trochę gotówki. Kochamy Cię <3
Mama i tata :*
Byłam wstrząśnięta. Ale byłam w stanie mamie wybaczyć. A tatę ochrzanić za to, że stąd ni zowąd wymyślił tą wyprowadzkę. Ale na szczęście mogę zostać w Zielonej.
-Ooo. Coś mi się zdaje, że będziesz w Danii częściej niż myślisz. – przerwał wiszący nade mną Patryk.
-Czemu?! – zapytałam ze zdziwieniem
-Bo będą mieszkać w tym samym mieście co Mikkel i do tego na tej samej ulicy. – pokazał na nazwę miejscowości.
-Fajnie. Ale ja i tak wolę polskich żużlowców. – uśmiech. – Chodź pojedziemy na zakupy, bo lodówka raczej pusta i upichcimy jakiś obiadek. – powiedziałam ciągnąc go za rękę. Po zakupach i przygotowaniu zjedliśmy obiad. A potem przez resztę dnia się leżeliśmy na kanapie przed telewizorem. Potem położyłam Patryka w pokoju gościnnym i sama poszłam spać.

Proszę następny :) Czytacie - Komentujecie.Dziękuję osobom, które w ogóle komentują i czytają. Dlatego wymyśliłam, że pierwsza osoba, która skomentuje może sobie zamówić zdjęcie lub sklejkę :) Łapcie mojego Misiaczka Dudziaczka :D                                              ~~Natala :*


2 komentarze:

  1. Świetne stroje no i wgl świetny rozdzialik .Kiedy oderwiesz się od pracy pisania bloga zapraszam do mnie : aussielovestory.blogspot.com :*.*

    OdpowiedzUsuń